2023
Wspomnienia w szarych barwach chociaż Morze Czerwone
Poczas ostatniego urlopu gadałyśmy z przyjaciółką niemal bez przerwy bo wiadomo, że taka rozmowa to zupełnie coś innego niż pogawędki internetowe. Nie widujemy się zbyt często bo mieszkamy od siebie zbyt daleko i twarzą w twarz możemy porozmawiać tylko wtedy gdy się spotykamy. Podczas tygodni rozłąki, pomimo regularnych rozmów, i tak uzbiera się ogrom spraw do przegadania, a tematy mamy różnorodne. Sprawy nie ułatwia fakt, że obie jesteśmy gadułami.
Podczas jednego z plażowych wieczorów rozmawiałyśmy o podróżach i jakoś tak naturalnie wypłynął temat podróżniczych rozczarowań, których na szczęście żadna z nas nie ma zbyt wiele. Mnie chyba najbardziej rozczarowało Stonehenge bo rzeczywistość nie dorównała moim wyobrażeniom. Pozostałe podróżnicze wpadki są raczej wynikiem naciągactwa i tego, że zbyt łatwo dawaliśmy się nabrać. Pech, a może zbieg okoliczności chciał, że dwa rozczarowania miały miejsce w Kambodży, oba miały również związek z wodą i dotyczyły pływających wiosek. Po urlopie w Jordanii zawrotna ilość podróżniczych rozczarowań wzrosła o jedno i, na co muszę zwrócić uwagę, również dotyczy rejsu.
Po cudownych i niezapomnianych dwóch dniach na pustyni udaliśmy się do Aquaba gdzie chcieliśmy zostać do następnego dnia, po czym wrócić do Ammanu. Wszyscy zachwalali nam to miejsce, niektórzy używali zwrotu że Aquaba to jordański Dubaj. Do Dubaju jakoś mnie nie ciągnie chociaż niedawno koleżanka była i wróciła zachwycona, ale byliśmy ciekawi jak wygląda Dubaj w kraju dziekiej przyrody i obłędnych krajobrazów. I cóż, z Dubajem ma to niewiele wspólnego, ba, nawet nic nie ma. Po krótkim spacerze szybko podjęliśmy decyzję, że nic tu po nas i że nie ma sensu zostawać na noc w miejscu, które nie wzbudziło w nas żadnych emocji. Zanim jednak ruszyliśmy w drogę do Ammanu daliśmy się naciągnąć na rejs po Morzu Czerwonym a łupem byliśmy łatwym bo innych turystów nie było. Jak tylko pojawiliśmy się na plaży podbiegł do nas jeden z właścicieli zacumowanych przy brzegu łódek i zaczął tak zachwalać rejs i atrakcje, które nam zaoferuje, że naprawdę ten jego marketing zrobił na nas wrażenie. Poza tym i tak nie mieliśmy na ten dzień żadnych konkretnych planów.
Nie przesadzę jeśli napiszę, że podczas tego rejsu nie widzieliśmy nic spektakularnego i była to raczej strata czasu i pieniędzy, na szczęście nie jakichś nie wiadomo jak dużych. W sumie to nawet ten rejs dostarczył mi relaksu do czasu aż właściciel łódki nie podzielił się z nami swoim zacnym planem dotyczącym tego, że my mu dopłacimy 20 euro a on nas zabierze blisko izraelskiego wybrzeża i tym sposobem "zaliczymy" kolejny kraj. W ogóle nie byliśmy tym zainteresowani a pan sternik średnio się interesował naszym brakiem zainteresowania i tylko w kółko ponawiał swoją ofertę, a my w kółko, że nie. Te utarczki trwały z dobre pięć minut. Nie widzę sensu w trwonieniu pieniędzy tylko za to, żeby przekroczyć na moment granicę innego kraju, w dodatku na wodzie niewidoczną.
Pan sternik wyraźnie się obraził i już nie odzywał się do nas do końca rejsu, jego foch był tak odczuwalny i silny, że czasem sobie myślę, że może trwa do dziś. Naprawdę czekałam na moment kiedy podniesie się ze swojego krzesełka i zacznie tupać nogami po czym bez konsultacji z nami zabierze nas do Izraela aby pokazać nam "niezapomniane" widoki i nowy dla nas kraj. Na szczęście bezpiecznie dopłynęliśmy do brzegu a po obiedzie wróciliśmy do Ammanu, którym oboje zachwycamy się do dziś.
Podróże w tym rejsy są ciekawe, ale nawet na wakacjach i to tych wymarzonych też czasem trafiają się wpadki i rozczarowania. Na szczęście tych rozczarowań jest zdecydowanie mniej niż zachwytów i radości odkrywania nowych miejsc. Nas totalnie rozczarował rejs w Belgradzie Dunaj - Sawa, były to zdecydowanie wyrzucone pieniądze. Natomiast tych udanych jest duuużo więcej i tak myślę jest i u Ciebie. Udanej niedzieli, pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że zachwytów u mnie zdecydowanie więcej, porażek było zaledwie kilka. Zawsze staram się znaleźć jakieś pozytywy nawet w tych negatywnych momentach, już sam fakt, że pływałam po Morzu Czerwonym jest czymś fantastycznym. Szkoda tylko, że widoki takie sobie bo wokół tylko woda, a oprócz niej niewiele więcej. A może to ja spodziewałam się czegoś więcej po najnowocześniejszym z jordańskich miast? Nie winię tylko morza :). Pozdrawiam poniedziałkowo, na moment przed burzą .
UsuńMoim największym rozczarowaniem chyba była Ostrawa. Ale też myślę teraz, że po prostu miałam niewłaściwe oczekiwania - w zasadzie nie wiem, czego się spodziewałam. ;)
OdpowiedzUsuńRozczarowałam się też raz w Kolumbii wycieczką kupioną od chłopaka na plaży, nie dość jasno nam przedstawił jej plan i oczekiwałyśmy czegoś więcej. Do tego kazano nam być na szóstą, a autobus sporo się spóźnił i jeszcze bardzo długo krążył zbierając kolejnych uczestników, i to po nudnej dzielnicy hotelowej. Gdy wydawało się, że już wyjeżdża za miasto, on jeszcze po kogoś zawrócił. Na miejscu tak źle nie było, ładne miejsce, tylko naobiecywano nam więcej. Oczywiście zapłaciłyśmy więcej niż Kolumbijczycy. ;)
Raz też w Gruzji urządziliśmy sobie spacer po takim zwykłym lesie i po jakiejś miejscowości, gdzie wszyscy patrzyli na nas jak na kosmitów, a kierowcy nie dowierzali, gdzie my chcemy jechać, nawet leśników zadziwiliśmy. ;) Ale to była wina słabej organizacji I można powiedzieć, że poza utartym szlakiem. :D
katasza
Niemal wszystkie moje podróżnicze rozczarowania mają związek z wodą a chichot losu jest taki, że wodę uwielbiam i zawsze kojarzy mi się z wielką przygodą i możliwościami jakie daje niczym nieoganiczony widok sięgający horyzontu.
UsuńRozczarowania, to chyba wynik zbyt wygórowanych oczekiwań, marzymy o jakimś miejscu , czytamy relacje innych, a potem przychodzi rozczarowanie...widziałaś już tyle pięknych miejsc , odbyłaś wiele ciekawych podróży, więc i rozczarowania się zdarzają:-)
OdpowiedzUsuńjotka
Moje rozczarowania absolutnie nie umniejszają mi radości jaką daje zwiedzanie świata a ten rejs po Morzu Czerwonym oprócz tego, że był rejsem, nie dostarczył nam nic więcej. No może jeszcze utarczkę ze sternikiem :)
UsuńCzasami może nie są to rozczarowania, co nasze inne oczekiwania, a czasami jakieś chwilowe niedopasowanie. Tak było ze mną w Turcji. Generalnie wycieczki które odbyłam (do Pamukalle, Konyi czy Kapadocji bardzo mnie zachwyciły), ale sam pobyt w Alanyi wydawał mi się mało interesujący, jakoś nie zachwycała mnie plaża, hotel a drażnili nagabujący sprzedawcy, facet, który mi wcisnął loda bananowego (chyba nie ma smaku bardziej niedopasowanego- bananowy lód- paskudztwo), czy inny, który wcisnął jakiś słodki ulepek mający być świeżym sokiem. Niewypałem okazała się wycieczka po mieście będąca wycieczką po zakupy w jakimś ichniejszym markecie. A teraz po latach jak czytam opisy wrażeń z Turcji blogerów to zazdroszczę, że ja tej pięknej Turcji nie dojrzałam. I oczywiście marzy mi się Stambuł. Ale jak podkreślacie takich rozczarowań jest zdecydowanie mniej niż zachwytów, a nawet chyba są wskazane, aby bardziej doceniać to, co nas zachwyca. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMożliwe, że w stosunku do tego rejsu miałam trochę inne oczekiwania bo wiadomo, Jordania, i kolejne morze "do kolekcji". Chyba spodziewałam się większych wrażeń, może pięknego wybrzeża jak w wielu innych miejscach świata. Z kolei Turcję zaliczam do jednego z najmniej ciekawych krajów, w których byłam, chociaż widziałam jedynie Stambuł, na szczycie listy mam Holandię. I to nie jest tak, że te kraje są brzydkie czy coś, poprostu w porównaniu z wrażeniami z innych miejsc szału nie robią 🙂.
UsuńZachwytów mam dużo, dużo więcej, to fakt, te gorsze wrażenia giną w tłumie.
Pozdrawiam cieplutko. Uściski.
Masz rację, podróże chociaż są fascynujące, mają też w sobie pewną niewiadomą. Nigdy nie wiadomo, czy wszystko pójdzie po naszej myśli, a tym samym, czy będziemy z nich zadowoleni w pełni, czy też pozostanie z nich pewien niesmak. Jesteś kolejną osobą, którą rozczarowało Stonehengen. Nie wiem, czy jakaś wycieczka mnie rozczarowała. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa też z reguły wszystkim się cieszę i zachwycam ale na Morzu Czerwonym jakoś nie umiałam wykrzesać z siebie entuzjazmu. Bywa i tak... Miłego i radosnego dnia.
UsuńMoże i wspomnienia szare, ale widoki są naprawdę ładne. Taki egzotyczny wakacyjny klimacik: góry, palmy i plaże. No i tyle cudnego błękitu pod stopami. Są jakieś plusy.
OdpowiedzUsuńŁadne fotki Monia. Pozdrowionka:)))
Plusy są zawsze, w dodatku minus razy minus daje plus, zwłaszcza na egzotycznych wakacjach :). No i jakby nie było płynęłam po kolejnym morzu do kolekcji, już samo to jest wartością.
UsuńCieplutko Cię pozdrawiam i życzę dobrego weekendu.
Przynajmniej trochę relaksu na tej łodzi, choć do czasu niestety... Też nie lubię takich sytuacji!
OdpowiedzUsuńJeszcze kilka lat temu dałabym się temu sternikowi naciągnąć, głównie dla świętego spokoju, ale różnorakie życiowe doświadczenia nauczyły mnie, że czasem trzeba myśleć głównie o sobie i powiedzieć "nie".
UsuńBardzo ładne widoki! Też kilka razy spotkały mnie różne wakacyjne rozczarowania, ale przynajmniej pozwiedzane :)
OdpowiedzUsuńOtóż to, przynajmniej pozwiedzane ( w tym przypadku popływane ), świetnie to ujęłaś.
UsuńCzesc Monis :) tak sobie próbowałam porównać ten jordanski "jordanski Dubaj" do prawdziwego Dubaju to ppowiem Ci że nic a nic nie są podobne :) byłam tu i tu i raczej powiem ze Dubaj do Chicago jest podobny. A mi w Dubaju się podobało, mi mi że nie przepadam za takimi wielkimi miastami ale to jak powstał Dubaj fajnie było posłuchać i zobaczyć.
OdpowiedzUsuńNasze rozczarowanie to chyba Bułgara, byliśmy tam dawno temu I nie chcemy wracać do tego kraju jaki ostatnio NY... Może jeszcze przekonamy się do tego miasta ale na chwilę obecną jesteśmy na nie...
Jaki kraj taki Dubaj, i nawet się rymuje :). Zanim pojechałam do Aquaby to już byłam sceptycznie nastawiona bo jakoś mi ten Dubaj do Jordanii nie pasował, w przewodniku Aquaba też wyglądała mało zachęcająco ale uwierzyliśmy tubylcom :).
UsuńDo Dubaju ciągnie mnie średnio bo boję się, że dla mnie będzie zbyt nowocześnie ale moja koleżanka niedawno była i wróciła zachwycona i mile zaskoczona. Zatem może kiedyś i ja się skuszę, kto wie?
Uściski, fajnego tygodnia.
Historia z panem sternikiem mnie rozśmieszyła, szczególnie koniec...kto wie, może nadal wspomina Was z miną obrażonego...hahahaha Nie z Wami takie numery, co pewnie pana sternika zirytowało. hihihi Piękne zdjęcia, a rozmowy z przyjaciółką to sama przyjemność. Nie ma to jak się wygadać i ta świadomość, że możesz być całkowicie sobą przy ukochanej istocie, to jest wspaniałe. Bardzo mi się podoba ten post, a czy mnie kiedyś coś rozczarowało, w sensie wyprawy...zdecydowanie. :D Bywało, że po jednym dniu chciałam uciekać. :D Posyłam wielki skarbiec tego, czego Ci potrzeba, przytulam do serca i dziękuję. <3
OdpowiedzUsuńDlatego ja stawiam w podróżach na spontaniczność bo jak się do czegoś zbyt długo przygotowuję to sobie wyobrażam nie wiadomo co ( a wyobraźnię, co tu ukrywać, mam bujną ) i później czasem lipa... Jordania to kraj pięknej natury i dzikich, otwartych przestrzeni i pewnie na tle tych dobrodziejstw Aquaba to coś, z czego Jordańczycy są szalenie dumni. Ja jednak jestem człowiek przyrody i to najczęściej ona zachwyca mnie najbardziej.
UsuńPieknego lata Kochana, samych dobrych i radosnych dni. Uściski i buziaki.