2022
Wolnym krokiem
W tym roku chyba po raz pierwszy od niepamiętnych czasów poczułam co to jest jesienne spowolnienie. Do tej pory jedynie słyszałam o nim od innych, nie do końca rozumiejąc o czym mówią. A teraz nie dość, że wszystko zrozumiałam to jeszcze szalenie mi się to spodobało. Jesień póki co jest cudna chociaż od kilku dni już chłód i ziąb a czasami nawet mróz, i to taki na rękawiczki i czapkę. Wiem, że te ciemne i zimne pory roku są świetną okazją, żeby przyhamować, są też wymówką żeby nic nie robić co chyba dopiero zaczynam rozumieć i czego się uczę. Do wzorowego ucznia jeszcze mi daleko ale wiosną dam Wam znać czy będzie świadectwo z czerwonym paskiem czy nie.
Normalnie o tej porze roku w mojej codzienności przebywanie na zewnątrz przypominało przemykanie, z domu na pociąg ( pięć minut ), z pociągu do pracy ( kolejne pięć ), w drodze powrotnej to samo. Kiedy ciemność okrywa świat czarną płachtą już o 16-stej to po powrocie do domu najłatwiej już w tym domu zostać a ja tak nie lubię. Co innego wiosna i lato, kiedy to po robocie jest jeszcze tyyyyle czasu na wszystko, można popędzić przed siebie na rowerze, iść na spacer albo poczytać w hamaku. Nie lubię tego przeświadczenia, że oprócz pracy nic fajnego się nie wydarzyło, i tylko zmarnotrawiłam czas. Czas, który każdego roku upływa jakby szybciej trochę.
To moje spowolnienie przyszło naturalnie i bezboleśnie, o czym przekonałam się kiedy już trwało kilka dni. Wychodziłam z pracy i szłam sobie na pociąg okrężną drogą, czasem nawet na następną stację. Nagle okazało się, że nic nie muszę robić, nigdzie mi się nie spieszy i mam na robienie tego "wszystkiego niczego" mnóstwo czasu. Nie jest sztuką robienie pięciu rzeczy naraz, sztuką jest tych rzeczy nie zrobić. Umiecie tak?
Jeszcze do tej jesieni miałam przeświadczenie, że te chłodne i ciemne fragmenty roku są trochę stratą czasu. Czasu, który mogłabym lepiej spożytkować. A w tym roku nie i wiecie co? Jest super! Taka codzienność może być przekozacka. Nie planuję co by tu po pracy porobić tylko po ośmiu godzinach wychodzę i sprawdzam co się wydarzy. Szwędam się to tu to tam i niby nie ma w tym nic niezwykłego to jestem podekscytowana. W naszej dwuosobowej komórce rodzinnej mamy zasadę, że kto pierwszy wróci do domu ten zaczyna robić obiad, bo wracamy o tej samej porze. Sami rozumiecie, że w tej sytuacji pośpiech nie jest wskazany i szybszy powrót do domu działa na moją niekorzyść.
Tych wszystkich, którzy się zastanawiają czy to moje spowolnienie da się uskuteczniać również przy brzydkiej pogodzie spieszę poinformować, że tak! Bo wczoraj padało a ja sobie szłam przez miasto jak w Hiszpanii w upalny dzień, powolutku, krok za krokiem. Weszłam do księgarni, i do drogerii, i pooglądać aparaty fotograficzne i byłam tak rozleniwiona że nawet nie wyciągnęłam z plecaka parasola.
To będzie zaczytana jesień a wersja mnie wciśniętej w kąt sofy z książką i dzbankiem earl grey'a świetnie mi do tej scenerii pasuje i jak chyba nigdy wcześniej napawa najpiękniejszymi emocjami. Latem trochę mniej czytałam, moje czytelnicze statystyki ratowały jak zawsze dojazdy do i z pracy ale po pracy to już wolałam robić inne rzeczy. Zawsze jak przychodzi paczka z książkami to mam ochotę iść do lekarza i wyłudzić zwolenienie, powstrzymuje mnie fakt, że jak próbuję udawać chorą to jedyne uczucie jakie wzbudzam to gromki wybuch śmiechu, obawiam się, że lekarz zareaguje tak samo. Ale zgromadziłam sobie taki fajny jesienny stos, że na jego widok faktycznie poczułam się osłabiona 😀. Druga sprawa jest taka, że ja nigdy nie choruję, przez cztery lata w tej pracy chora byłam trzy dni, grypa żołądkowa prawie mnie zabiła ha ha ha. A przecież wszyscy wiemy, że praca zawodowa jak mało co pozbawia czasu który można spożytkować w zupełnie inny, ciekawszy sposób.
W moje jesienne spowolnienie świetnie wpisuje się nowa pasja jaką mam. Panie i Panowie pozwólcie, że Wam ją przedstawię - nazywa się malowanie po numerach. Ale ja się wciągnęłam! Kupiłam sobie ten obraz na próbę żeby sprawdzić, czy mi się to zajęcie spodoba i wiecie co? To jest sztos. Zatem spędzam sobie teraz wieczory obcując z kulturą i świetnie mi idzie, do tego stopnia, że już planuję kupić kolejny obraz. I jest podobnie jak przy książkach chociaż zamiast udawania ciężko chorej prawie codziennie w pracy nachodzi mnie myśl, żeby ściemnić, że muszę wyjść wcześniej i wrócić do domu i malować. Do tego stopnia się wciągnęłam, że zauważyłam, że ktoś sobie zaczął gromadzić na szafce w przedpokoju ulotki z restauracji oferujących dowóz do domu, które do tej pory lądowały w koszu na papier od razu po wyciągnięciu ze skrzynki. Ale co zrobić, to jest świetna rzecz, w ogóle się tym Picassom, Klimtom i Vermeerom nie dziwię.
No i to chyba by było na tyle, kończę ten wpis tak jak żyję, powolutku. Zaczynają się rozkładać świąteczne jarmarki co zdecydowanie poszerzy zakres moich popracowych, spacerowych włóczęg, tym bardziej, że ten największy w mieście będę miała trzy minuty od zakładu pracy. Będę sobie szła na niego pomalutku, to jest pewne. Ciekawe tylko, czy uda mi się iść i wolno, i prosto, patrząc na to jak bardzo lubię grzane wino?
Boskie słowa, ciepło rozlałaś w moim sercu. :) Brawo kochana, to jest mądrość, jesteś coraz to mądrzejsza życiowo. Niektórzy z byle powodu zamykają się na życie, a Ty się nim cieszysz, brawooooo. :)))) Jak wiesz, ja kocham te pory roku i dla mnie to, że jest wczas ciemno, jest mega fajowe i ja się tym cieszę....taaa dziwna jestem dla wielu. :D Nikt mi nie powie, że nie mogę żyć na całego tylko dlatego, że jest ciemno, bądź zimno, bo ja mówię i to na głos, że to głupie myślenie. Robię, co chcę, szwendam się, a nawet ćwiczę na dworze. Kocham te chwile z książką i herbatką i to często właśnie zieloną. Kocham nie mieć planów i ciszyć się chwilą. No bo ten czas bez planów to taki czas na poznawanie siebie, naprawdę nie jest zmarnowany, on może się okazać pomocny w poznawaniu samego siebie, w poznawaniu życia. Malowanie to moja miłość, cieszę się, że cię wciągnęło. :) Pędzel i farby, one coś w sobie mają. Ja zawsze czuję się, jakbym z tymi barwami płynęła, w sekundę znajduję się w świecie, który maluję, ten świat jest znany tylko mi i tylko kiedy łączę się z nim poprzez pędzel i farby...a nie wiem, jak to opisać. Kurczę...ileż już napisałam. hahaha Naprawdę, spotykam wielu ludzi, potrafią tyle narzekać na jesień, a ta jesień jest ich darem, to dla nas spadają te liście i przybierają ciepłe barwy. To dla nas te noce szybciej się pojawiają, byśmy zwolnili, coś zrozumieli, odpoczęli. To jest dla nas, jest naszym darem. Uwielbiam Cię, ten post może otworzyć komuś oczy. Mnie cieszy Twoja dusza, a jesteś naprawdę przepiękna!!!!! <3
OdpowiedzUsuńJa w tym malarstwie poszłam trochę na łatwiznę ale kto wie, czy kiedyś na stare lata ha ha ha nie pójdę krok dalej i nie zacznę naprawdę malować. Od czegoś przecież trzeba zacząć. Nie spodziewałam się, że az tak to malowanie mi się spodoba. Ja zdecydowanie najczęściej piję czarną herbatę, najchętniej earl grey, pasuje mi kolorystycznie do tych czarnych wieczorów. Ale zieloną też bardzo lubię.
UsuńTo Ty jesteś piękną duszą, najpiękniejszą w internetach ❤️. Pięknych dni Kochana Moja.
Takie spowolnienie bardzo mi służy. Wzięłam się z powrotem za szydełkowanie :)
OdpowiedzUsuńI super! Jesień ma właśnie to do siebie, że pobudza kreatywność.
UsuńNo fajnie, takie patrzenie na życie bardzo mi się podoba, ja mimo, ze jestem emerytką ciągle wymyślam sobie jakieś obowiązki, które mnie stresują i które trzeba natychmiast wykonać...przyzwyczajenie z przeszłości, spodobał mi się ten powstający obraz, mam nadzieję, że go pokażesz jak będzie już skończony.. i życzę Ci powrotów do domu na tyle późno by obiad był już gotowy i na stole.
OdpowiedzUsuńNajczęściej obiad już jest co czasem powoduje u mnie wyrzuty sumienia. Pociesza mnie myśl, że Niemąż lubi gotować i wychodzi mu to świetnie, jest w tym nawet lepszy niż ja. Pozdrawiam cieplutko.
UsuńNo proszę, jest i filozoficzne zamyślenie i tęsknota i czas mile spędzony.
OdpowiedzUsuńJa tez od jakiegoś czasu zaczynam lubić jesień, z podobnych powodów.
Stos lektur imponujący, mój nieco mniejszy, ale czekam na zamówione w wyprzedaży:-)
Pokaz koniecznie efekt końcowy malowania!
jotka
Ja się dopiero uczę z jesienią zaprzyjaźniać, niestety ta ciemność i bardzo krótkie dni nie ułatwiają mi zadania. No ale będę się starać...
UsuńObraz już niemal skończony, dzisiaj kupiłam następny. Może jakoś sobie "przemaluję" te najdłuższe i najciemniejsze wieczory i nastanie wiosna...
UsuńWczesna ciemność mnie trzyma w domu, czy chcę czy nie. A tego nie lubię:) Owszem, ma to swoje dobre strony, ale tęsknię za dniami pełnymi słońca, świtem po 4.00 i zachodem około 21.00
OdpowiedzUsuńMoje stosiki książkowe nie mniejsze i tylko szkoda, że nie da się przeczytać wszystkich dobrych książek:)
Liczę, że pokażesz nam cały skończony obraz ? :)
Też nie lubię tych krótkich dni bo ograniczają spacerowe możliwości, a ja jestem powsinoga tak jak Ty 🙂. Spacery po ciemku są nudne, jedyną zaletą jest możliwość pozaglądania ludziom w okna 😀
UsuńOj, Monia, te obrazki też mi się podobają. To znaczy też tak bym chciała. Muszę napisać do św. Mikołaja. I poczytać w internecie na ich temat. Nie wiedziałam, że takie światowe dzieła też można sobie samemu!
OdpowiedzUsuńA z tą jesienią tak trzymaj. Też może być pięknie, gdy ciemno i zimno.
Przyjemnych lektur, kochana:)))
Możesz sobie namalować co tylko chcesz, również "podrobić" najbardziej znane światowe dzieła. Moja koleżanka namalowała sobie Dziewczynę z perłą. Polecam Ci tę rozrywkę z całego serca tylko ostrzegam: wciąga 🙂.
UsuńPięknej końcówki listopada. Uściski.
Przeczytałem i poczułem się jakbym sam zwolnił. Jesień to faktycznie fajna pora na czytanie, ale też lubimy wówczas wybrać się do teatru. Kina omijam, jak zaczęły się multipleksy z kukurydzą i coca - colą to nie wiem czy oglądam film, czy słucham sąsiada zajadającego popcorn a po seansie sterta śmieci na podłodze. Czekam na wynik malowania, jestem ciekaw jaki obraz wybrałaś. Pozdrawiam serdecznie, życzę miłych chwil spędzonych jak lubisz.
OdpowiedzUsuńJa też zdecydowanie bardziej lubię kameralne kina chociaż popcorn mi nie przeszkadza, jedynie ten bałagan po seansie tak. Ale spektakl w teatrze albo koncert to już zupełnie inny poziom doznań.
UsuńDziękuję i wzajemnie, niech te ostatnie dni listopada będą szeregiem dobrych chwil.
Moni, kocham słońce i długie dni, ale nie mogę odlatywać na zimę do ciepłych krajów (poza tym to niebezpieczne 😉) więc muszę polubić to co jest. Śniegu już nie polubię, lecz mogę się zachwycać pięknem ośnieżonych drzew za oknem. Takie zwolnienie i powolne smakowanie każdej chwili jest wspaniałe, cudownie, że je odnalazłaś 🙂 Przytulam 💗💗💗
OdpowiedzUsuńTego jesiennego spowolnienia dopiero się uczę, idzie mi różnie bo np. dzisiaj mam kryzys i niemoc. Ale początki zawsze są trudne, jak widać w zaprzyjaźnianiu się z jesienią też. Nie poddam się tak łatwo. Śniegu u mnie nie ma niestety a szkoda, bo uwielbiam i jestem wielką fanką białego puchu.
UsuńMoc ciepłych myśli wysyłam w Twoją stronę, wlecą przez komin, nie przestrasz się 😀😘
Bardzo przyjemnie czytało mi się Twój wpis. Nie mówiąc już o tym, że w paru miejscach mnie rozśmieszyłaś :).
OdpowiedzUsuńJa należę do ludzi, którzy lubią planować ale doceniam też chwile kiedy nic nie muszę i się po prostu "szwędam" :).
Stosik masz zacny :).
Ciekawa jestem co nam "zmalujesz" :).
Ja też lubię planować, ale głównie jakieś większe wydarzenia typu urlop albo wyjście na koncert bo dla mnie są to zawsze takie jasne światełka w tunelu rzeczywistości. Fajnie mieć na co czekać. Ale np. nigdy przenigdy nie mogę planować zakupów ubraniowych bo wtedy nic mi się nie podoba. A jak wejdę gdzieś ot tak w drodze z pracy to proszę, tyyyyyle fajnych rzeczy 🙂
UsuńAle fajny ciepły i domowy wpis - miła odmiana od tych podróżniczych (nie żeby mi one przeszkadzały, po prostu fajnie też poczytać, co u Ciebie, co Ci w duszy gra, a nie tylko pooglądać miejsca, które zwiedziłaś).
OdpowiedzUsuńWow, ten stos książek to bym Ci ukradła - i to (chyba) wszystkie po polsku! Nawet nie wiesz, jak mi brakuje polskojęzycznej literatury. Lubię czytać po angielsku, nie przeszkadza mi to w niczym, ale jednak polski jest moim ukochanym rodzimym językiem :) Na szczęście ratuję się irlandzką biblioteką, gdzie - o dziwo! - sporo polskich pozycji.
Delektuję się tymi jesiennymi dniami, a nawet... boję, że za szybko przeminą! Jesteśmy już prawie jedną nogą w grudniu! A jak on się skończy, to wiosna zawita! A przynajmniej dłuższe dni. To już nie będzie to samo :) Lubię jesień choćby za to, że wreszcie mam względną ciszę na osiedlu. Latem to zupełnie inna (głośniejsza!) historia.
Miłego weekendu, Mo.
No weź, jak tak można? 😉 Moje próby polubienia jesieni, z tym wszystkim co ze sobą niesie, to sinusoida. Jedna z tych najbardziej fantazyjnych. Nie będę ukrywać, że mam kryzysy.
UsuńMieszkam w DE i moje czytelnictwo ratuje Tania Książka. Po niemiecku nie czytam bo ograniczają mnie braki językowe, poza tym to jest brzydki język, w ogóle mi do literatury niepasujący 😀. Raz na miesiąc albo dwa zamawiam sobie paczuchę i mam. No i do Polski mam bliżej niż Ty i jak tylko jestem to się obkupuję na zapas. Przeważnie jeździmy samochodem zatem nie mam ograniczeń kilogramowych, ładuję książek ile się zmieści. Wiem, że w tutejszych bibliotekach też mają książki po polsku ale jeszcze tego nie sprawdzałam. I chociaż biblioteki uwielbiam to zawsze marzyłam o swojej własnej biblioteczce i regałach pełnych książek.
Okropnie brzydki język - potwierdzam :) Choć przyznam się, że jako młoda i ambitna nastolatka próbowałam sama się go uczyć (w szkole podstawowej miałam rosyjski i angielski na zajęciach dodatkowych), ale dość szybko poddałam.
UsuńDoskonale Cię rozumiem - mój problem polega na tym, że wszystkie moje regały (a mam dwa duże i jeden mały) są zawalone książkami. Do tego mam tonę książek poupychanych w pudłach pod łóżkiem - więcej już nie chcę kupować, bo nie lubię zagraconej przestrzeni w domu. Ratuję się więc biblioteką.
Ja mam cztery regały prawie pod sufit i jeszcze poupychane w nieładzie gdzie się da 🙂. Pora na kolejny regał chyba...
UsuńHaha, a ja naiwna myślałam, że to ja mam dużo :) Jeśli masz miejsce, to czemu nie? ;)
UsuńDla mnie jesień to pora czytania. Chociaż zdarza mi się też dużo czytać także latem....
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać, że jesień sprzyja czytaniu. Dla mnie cały rok to czytanie ale jesienią jest jakoś tak wyjatkowo przytulnie.
UsuńO, widzisz :-) ja właśnie na stare lata wzięłam się za malowanie akwarelami i też mnie wciągnęło bardzo. To jest wspaniały relaks i daje wiele radości. A Ty jakimi farbami malujesz te numerki?
OdpowiedzUsuńA "Kwiaty dla Algernona" to cudowna książka!
Pozdrawiam serdecznie - Ewa z Drogi Mlecznej :-)
Cześć Ewa, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę z Twojego komentarza. Miło mi Ciebie widzieć. Wszystko dobrze u Ciebie?
UsuńMaluję a raczej koloruję farbami akrylowymi, które są dołączone do wybranego wzoru. W zestawie są też pędzle różnej grubości ale używam też swoich bo miałam epizod z malarstwem 🙂. Masz rację, że to jest cudowny relaks. Ty jesteś artystyczną duszą, robisz zachwycające zdjęcia i jestem pewna, że tak samo malujesz. "Kwiaty dla Algernona" już przeczytałam, piękna książka, chociaż smutna.
Wszystkiego dobrego Ewa, życzę Ci pięknej codzienności i dziękuję, że o mnie pamiętasz. Gdybyś kiedyś chciała wrócić do blogowania to pamiętaj, że masz dla kogo 😘
Dziękuję za miłe słowa! :-)
UsuńO blogowaniu czasem myślę, ale nie mogę się zdecydować. Ogólnie u mnie dobrze, choć ten rok jakiś paskudny - różne choroby się nas imają - niby niezbyt poważne, ale męczące.
Zdjęcia pokazuję na fejsbuku i trochę na insta.
Instagrama nie lubię 🙂 ale poszukam Cię na fb. Uściski.
UsuńPatrz i ja zwalniam, usiadłam i opiekuję się sobą. Piję rozgrzewające herbaty, czytam, dziergam i odcinam się od zimna i głupoty😉
OdpowiedzUsuńCałym sercem Cię popieram chociaż mnie to spowolnienie wychodzi różnie. Chyba mam w sobie zbyt duży głód na głębsze przeżycia, albo to jest niezdiagnozowane ADHD. No chyba że nerwica 🙂
UsuńMnie jesienią spowalniają okoliczności, jakoś mi ubywa energii i samo wstanie z łóżka jest jeszcze trudniejsze niż normalnie. Nie lubię mieć poczucia, że żyję tylko pracą, ale nie umiem też robić za dużo rzeczy. Jak w tygodniu codziennie mam jakieś plany związane z wychodzeniem z domu w celu konkretniejszym niż zwykły spacer czy krótkie zakupy, czuję się zbyt przytłoczona. Myślę, że w nicnierobieniu i nienarzucaniu sobie presji jestem dobra. :) Choć chodzić powoli nie lubię. :)
OdpowiedzUsuńTo zazdroszczę bo ja jesienią mam tyle samo energii co zazwyczaj ale przez krótszy dzień, którego większą część spędzam w pracy, mam mniej możliwości pozbycia się jej. Ciężko mi się żyje bez spacerów, rowerów i włóczęg.
UsuńCieszę się, że przynajmniej Ty polubiłaś jesień. Mnie nie oczaruje długimi wieczorami, herbatkami, świecami, otulaniem kocykami. Mnie ta pora roku najczęściej przynosi chandrę. Uwielbiam wiosnę i lato gdy przed wschodem słońca budzą mnie intensywnie śpiewające ptaki. A zachód słońca w czerwcu jest około 21:45
OdpowiedzUsuńZaciekawiły mnie Twoje malunki. Też bym chciała namalować sobie Koronczarkę, Ważącą perły czy Dziewczynę z perłą.
Serdecznie pozdrawiam:)
Poszukaj sobie w internecie malowanie po numerach i pojawi Ci się mnóstwo możliwości. Możesz "sfałszować" znane arcydzieła, albo wybrać coś innego, do wyboru są pejzaże, martwa natura, kwiaty, zwierzęta, naprawdę jest tego mnóstwo. Moja koleżanka namalowała Dziewczynę z perłą. Gwarantuję Ci, że to jest super zajęcie, jedno z tych dzięki którym jesień minie raz dwa. Wiem, bo moje oswajanie jesieni też nie idzie mi tak dobrze jak bym chciała i to malowanie bardzo poprawia mi nastrój.
UsuńGłowa do góry, wiem że jesienią jest ciężko ale żadna jesień nie trwa wiecznie. Przetrwamy to, zobaczysz 🙂. Trzymaj się cieplutko.
No w takim razie musze i ja się baczniej przyjrzeć całemu temu mechanizmowi związanemu z tzw. jesiennym zaciąganiem hamulca. Co prawda mniej więcej wiem na czym to polega, ale może dało by się jeszcze więcej z tego wycisnąć minimalizując jeszcze bardziej nazwijmy to czynności które da się pominąć tłumacząc a to ciemnościami, a to zimnem i chłodem, a to deszczową pogodą czy zwyczajnie jesiennym osłabieniem – myślę że tak. Mnie jesienne spowolnienie czasem tak rozleniwia, że w zasadzie nie widział bym przeszkód aby zapaść w jakiś zimowy sen… i tylko od czasu do czasu wyjść z aparatem na spacer :)
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała rozleniwiać się na jesień ale to w ogóle nie jest w moim stylu 🙂. Nawet nie umiem przyhamować, nie wspominając o zimowym śnie bo ja generalnie sypiam mało. Ale faktycznie może gdybym nie musiała wychodzić z domu to bym się rozmemłała 🙂
UsuńJa nie umiem niestety jeszcze spowolnić :( Ależ mi się podoba Twój książkowy stosik :D
OdpowiedzUsuńDziękuję. Też mi się ten stosik podoba, tak samo jak tempo w jakim maleje. I nie martw się bo mi też zmalał entuzjazm odnośnie nauki jesiennego zwolnienia tempa, idzie mi średnio 🤭
UsuńPrzez długi czas zastanawiałam się, czy sobie nie kupić takiego obrazka do malowania po numerkach, ale potem przekonałam samą siebie, że skoro nie mam talentu do malowania i rysowania bez numerków, to to ustrojstwo też pewnie mi nie wyjdzie, no i skończyło się na tym, że kupiłam puzzle :D A jak sobie znajdę jakieś fajne audiobooki, to zabiorę się za dzierganie na drutach, bo kiedyś bardzo to lubiłam. Stosik książek też jest pokaźny. No i wciąż mam mnóstwo wspomnień z podróży do opisania na blogu, więc tej zimy nudzić się nie będę.
OdpowiedzUsuńJa też się zastanawiałam czy się do tego malowania nadaję, czy może lepiej kupić jakieś duże puzzle 😃. To malowanie to łatwizna, uwierz mi że dla beztalencia też, przyda się tylko odrobina cierpliwości do tych malutkich pól. Spróbuj kiedyś 🙂
UsuńO widzisz... to, to tak właśnie!!!
OdpowiedzUsuńMóc ale nie musieć, chcieć ale nie czuć konieczności, cieszyć się drobnym spacerem z psami, zamiast daleką wyprawą, uciąć sobie drzemkę w środku dnia bez wyrzutów sumienia... dobra pora roku!
Ha ha ha, dokładnie tak, moje drzemki zasługują na osobny wpis :)
Usuń