Syndrom osoby pracującej w molochu objawia się na wiele sposobów, ja najczęściej cierpię na brak świeżego powietrza. Zdarza się oczywiście, że przy sprzyjającej pogodzie uciekam z pracy na herbatę na znany tylko wtajemniczonym skrawek dachu albo na patio przed budynkiem, nie jest to jednak to samo. Przypracowe powietrze ma w sobie swądek obowiązków i ciężko jest mi pozbyć się myśli o tym ile jeszcze mam do zrobienia zanim powiem wszystkim " do jutra ".
Nikogo zatem nie powinien dziwić fakt, że w wolne dni nadrabiam i siedzenie w domu to ostatnia rzecz, na jaką mam ochotę. Wiadomo, że łąki, lasy i pola nie mogą równać się z niczym i bezkonkurencyjnie wygrywają ze zdecydowaną większością sposobów na spędzanie wolnego czasu. Czasem jednak potrzebuję odmiany bo są dni, że ze wszystkich rzeczy świata najbardziej cieszą mnie bajkowe uliczki i małe domki a potykanie się o bruk wydaje się najfajniejszą zabawą.
Czasami ogrom pięknych wrażeń można znaleźć na jednej niepozornej ulicy. To co widać na zdjęciach poniżej wpisuje się idealnie w mój poziom architektonicznej estetyki. Tyle też wystarczy żebym odzyskała psychiczną równowagę w tym krótkim czasie pomiędzy kolejnymi roboczymi tygodniami.
To dobrodziejstwo, że są miejsca gdzie cuda czekają na nas na każdym kroku i jedna z czystych radości mojego życia bo umiem się nimi cieszyć i zachwycać.
Odkrywanie ciekawych zaułków w nieznanych dotąd miejscach cieszy mnie i uszczęśliwia niemal tak jak podziwianie największych zabytków świata. Zaspokoję apetyt na spacery, miłą dla oka architekturę, odpocznę od hałasu, zgiełku, nawału obowiązków, korków i wiecznie spóźniających się pociągów. I jeszcze zrobię mnóstwo zdjęć, co jak przecież wiadomo nie od dziś też jest w życiu niezwykle ważne.
Cieszę się, że prawie tak samo ekscytują mnie klimatyczne uliczki co długie urlopy gdzieś na innych skrawkach świata. Sekret tkwi w tym żeby zachwycać się tymi drobinkami, które mamy w zasięgu codziennych możliwości, ekscytujące wyjazdy zdarzają się przecież niesprawiedliwie rzadko. A w tym zwykłym czasie rozciągniętym pomiędzy nimi zostają nam jeszcze bliskie miejsca, które przecież i znaleźć, i sercem udomowić można dosłownie wszędzie.
W miniony weekend otulałam się magią na jednej z najpiękniejszych uliczek świata i chociaż przez moment padało to urok tego miejsca ogrzał mnie niczym puchaty koc, wanna pełna piany albo biała chmurka
Byle tylko iść przed siebie, byle tylko wiecznie się zachwycać, nieustannie pragnąc więcej tych naznaczonych niezwykłością zwyczajnych chwil w prostej, dobrej codzienności. Tu usiąść, tam przystanąć, z czułością dotknąć nagrzanych słońcem ścian nie naszego przecież domu. Kto by się przejmował tym, że za rogiem czeka rzeczywistość zdecydowanie odmienna od tej wyznaczonej brukowaną uliczką pomiędzy bajkowymi domkami?
Piękne widoki i zdjęcia, odmieniają świat :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, cudna bajkowa uliczka
UsuńPamiętam ten ból pracy w molochu, tylko że to był szpital. Jak miałam okazję wyjść poza budynek, to byłam przeszczęśliwa. Niestety, to były krótkie chwile, nawet nie było czasu na myślenie.
UsuńTak też myślę robienie zdjęć to niezwykle ważna sprawa. Wtedy patrzy się uważniej i zatrzymuje na zawsze ten widok. Wybrałaś piękne, ukwiecone uliczki, bajkowe domy, okiennice i drzwi za którymi toczy się jakieś życie.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc fakt, że w tych bajkowych domach dzieje się zwykła codzienność, zawsze mnie zdumiewa 🙂
UsuńTylko pozostaje westchnąć..jak ja lubię takie miejsca!!!!!
OdpowiedzUsuńbardzo spodobało mi się Twoje "niesprawiedliwie rzadko"..no właśnie...też tak myślę. przepięknie wyglądają malwy w tej uliczce.. a było tam miejsce na jakąś kawkę?
Z tym potykaniem się o bruk to u mnie nie za bardzo...lecę często na ziemię jak worek kartofli, a jako, że chronię instynktownie aparat fotograficzny to tłukę moje ciało dotkliwie. Aparat tez nie zawsze uchronię...sama nie wiem jak jeszcze to ustrojstwo robi zdjęcia.
Pocieszę Cię, że ja też jestem łamaga i bardzo często nie kończy się tylko na potknięciach. W Lizbonie tak upadłam, że myślałam, że umrę albo połamię nogi lub ręce, obcy ludzie przybiegli mnie ratować. Na szczęście tylko się trochę obiłam ale co najważniejsze, nie upuściłam trzymanego w ręku aparatu, do dzisiaj pozostaje dla mnie zagadką jak to możliwe, że upadając trzymałam rękę wyciągniętą w stronę portugalskiego nieba :).
UsuńNa tej uliczce nie ma nic oprócz domów i myślę, że to dobrze, bo kawiarniane stoliki zepsułyby klimat i zasłoniły to co najpiękniejsze. Za to w pobliżu mnóstwo fajnych kawiarenek, jest w czym wybierać.
Jak Ty wiesz, co ja lubię, nigdy zbyt wiele takich widoków, uwielbiam i szukam w każdym miejscu!
OdpowiedzUsuńMieszkam w blokowisku i na każdej wyprawie cieszy mnie nie tylko widok pól i łąk po horyzont, ale także takie smaczki, jakie pokazujesz :-)
jotka
Też mieszkam w bloku zatem wiem co czujesz, na szczęście niedaleko zaczynają się nieograniczone spacerowe możliwości w postaci lasów, łąk, jezior i pól i to mnie ratuje :)
Usuńach te kolory! to sama radość dla duszy i oka!
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Czuję dokładnie to samo!
UsuńŚliczne te uliczki, uwielbiam takie!
OdpowiedzUsuńNiestety u mnie takich nie ma. Co najwyżej takie ceglane się znajdą. Ale za to jakiś czas temu nauczyłam się doceniać detale typu wykończenia kamienic. :)
Niektóre kamienice dają wiele możliwości jeśli chodzi o wyszukiwanie detali, przekonałam się o tym już dawno :)
UsuńPrzepiękne i klimatyczne jest miasteczko, które prezentujesz. Byłem w kilku miasteczkach i miastach w Niemczech i wszędzie mi się podobało. Ta dbałość o stare domy, budynki szachulcowe, miejsca zawsze ukwiecone i zadbane spodobają się każdemu. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńMnie w Niemczech nie wszędzie się podoba za to całym sercem kocham miasteczka, o jakich piszesz, pełne klimatu i miłej dla oka, niespotykanej w Polsce architektury. Właśnie takich miejsc szukam planując jednodniowe wycieczki.
UsuńMoc serdecznych pozdrowień z balkonu.
Uwielbiam takie klimaty, chociaż ostatnio zasmakowałam we włóczeniu się po lesie z dwoma porąbanymi psami. Nie mam czasu robić zdjęć bo muszę uważać na przechodzące przez ścieżki żabki, albo zaśmiewam się jak psy fajnie na nie reagują.
OdpowiedzUsuńA ja niedawno wróciłam z wycieczki rowerowej po lesie, nowe opony to jest sztos :)
UsuńJa potrafię potknąć się na prostej drodze, więc na brukowanych uliczkach moje zwoje mózgowe pracują ze zdwojoną siłą ;) . Uwielbiam takie klimaty i kocham oglądać Twoje zdjęcia, bo na nich każde miejsce wygląda wyjątkowo :)
OdpowiedzUsuńJa też wiecznie sama sobie robię siniaki, czasem wstyd mi założyć krótkie spodnie bo nogi mam jak jakaś łobuzica :).
UsuńDziękuję Kochana za takie ciepłe słowa odnośnie moich zdjęć, buziaki.
Ależ miałaś podczas pisania mnóstwo weny i ogrom optymizmu, którym mocno zarażasz! Trudno jednak nie mieć ich w takiej scenerii, naprawdę bajkowej, jeśli się ma tak pięknie emocjonalną duszę, jak Ty! Te kształty, kolory, brukowane ulice i kwiaty, szczególnie malwy, robią tu wszechobecną sielskość. Przeniosłaś się w czasie, ja ostatnio również i przez chwilę byłam mennonitką!
OdpowiedzUsuńJeszcze wiele takich zaraźliwych optymizmem miejsc, całusy:)))
Od tych malw nie mogłam oderwać ani wzroku, ani aparatu, myślę, że bez nich ta cudna uliczka nie wyglądałaby tak samo. I masz rację, że to takie trochę przeniesienie się do innej rzeczywistości, spacerowałam raz w jedną , raz w drugą stronę bo nie miałam ochoty wracać do rzeczywistości.
UsuńMoc ciepłych myśli leci w Twoją stronę, łap!
Złapałam!!! I Dziękuję:)))
UsuńNiezwykle klimatyczne miejsce, z chęcią pospacerowałabym tymi uliczkami :D
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że by Ci się podobało i zrobiłabyś milion pięknych zdjęć.
UsuńWow, przecudne miejsce. Uwielbiam takie zakamarki, wąskie uliczki, kwiaty. No cóż właśnie dlatego i dla takich miasteczek lubię odwiedzać Niemcy.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Masz rację, jeśli chodzi o małe miasteczka to Niemcy znają się na rzeczy, wszystko jest takie ładne i zadbane, utrzymane w podobnym klimacie. Zawsze wracam zachwycona.
UsuńMoc ciepłych pozdrowień.
Monis ja mimo że pracuje większość dnia na zewnątrz, bo w Norwegii dzieci przedszkolne spędzają większość dnia na podwórku to i tak w weekendy uciekam w góry, nad wodę i do lasu ;) teraz tym bardziej bo zaczynają się grzyby to kazde popołudnie jesteśmy w lesie... Uwielbiam ten czas I cieszę się że już jest i szybko leci bo szybciej do córci polecę ;) mam taką nadzieję oczywiście:)
OdpowiedzUsuńBo Ty jesteś uzależniona od przyrody 😀. Ja cały dzień " w zamknięciu ", złakniona świeżej bryzy więc jak wychodzę do domu to pierwsze co robię to oddycham głęboko. Buziaki
UsuńAle uroczo wyglądają te domki! Można się zakochać w tym miejscu :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, mimo że miasteczkowe to urokliwe. Mnie jednak siedzenie w domku w niczym nie przeszkadza aby odpocząć, choć wyjazdy też uwielbiam 😊 Pozdrowienia serdeczne!
OdpowiedzUsuńJa siedzenie w domu zostawiam na te zimniejsze pory roku bo jak wracam z pracy to już panują ciemności i niewiele mi się chce. Teraz muszę się " nażyć " na zapas. Wszystkiego dobrego.
UsuńAleż klimatyczne miejsca :) Foty prze urodziwe :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńW pięknym miejscu urodziwe zdjęcia to łatwizna nawet dla amatora 😊. Moc ciepłych pozdrowień.
UsuńWszyscy zachwycają się uliczką, bo i jest czym się zachwycać. Podzielam twoje i innych ochy i achy i radość z umiejętności cieszenia się drobiazgami (nasze małe eksperymenty ze szczęściem się kłaniają). Ale chciałam jeszcze dodać, że te okołopracowe przestrzenie też źle na mnie wpływają, bowiem, nawet z dzień wolny od pracy wolę omijać je szerokim łukiem.
OdpowiedzUsuńMałe eksperymenty ze szczęściem są w życiu i ważne, i niezbędne. I pomimo tego, że codzienność potrafi każdemu nieźle dać w kość to i tak uważam, że cieszenie się pierdółkami to łatwizna. Uściski.
UsuńBardzo urokliwe zakamarki,super fotki!
OdpowiedzUsuńNa pewno by Ci się podobało!
UsuńTe uliczki są piękne.. ja też zdecydowanie wolę odpoczywać poza domem.. głównie tak wolę. Choć bywa różnie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
zapraszam również do siebie :-)
U mnie też bywa różnie ale głównie w te zimniejsze i ciemniejsze pory roku, lato trzeba wykorzystać najlepiej jak się da!
UsuńTe miejsca istnieją naprawdę? Cudownie tam. Jestem zauroczona. Nie mogę się napatrzeć na te zdjęcia.
OdpowiedzUsuńTeż jestem zachwycona tą uliczką. Cuuudowna!
UsuńDomy jak w bajce, takie piękne kolorowe, od razu weselej się robi :)
OdpowiedzUsuńTeż myślę, że to bajka
UsuńUrokliwe zakątki! Już się tam widzę z Aneczką na spacerze
OdpowiedzUsuńUrokliwe i romantyczne, w sam raz dla zakochanych 🙂
UsuńCzytając i oglądając - zapomniałem gdzie jestem, a co dopiero spacerować i rozkosznie potknąć się o wystający kamień w tych uroczych zakamarkach. Lubię takie miejsca, najfajniejsze jest w nich ten spokój i ten ich rytm trwania, jakże inny od naszego zawodowego...
OdpowiedzUsuńMnie na takich uliczkach zawsze zdumiewa fakt, że w tych domach żyją prawdziwi ludzie i dzieje się normalna codzienność. Bo to taka trochę bajkowa sceneria...
Usuń