Ale dzisiaj będzie piękny wpis, prawdziwy podróżniczy sztos! Przygotujcie się na sporą dawkę wrażeń bo miejsce jest przecież przekozackie i epitety typu "fajny, extra lub czadowy" w ogóle tutaj nie pasują. Wzniosę się zatem na wyżyny moich literackich umiejętności i postaram się opisać Wam Petrę najpiękniej jak potrafię. Zanim jednak nastapią te wszystkie ochy i achy pozwólcie, że podzielę się z Wami innym uczuciem - ubolewaniem. Niezmiernie mi przykro, że nie dotarły kartki z Jordanii. Głupio mi trochę bo przecież obiecałam i naprawdę zrobiłam wszystko, żeby dotrzymać słowa. Znaczki kupiłam na poczcie, tam też je naklejałam pod czujnym okiem pani w okienku i tam je zostawiłam. W mojej głupiej naiwności wierzę jeszcze w to, że może stanie się cud i dojdą ale z drugiej strony minęły już prawie trzy tygodnie...Nawet z Kambodży szły dużo krócej. Nie doszła ani jedna wysłana przez nas widokówka a wysłaliśmy sporo i to do kilku europejskich krajów.
W ten szary wtorek, rozbrzmiewający ulewą i deszczem, zapraszam Was do Petry skąpanej w słońcu i złotoczerwonych piaskach. Już sama droga do niej jest zachwycająca bo wiedzie przez wąwóz wśród sięgających nieba skał. I powiem Wam, że to jest niezapomniane przeżycie a taki spacer podnosi jeszcze skalę doznań bo przecież towarzyszy nam świadomość tego, że za którymś tam zakrętem zobaczymy to, po co tu przyszliśmy.
Ze mną to jest tak, że ja do większości moich podróży podchodzę bardzo emocjonalnie. Nie ustaliłam jeszcze sama ze sobą czy to jest moja wada czy zaleta no ale tak mam i już. Urlopy będące spełnieniem największych podróżniczych marzeń bardzo mnie wzruszają i wprowadzają zawirowania do raczej spokojnej egzystencji. Generalnie łatwo się wzruszam, łzy w oczach na widok Angkor Wat, Giewontu i Dolomitów albo gęsia skórka wywołana pięknym zachodem słońca, widokiem Alp z samolotu, klimatyczną plątaniną uliczek w Czeskim Krumlovie albo baśniową medyną w Fezie to dla mnie normalka. Nie inaczej było i w Petrze gdzie pół nocy praktycznie nie spałam bo z okna hotelowego pokoju mieliśmy widok na góry skrywające główny cel naszej jordańskiej przygody. Co z tego, że w nocy i tak nie było nic widać skoro już sama świadomość tego, że mam Petrę tak blisko wywołała moją bezsenność.
O Petrze tak jak i o Kambodży marzyłam od dziecka zatem mam nadzieję, że nikogo nie zdziwi moja maksymalna ekscytacja nawet teraz kiedy to piszę a Petra z listy marzeń przeskoczyła na listę tych najbardziej niezapomnianych ze wszystkich niezapomnianych wspomnień. I nawet sama nie do końca jeszcze wierzę w to, że tam byłam. Moje zdjęcie z Petrą w tle mam ustawione na wyświetlaczu w telefonie i powiem Wam, że często łapię się na tym, że nie dowierzam że to ja. Ale to ja 😊.
Skarbiec Petry, zwany również Skarbcem Faraona, znają chyba wszyscy bo jest to jeden z najbardziej znanych i najbardziej rozpoznawalnych "budynków" świata. Skarbiec powstał w I w., najprawdopodobniej jako grobowiec króla Aretasa IV. Wykuta w skale budowla skrywa podobno niezmierzone ale dobrze ukryte bogactwa o czym nie mogłam się przekonać, bo Skarbiec można podziwiać tylko z zewnątrz. Mile zaskoczyła mnie ilość turystów bo obawiałam się tłumów a tymczasem było raczej spokojnie a turyści pojawiali się falami i pomiędzy kolejnymi grupami było pustawo i można było robić fajne, pozbawione intruzów zdjęcia 😊.
Cieszyliśmy się chwilą po naszemu, tak jak lubimy, na spokojnie, pijąc miętową herbatę z widokiem na Skarbiec. Co jakiś czas można było usłyszeć moje radosne jupi jupi odbijające się od skał. Chciałam zatrzymać tę chwilę na jak najdłużej i wyryć ją sobie w sercu i w pamięci najwyraźniej jak się da, potłuszczonym drukiem. Na tę chwilę czekałam lata i lata całe będę ją wspominać jako zachwycającą mozaikę tych wyjątkowych chwil "zatrzymanych" w każdym mrugnięciu oka. Tradycyjnie była gęsia skórka, błyszczące od wzruszenia oczy i sięgające uszu uśmiechy a w tym wszystkim ja spełniająca jedno z największych marzeń. Czy to wszystko razem wzięte nie brzmi przewspaniale?
Nasza wędrówka nie skończyła się na Skarbcu bo później poszliśmy jeszcze dalej i jeszcze wyżej aż do Klasztoru gdzie znów była ekscytacja popijana super słodką i super gorącą miętową herbatą. Naszym nieustannym zachwytom towarzyszyło przekonanie, że jesteśmy na magicznym kawałku świata a wszystko to co mieliśmy wokół przywodziło na myśl jedną z obcych planet.
Będzie jeszcze o Petrze i spacerze wśród skał, zabiorę Was tam gdzie i ja byłam bo jestem pewna, że Wam się spodoba. Liczę też na to, że Ci z Was którzy byli w Petrze odnajdą w moich jordańskich wpisach skrawki własnych wspomnień a tych, którzy nie byli zainspiruję być może do podróży bo pamiętajcie, że z Polski można znaleźć naprawdę tanie loty, sami lecieliśmy z Poznania. Jordania jest piękna, dzika i różnorodna, pod względem geograficzno-przyrodniczym powala na kolana. Najpiękniej i najmagiczniej było w Wadi Rum ale o tym to już kiedy indziej...
Ale zrobiłaś mi ucztę!
OdpowiedzUsuńJak można podchodzić do takich rzeczy bez emocji?
Po te emocje właśnie jeździmy, prawda?
Czekam na kolejną dawkę Petry, nigdy się nie znudzi!
jotka
Tak, to po te emocje jeździmy, są najcenniejszą pamiątką. Pięknie to napisałaś.
UsuńPiękne zdjęcia i wspomnienia :) Poczta Polska niestety nie grzeszy uczciwością, nie raz to zauważyłam :/
OdpowiedzUsuńWiem, że Poczcie Polskiej można wiele zarzucić ale w tym przypadku winię tę jordańską bo wysłaliśmy kartki do kilku krajów i żadna nie dotarła. Chociaż mimo wszystko i tak jeszcze wierzę w to, że się odnajdą.
UsuńMoje ochy i achy!!!! mam nadzieję, ze do Ciebie docierają, co za niezwykłe miejsce. Narobiłaś mi smaku, boję się jednak wysokich temperatur..ile było na słupku? Mój brat podróżnik pewnie by chętnie ze mną tam się wybrał.
OdpowiedzUsuńzdjęcia są przeciekawe!!
Było w granicach 40 st. ale wieczory przyjemne i rzeźkie zatem w dzień się grzałam a wieczorami ochładzałam dla równowagi. Ratrowała mnie czapka z daszkiem, bez niej daleko bym nie zaszła :). Jedźcie z Bratem koniecznie, dla takich cudów warto znieść upał.
Usuńpoczta ostatnio tak funkcjonuje, moje z Madery szły 3 tygodnie
OdpowiedzUsuńMoje z Algarve nie doszły do dzisiaj a wysłałam w październiku 2019 r. ha ha ha
UsuńPodziwiam ludzki kunszt w wykuciu takiego obiektu. A jednocześnie podziwiam artyzm samej natury, która pozwoliła na powstanie takiego miejsca, takich skał. Świetnie, ze mogłaś spełnić swoje marzenie. Warto marzyć, wiele od nas zależy czy będą to marzenia realne, czy tylko piękną baśnią niespełniającą się. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, trzeba mieć odwagę w spełnianiu marzeń chociaż sama odwaga nie wystarczy bo zaraz obok znajdują się tak przyziemne rzeczy jak fundusze a bez nich to wiadomo, że lipa. Milionerką nie jestem ale wolę kupić bilet na samolot zamiast kolejnej pary butów :). Wszystkiego dobrego, radosnej codzienności.
UsuńZ każdego Twego słowa bije radość i ekscytacja, i szczęście, i w ogóle mnóstwo takiej "promienistej" energii, która się udziela 😃 Wspaniale, ze spełniłaś jedno z marzeń i dzielisz się z nami. Dzięki! Coś fantastycznego! Serdeczności posyłam mnóstwo 🙂
OdpowiedzUsuńWspółdzielone szczęście się mnoży, moje powiększyło się dzisiaj wielokrotnie za sprawą komentarzy takich jak ten Twój. Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Ściskam z całych sił.
UsuńCieszę się, że spełniłaś swoje marzenie. Zdjęcia przecudne. Wyobrażam sobie jakie cud zaprezentujesz z Wadi Rum. Petra jest jednym z najbardziej fascynujących zabytków Jordanii. To zachwycające miejsce, które urzeka i pobudza zmysły. Jestem nią oczarowana. Wyjątkowym i ciekawym miejscem do robienia zdjęć jest Al Siq, długi wąski wąwóz, którego stromo wznoszące się ściany prawie zasłaniają słońce, co stanowi dramatyczny kontrast z nadchodzącą magią. Och, bardzo chciałabym wrócić do Petry i odświeżyć swoje wspomnienia.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Też jestem zachwycona, uważam, że Petra i Wadi Rum to jedne z najpiękniejszych i najbardziej niezwykłych miejsc w jakich byłam. Tam naprawdę natura pokazała co potrafi, momentami zachwyca tak bardzo, że ciężko złapać oddech. Nigdy tego urlopu nie zapomnę, przenigdy.
UsuńMoc przeserdecznych pozdrowień, dobrego tygodnia.
Cudne jest tam wszystko, kształty skał ich kolory tworzące piękne wstęgi. Miejsce zaskakuje pięknem, architekturą i magiczną scenerią. Nie dziwię się, że będąc tam poczułaś wiele pozytywnych emocji. Czuje się je nawet czytając bloga i wcale się nie dziwię. Jedno z najpiękniejszych miejsc na Świecie. Ciszę się, że udało Ci się spełnić Twoje marzenie. Pozdrawiam serdecznie i czekam na Wadi Rum :)
OdpowiedzUsuńPetra jest przecudna i jestem ogromnie wdzięczna losowi, że mogłam zobaczyć te cudna na własne oczy. Tam naprawdę można się przekonać, że na świecie nie ma nic piękniejszego niż to, co stworzyła natura bo tam ogrom cudów prawie powala na kolana. Człowiek patrzy i nie wierzy w to, że na świecie są takie miejsca, pomimo tego, że jest świadomy ich istnienia.
UsuńSerdeczności. Dziękuję za cudowne słowa.
Pięknie... I chyba więcej słów nie trzeba. I pięknie mieć marzenia, które się spełnia. Życzę wciąż nowych do spełnienia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. W kwestii spełniania marzeń zrobię wszystko co w mojej mocy. Uściski.
UsuńSłowami nie da się opisach zachwytu. Zdjęcia cudowne.
OdpowiedzUsuńW pięknym miejscu łatwo o cudne zdjęcia. Wszystkiego dobrego.
UsuńWcale się Tobie nie dziwię. Spełnianie marzeń to najpiękniejsza w życiu rzecz. A już takie marzenie dojrzewające latami jest piękne samo w sobie, a co dopiero mówić o jego spełnieniu. Złapane pod powiekami widoki będą nam towarzyszyć aż do końca. I choć nieważne, czy to piaski pustyni czy przydomowy ogródek, to jednak są takie marzenia, których spełnienie powoduje zdecydowanie szybsze bicie serca i większą adrenalinę, a to wow sprawia, że aż nas roznosi z radości. Te chwile szczęścia to najważniejsze, co nas może spotkać w życiu. Cieszę się razem z Tobą, że się udało spełnić TAKIE marzenie.
OdpowiedzUsuńO tak, tym bardziej że miewałam chwile kiedy wątpiłam w to, że uda mi się zobaczyć Petrę, zwłaszcza w tych czasach niedawnych spowodowanych wiadomo czym. Wyczekane i wytęsknione marzenia uszczęśliwiają jeszcze bardziej. Uściski.
UsuńTak, to prawdziwa uczta! Trudno opisać ją słowami, więc pozachwycam się w ciszy...
OdpowiedzUsuńTakie emocje to wielka zaleta, szczególnie podróżnicza, pozwalająca dogłębnie przeżywać piękno historii i przyrody. Też bym tak miała! A ile tych emocji przechodzi na czytających! I to też jest piękne!
A o widokówki się nie martw. Przyjdą lub nie, wszystko będzie ok. Szkoda tylko Twego czasu i kasy.
Całusy:)))
O staraconych pieniądzach nie myślę w ogóle bo kwota nie była aż tak zawrotna żeby się nią przejmować. Cieszyłam się bardzo mogąc wysłać te widokówki i wyobrażałam sobie jak cieszą się Ci, którzy je dostaną. Naklejałam znaczki na poczcie, tam też te widokówki zostawiłam, nie wrzuciłam ich do jakiejś przydrożnej, może nigdy nie opróżnianej skrzynki na listy. Jest smutek...
UsuńRobi wrażenie. A co dopiero musi być na żywo... <3
OdpowiedzUsuńNa żywo to jest sztos!
UsuńMiejsce jak z bajki, a jednak prawdziwe, Część zrobiła natura skończyli ludzie, wymagało to tylko mnóstwa czasu.
OdpowiedzUsuńMyślę, że to co zrobiła natura jest dużo piękniejsze a dzieło ludzi jest poprostu bardziej znane
UsuńCzy ja Ci kiedyś mówiłam, że Cię kocham? Za tę radość Twoją, za spontanicznosć <3 i tęsknię przeogromnie za naszymi pogaduchami. A pocztówka nie dotarła niestety i wiem co czujesz, bo zobacz ile moich do Ciebie nie dotarło :(
OdpowiedzUsuńPamiętam jak reagowałaś na mój srovidowy optymizm hi hi hi, ta spontaniczność i radość pochodzą chyba z tego samego źródła :)
UsuńKocham Cię i też tęsknię.
Fajnie ze spełniłaś swoje kolejne marzenie. Chyba nje ma nic lepszego niż właśnie spełnione marzenia... Tyle co ludzi tyle marzeń... Fajnie mi się z Tobą wędrowało tu po Peterze, ale powiem szczerze że w końcu w realu chciałabym to miejsce zobaczyć, bo wirtualne już się tam nachodziłam :)
OdpowiedzUsuńPięknie i czekam na kolejną odsłonę :)
Pozdrawiam z desczowej Norwegii...
Kiedyś i Ty tam dotrzesz, jestem o tym święcie przekonana. Petra smakuje dużo bardziej właśnie kiedy jest wyczekana, sama zobaczysz 🙂. Uściski Anulka.
UsuńMam taką nadzieję :)
UsuńWidoki rzeczywiście bardzo znane. W końcu uznawane za chyba największą atrakcję tamtego rejonu, więc nic dziwnego. Mnie zniechęcają upały od zwiedzania tamtych rejonów. Zdecydowanie wolę chłód.
OdpowiedzUsuńWidoki niezapomniane ale faktycznie gorąco, ja akurat lubię zatem byłam przeszczęśliwa. Pozdrowionka.
UsuńZdecydowanie nie jestem na czasie z tym, co się u Ciebie dzieje. Ostatnio u Ciebie na blogu byłam chyba jeszcze przed Twoim wyjazdem i wówczas jeszcze nie wiedziałam dokąd. Jordania! W życiu bym nie zgadła. Obstawiałam raczej Stany.
OdpowiedzUsuńPetra to jest jedno z tych miejsc, o których wiem, że istnieją, rozpoznałabym je na każdym zdjęciu, ale jednocześnie trudno mi uwierzyć, że naprawdę można tam być i zobaczyć ten cud na własne oczy. A jednak. Byłaś tam. Widziałaś. I jeszcze przywiozłaś na pamiątkę zdjęcia. Zazdroszczę.
Stany może za rok, póki co za dużo zachodu z testami a ja nie jestem zaszczepiona i testować się nie zamierzam :). Jordania to był sztos i taki trochę inny świat, mam wrażenie, że wróciłam z innej czasoprzestrzeni i czasem nie dowierzam, że naprawdę tam byłam :).
UsuńTeż Ci zazdroszczę wiecznej Majorki :)
Oszałamiające widoki! Wszelkie inne komentarze będą raczej zbędne. Będąc w takim miejscu na żywo, chyba popłakałabym się ze wzruszenia ;)
OdpowiedzUsuń