11/07
2022
2022
Wszystko zaczęło się w Ammanie
Długo się zastanawiałam od czego zacząć serię jordańskich wspomnień. Czy najlepsze, czyli Petrę i Wadi Rum zostawić na koniec czy zacząć z przytupem od tego, z czego Jordania najbardziej słynie. Myślę, że fajnie rozpocząć od Ammanu, bo to tutaj wszystko się zaczęło i wszystko się skończyło. Wielokrotnie spotkałam się z opiniami, że w Ammanie nic nie ma, a większość przylatujących do Jordanii turystów w ogóle pomija jordańską stolicę, nie odwiedzając nic więcej oprócz lotniska.
Ja o Ammanie mogłabym dużo, w skrajnych słowach i emocjach. Gdybym jednak musiała opisać to miasto jednym słowem, to chaos nadaje się do tego idealnie bo świetnie odzwierciedla to, co tam się dzieje. Widziałam już kilkakrotnie rozgardiasz dużych azjatyckich miast i chociaż do wielu rzeczy powinnam już być przyzwyczajona, to i tak Amman trochę mnie zaskoczył. Nie będę tutaj kłamać, że to jest czyste, spokojne i zadbane miasto, bo nie ma nic z tych rzeczy - pomijając oczywiście najbogatsze dzielnice, zamieszkane przez dyplomatów, polityków, przedsiębiorców, wykształconych Jordańczyków i obcokrajowców. Centrum miasta to nieustający tłok oraz niekończący się sznur samochodów a co za tym idzie improwizowana mielodia dziesiątek klaksonów, bo bez ich używania jordański kierowca nie umie przecież żyć.
Amman to miasto ulicznego jedzenia, straganów i bałaganu który nie robi wrażenia na nikim oprócz turystów. Myślę, że specyfikę miasta najlepiej widać w kontrastach - z zaśmieconej ulicy można wejść do klimatycznej kawiarni, której nie powstydziłyby się największe europejskie stolice. Z chłodu eleganckiego butiku można raźnym krokiem przejść w śmierdzącą padliną ulicę sklepów mięsnych, gdzie na wystawie wiszą korpusy zwierząt a w wielkim pojemniku leżą baranie głowy - to jest chyba moje najgorsze jordańskie wspomnienie...
I pomimo tego, że Amman mi się spodobał to nie będę ukrywać, że nie jest to miasto dla każdego. Ja mam trochę skrzywiony gust, w dziedzinie turystycznych atrakcji też. Rozumiem doskonale, że nie każdemu sprawia radość spędzanie czasu przy dzbanku miętowej herbaty i przyglądanie się zwykłej niezwykłej codzienności, niezwykłej bo nieznanej. Nie przeraża mnie small talk, a już w ogóle w przypadku, kiedy znajomość angielskiego u mojego rozmówcy ogranicza się do welcome in Jordan, po czym do rozmowy oboje włączamy ręce. W ogóle moim zdaniem gestykulacja w większości krajów jest niedoceniana, pomijając oczywiście Hiszpanów i Włochów, dla których jest obowiązkowym elementem każdej konwersacji.
Najbardziej znane atrakcje Jordańskiej stolicy są również najładniejszymi z odwiedzonych przez nas miejsc. W samym centrum miasta znajduje się teatr rzymski a nieco dalej, tzn wyżej, położona jest cytadela, skąd roztacza się niesamowity widok na współczesny Amman, wzgórza miejskie zabudowane kaskadowo i wspomniany przeze mnie wcześniej teatr rzymski. Droga do cytadeli to wieczna wspinaczka, jak nie po stromych uliczkach najstarszej części miasta to po jeszcze bardziej stromych schodach. Ale za to z góry świetnie widać ogrom miasta i ciągnące się po horyzont zabudowania.
Z racji tego, że w Ammanie nie ma spektakularnych atrakcji ani budowili znanych na cały świat, nie jest tajemnicą, że większość turystów zna Amman wyłącznie za sprawą lotniska. Mnie po krańce uszu uszczęśliwił fakt, że mogę popatrzeć jak żyją inni, jak spędzają dzień, co robią i co mają w swoich siatkach z zakupami. Zaglądanie ludziom w okna, wścibianie nosa w ciasne uliczki i zakamarki, wyszukiwanie detali wyróżniających Amman od innych odwiedzonych przeze mnie miast, wsłuchiwanie się w dźwięki codziennego życia - wszystko to sprawiło, że Amman zapisał się w moich wspomnieniach ciągiem dobrych słów ( pomijając jedynie ten syf ). Takie coś bardzo lubię, nie inaczej było i tu.
Petra ofiarowała mi wrażenia największej wartości, podobnie Morze Martwe i pustynia Wadi Rum. Czas spędzony w Ammanie był zwyczajny, normalny w swym szaleństwie i chociaż wmieszanie się w tłum było niemożliwe bo zauważali nas wszyscy, to nie wydarzyło się tutaj nic nadzwyczajnego. I właśnie ta nuda i zwyczajność były w tym wszystkim najfajniejsze. Mieszanka widoków, zapachów i dźwięków, która odbiła się wyraźnie na mapie moich wspomnień, pozwalając przywołać w pamięci ten wyjątkowy czas.
Bardzo świetny wpis! Zdjęcia dokładnie pokazują tę miejscową egzotykę i swoistą kulturę. Trochę jej doświadczyłam w Agadirze w Maroku. Tam też świat kontrastów. Dla nas zupełnie inny, więc niezmiernie ciekawy. Też mi się to podobało. A swoją drogą nasze służby kontroli budowlanej, zagospodarowania przestrzeni, sanepid i jeszcze wiele, wiele innych miałyby wyżywanie!!! A dla nich to normalność. Mniej stresu i fajnie!
OdpowiedzUsuńSuper zaczęłaś tydzień, przynajmniej dla mnie. Pozdrowionka:)))
Znam marokańskie kontrasty ale wiesz co? Tam to wszystko było i tak przyjemniejsze dla oka i takie bardziej egzotyczne. W Ammanie widziałam egzotykę w trochę mniej zachwycającym wydaniu ale i tak było fajnie, chociaż od ekscytacji dalekie. Dziękuję za przemiły komentarz. Buziaki.
UsuńFajny wpis, wyobraziłem sobie to co opisałam, myślę że dla mnie byłoby to niesamowite gdybym odwiedził Jemen. Ale z herbatą z miętą też mógłbym obserwować miejscowych, choć na pewno byłoby to dla mnie szooook 😊
OdpowiedzUsuńAmman trochę szokujący jest, nie będę kłamać, że nie ale przez ten szok kulturowy również ciekawy. Dla turystów z Europy ta odmienność jest atrakcją :)
UsuńBardzo ciekawa relacja! Ciekawe miejsce, warte zobaczenia, chociaż faktycznie, kontrastów nie da się ukryć :)
OdpowiedzUsuńKontrasty są bardzo widoczne, nawet nie trzeba ich szukać. Muzułmańskie kraje mają to do siebie, że zaskakują i zdumiewają, Europa pod pewnymi względami to zupełnie inny świat. Ale od tego właśnie są urlopy, żeby pożyć trochę innym życiem...
Usuńprzypomniał mi się Kair z podobnym chaosem, architekturą i kolorami miasta...ciekawie bardzo to ujęłaś, trudno w takim rozgardiaszu byłoby żyć ale jako ciekawostka turystyczna czemu nie! uwielbiam taka mocna herbatę z dużą ilością mięty i bardzo słodką, tez piłam na ulicach egipskich..pycha! czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńKair powtarza się tu często w komentarzach zatem faktycznie coś musi w tym być, nie byłam ale wierzę Wam na słowo :). Miętowa herbata to mój przysmak, znałam ją już z Maroka, koniecznie gorąca i z dużą ilością niezdrowego cukru :)
UsuńTo mamy znów podobnie, bo ja tez lubię slow zwiedzanie, popijanie, próbowanie i obserwowanie, nie cierpie zwiedzac z przewodnikiem i gonić za parasolką, by się nie zgubić.
OdpowiedzUsuńKażde miejsce na świecie jest ciekawe, bo każde ma swoją specyfikę. Cudnie tam!
Ja też zorganizowanym wycieczkom mówię stanowcze nie, mogę sobie wyobrazić z jakim wróciłabym niedosytem :). A świat jest cudny bo różnorodny, trzeba robić wszystko żeby poznać jak najwięcej jego barw.
UsuńCzęść kochana, długo mnie nie było, dziadowski covid mnie dopadł... Cieszę się, że jestem na Twoim blogu!!!! W mig poczułam się jak w domu. hehe Ja się cieszę, że akurat Ty masz taki gust w podróżach, dzięki Tobie poznaję świat z bardzo ciekawej strony. Moim zdaniem to niesamowite, że cieszysz się obserwacją ludzi, tego, jak żyją. Nie ma tylko leżenia na plaży, jest też otwarcie na kulturę, jest nauka życia, bardzo to w Tobie doceniam. Zdjęcia bomba, czuję klimacik totalny. Pojechać tam to pewnie poczucie, jakby się było w innym świecie, nie wiem, ja już tak się poczułam, patrząc na zdjęcia, ale ja to za granicą tylko w Niemczech byłam. :D Bardzo mocno Cię pozdrawiam, dziękuję za ten post, za Ciebie! <3
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że mogłam zabrać Cię w podróż do trochę bardziej egzotycznych miejsc niż Europa :). Cała przyjemność po mojej stronie. Też czerpię przyjemność z podróżowania z bloggerami a Twoje wpisy zawsze napełniają mnie dobrocią i ciepłem, jakie płyną z Twoich słów. Uściski kochana i dużo dużo zdrówka.
UsuńRównież lubię sobie tak pochodzić po obcym mieście, dlatego lubię mieć nieco więcej czasu niż potrzebne na samo zwiedzanie. Tylko nie zawsze i nie z każdym tak można. :)
OdpowiedzUsuńAmman wygląda specyficzne (padło wyżej porównanie z Kairem - nie byłam, ale patrząc po zdjęciach coś w tym jest) i trochę groźnie, ale ma w sobie coś fascynującego. Choć do mieszkania nie za bardzo. :)
Do mieszkania to nawet bardzo nie za bardzo :).
UsuńJa na szczęście mam kogoś z kim mi się cudnie podróżuje i kto rozumie mój styl zwiedzania :).
Czasem warto tak bez pośpiechu pospacerować i delektować się miejscem łącznie z kontrastami, może właśnie dlatego te miejsca są tak interesujące i zapadają w pamięć. Zdjęcia świetnie oddają charakter tego miejsca, ale myślę że dopełniają je jeszcze dźwięki i zapachy. Niestety to już można odebrać tylko osobiście, dlatego podróże są tak fascynujące. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńNo niestety blogi to jedynie uczta dla oczu, resztę trzeba zostawić w rękach wyobraźni :). Jeśli chodzi o zapachy to Amman pod tym względem wypada raczej kiepsko, a przynajmniej centrum miasta, no ale czego można oczekiwać bo takim brudzie :)
UsuńDziękuję bardzo za komentarz, serdeczności.
Nie wiem dlaczego, ale znowu mam skojarzenia z Egiptem i Kairem,którego koloryt urzekł mnie w swojej brzydocie. Zapewne dlatego, że to jedyny egzotyczny kraj, jaki odwiedziłam (poza Libanem, gdzie byłam na krótkiej wycieczce). To co piszesz, ten brud, chaos, zgiełk, klaksony aut i obwieszone pasażerami, jak winogrono zdezelowane autobusy, kozy i osiołki obok aut na szosie, kawał batonu na środku ulicy, niewykończone domy i anteny satelitarne. Jakże miło było obserwować ten uliczny zgiełk, choć pewnie mieszkanie tam nie byłoby przyjemne. Dlatego wydaje mi się, że dobrze rozumiem twoje wrażenia i emocje. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW ogóle sobie nie wyobrażam życia w Ammanie, zresztą ja nigdzie poza Europą nie jestem sobie siebie w stanie na dłużej wyobrazić. Fajnie, że rozumiesz o czym piszę bo jeśli chodzi o jordańską stolicę to przekazanie wszystkich towarzyszących mi emocji jest trochę skomplikowane i trudne.
UsuńPozdrawiam przeserdecznie.
Bardzo fajna relacja. Pewnie nigdy w życiu się w tamte strony nie wybiorę, więc doceniam, że chociaż tak blogowo mogę się w nie przenieść :D
OdpowiedzUsuńNigdy nie mów nigdy, tym bardziej że z Polski można znaleźć naprawdę tanie loty :)
UsuńSuper relacja - lubię takie pokazujące pełen obraz, a nie tylko to co "instagramowe" :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Zawsze staram się przywozić z podróży jak najwięcej zwyczajnych zdjęć. A Instagramowi mówię stanowcze nie - nie mam, nie używam, nie lubię 😊
UsuńJak zwykle doskonała relacja. Ja też byłam zachwycona Ammanem. Nigdy nie żałowałam wizyty w tej pięknej, tętniącej życiem stolicy. Wielu uważa, że miasto jest nieciekawe, brudne, szare i jest jednym z najbrzydszych miast na Bliskim Wschodzie. Uważam, że Amman i cała Jordania to fascynująca mieszanka naturalnego piękna, ponadczasowej tradycji i dziedzictwa kulturowego. W każdym arabskim kraju omijałam szerokim łukiem jatki z mięsem. Nie potrafię patrzeć na tusze zwierzęce i nie znoszę tego smrodu. Podobnie omijam targi rybne a jeżeli już przez nie przechodzę, to zawsze do nosa mam przyłożone chusteczki odświeżające.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Też słyszałam opinie, że Amman to najbrzydsze miasto na Bliskim Wschodzie ale cóż, każdy zachwyca się czym innym. Dla mnie ta egzotyka była momentami fascynująca, chociaż akurat przy sklepach mięsnych nie :).
UsuńMoc pozdrowień, dobrego tygodnia.
Kiedy czytam Twój wpis, to pewne akapity mogłabym przypisać w całości sobie. Nie potrzebuję spektakularnych atrakcji, aby uznać miejsce za interesujące i ciekawe. Pięknie sfotografowałaś Amman. Ósme zdjęcie, gdzie na drugim planie jest miasto, a na pierwszym kamienne, zapewne starożytne bloki, to wg mnie numer 1 tej relacji.
OdpowiedzUsuńTeż mi się bardzo podoba to zdjęcie, pamiętam że byłam z siebie dumna bo znalazłam ciekawy kadr :). Egzotyczne, pozaeuropejskie kraje mają tę przewagę, że już sama odmienność architektoniczna i kulturowa jest atrakcją.
Usuńtakie miasto kontrastów, może przywoływać skrajne emocje i wrażenia. Miętową herbatkę chętnie bym tam wypiła!
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Może i Amman nie jest zachwycający ale na pewno jest ciekawy, poza tym to taki trochę inny świat.
UsuńNajbardziej zapamiętuje się życie ulicy, bycie "w środku" innego jakże odmiennego miasta, co coś niezwykłego, tu widać i czuć wszystkimi zmysłami to co jest teraz, reszta to przeszłość, aczkolwiek równie ważna i godna uwagi, ale jedno i drugie dopełnia całości - tak mi się wydaje...
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. W obserwowaniu nieznanej codzienności kryje się wiele ciekawych doznań, to dla mnie zawsze bogate żródło do tworzenia wspomnień. Pięknie to ująłeś.
UsuńCześć Monis :) czytając Twoje wspomnienia wróciły moje z Luxoru w Egipcie. Boże co tam się działo 🙈 pierwszy widok jaki ukazał się moim oczom po przebudzenu była chyba świnia, albo wielbłąd pływający w rzece Nil 🙈 dzis juz nie pamiętam co to za zwierzę bylo bo był to rok 2009 do tego brudne szyby w busie i szalony kierowca który nie patrzył ze ludzi wiezie i na przepisy na drodze tez... w sumie tam przepisow to nie ma zadnych...Ja pierwszy raz w życiu widzialm coś takiego co tam, a bylosmy jeszczew Tunezji, Maroko, Turcji i Emiratach... Ale Emiraty to zupełnie inna bajka...Myślę że w Amannie jest połowę tego haosu i syfu co w Luxorze... Z chęcią bym wróciła żeby zobaczyć czy coś się zmienilo. Mam nadzieję ze uda nam się odowedzic Jordanie, w koncu to marzenie naszego syna i żeby zobaczyć ten świat :)
OdpowiedzUsuńW Jordanii też widziałam wiele sytuacji i zachowań w ogóle dla mnie niezrozumiałych i lekko szokujących, baranie łby w kącie zakładu rzeźniczego albo na wystawie sklepu mięsnego, syf w dużych miastach gdzie śmieci i resztki np. owoców walały się wszędzie. Za to ludzie przemili, ciekawi nas i tego skąd jesteśmy. Bałam się, że tu będzie podobnie jak np. w Maroku gdzie za głupią pomoc przy parkowaniu samochodu, chociaż już prawie zaparkowaliśmy, oczekiwano zapłaty. Ktoś podbiegał, machał ręką pokazując jak parkować po czym zaczynał gadkę w stylu one euro, one euro a gdy nie daliśmy to potrafił iść za nami ulicą i dalej wyłudzać. W Jordanii nie spotkałam się z tym ani razu.
UsuńMam nadzieję, że kiedyś poczytam u Ciebie o jordańskich wspomnieniach, ba, ja jestem tego pewna!
Na zdjęciach Amman wygląda całkiem nieźle. Myślę, że podczas tak dalekich podróży, gdzie spotykamy się z zupełnie inną kulturą, warto spędzić dzień właśnie w takich zwyczajnych miejscach, aby choć zasmakować tej inności.
OdpowiedzUsuńBo Amman jest całkiem niezły tylko trochę niemożliwy do ogarnięcia rozumem :). To egzotyka na zupełnie innym poziomie ale dla mnie to zawsze atrakcja.
UsuńWspaniałe miejsce, robi takie wrażenie, że przeglądając zdjęcia myślałam tylko wooow! Dosyć egzotycznie jak dla mnie, nieznane mi zakątki świata.. ale może akurat tam kiedyś trafię :)
OdpowiedzUsuńZ Polski można znaleźć naprawdę tanie loty co akurat mi bardzo ułatwiło podjęcie decyzji gdzie lecieć na urlop :). Może Tobie też ułatwi i zobaczysz te cuda na własne oczy.
Usuńmiejsce bardzo warte odwiedzenia, takiej samotnej (lub w parze) powolnej peregrynacji po ulicach i placach
OdpowiedzUsuńW przypadku kobiet myślę, że jednak lepiej w parze, nie tylko ze względu na zainteresowanie jakie wzbudzają u miejscowych przez europejskie stroje hi hi hi, ale tak w ogóle lepiej z kimś
Usuń