2021
Urlop najlepszy pod słońcem.
Wróciłam, jak zwykle z żalem i bez najmniejszych chęci. Zanim jednak zacznę pisać poematy jak było pięknie, cudnie i wyjątkowo, chciałabym serdecznie podziękować za wszystkie dobre słowa i życzenia, zarówno te dotyczące urlopu jak też urodzinowe. To bardzo miłe, że znaleźliście chwilę na to, aby mi dobrze życzyć.
Przez ostatnie dni budziłam się widząc góry i widząc góry zasypiałam. Teraz z tych wspomnień czerpię energię na powrót do codzienności i zwykłego życia, które w porównaniu z urlopem wydaje się jakoś mało ekscytujące.
Miałam urlopowe poranne rytuały. Dzień zaczynałam klęcząc na łóżku wpatrzona w szczyty Tatr wyłaniające się z chmur i porannej mgły w tempie zbliżonym do tego, w jakim stygła mi pierwsza herbata. Budziłam się między 6 a 7 tak jakby podświadomość specjalnie budziła mnie po to, żebym niczego z tego porannego spektaklu nie przegapiła.
Fajna była świadomość tego, że niczego nie musimy a perspektywa kolejnego wieczoru przebimbanego na leżeniu w trawie ( ale z widokiem na góry ) to najlepszy możliwy plan. Po całodniowej wędrówce była to zasłużona nagroda.
Zanim wyruszaliśmy na górski szlak witałam się z owcami sąsiadów, ich rozkoszne mordki domagały się pieszczot prześcigając się w wyścigu do moich dłoni. I chociaż nie potrzebowały dodatkowej zachęty bo podchodziły reagując na zwykłe cmokanie to zawsze dostawały ode mnie na śniadanie solidną porcję świeżo zerwanej koniczyny.
Są tacy, którzy twierdzą, że jesteś tym co jesz, zatem śmiało możecie mówić do mnie oscypku. Już pierwszego dnia urlopu postanowiłam jeść minimum dwa oscypki dziennie i z apetytem się tego trzymałam. Na nazwisko miałam na urlopie Kwaśnica-Żurek bo to przez niemal cały pobyt było pierwsze kolacyjne danie w naszej ulubionej "karcmie". Nawet ostatniego dnia żartowałam z kelnerem, że przed wyjazdem podjedziemy cysterną żeby zabrać żurek ze sobą. Takiego pysznego w życiu nie jadłam i wszystkim wokół polecałam.
Przypomniałam sobie jak cudownie jest wędrować po górach i patrzeć na świat z wysoka, usatysfakcjonowana wędrówką która doprowadziła mnie na sam szczyt. Ile radości dają rozmowy z ludźmi spotykanymi po drodze i ile motywacji słowa nieznajomych, że nawet najbardziej doświadczeni miewają kryzysy. Herbata z widokiem na góry smakuje przewyśmienicie a zagryzana kanapką i pomidorem zasługuje na gwiazdkę Michelin.
Kiedyś bywałam w górach regularnie, mam na swoim koncie najwyższe i najbardziej znane polskie szczyty, niestety ostatnio częściej wybierałam trochę odmienne krajobrazowo kierunki. Żałuję i sama sobie obiecuję, że wrócę w Tatry niebawem. Serce znów szybciej bije na myśl o byciu w drodze w górę a po niej w drodze w dół.
Góry mają wielką moc. Najpierw motywują do wędrówki na szczyt a później, już tam na górze ale również i po drodze wielokrotnie zatrzymują w pół kroku i widokami, jakie oferują, zatrzymują czas.
Zazdroszczę wszystkim Wam mającym swoje urlopy przed sobą i życzę wszystkim żeby było najpiękniej jak się da. Ja na swój kolejny wyjazd muszę czekać miesiąc ale póki co nie mam zbyt dużej wiary w to, że dojdzie do skutku. Miniony rok okradł mnie ze złudzeń. Ten wyjazd miał się odbyć w marcu ubiegłego roku ale przez covidowy cyrk przekładany był już przez organizatora cztery razy. Nie zdziwiłabym się zbytnio na wiadomość o tym piątym, zdecydowanie bardziej zaskoczyłaby mnie wiadomość, że jednak jedziemy. Czas pokaże a w międzyczasie puszczę sobie płytę ulubionego francuskiego piosenkarza wyobrażając sobie, że wyjazd jednak doszedł do skutku i słucham Go na żywo. Przyda mi się taka francuskojęzyczna motywacja do sprzątania, prania i podlewania kwiatów. Witaj szara codzienności, nie będę ukrywać, że w ogóle nie tęskniłam.
Witaj po urlopie, Oscypku!
OdpowiedzUsuńPrzecudne fotki, aż chce się odetchnąć głęboko:-)
Oby tej energii z górskich szlaków starczyło Ci jak najdłużej
Niestety w powietrzu czuć już jesień w związku z czym obawiam się, że tej górskiej energii nie starczy mi na długo :). Ale zawsze zostaną wspomnienia i może też planowanie kolejnych górskich wędrówek.
UsuńZdjęcia ładne bo okolica przepiękna i szalenie fotogeniczna.
Pozdrawiam serdecznie.
Z takim entuzjazmem opisujesz pobyt w naszych górach, i w ogóle każdy Twój wpis tchnie optymizmem, że nie sposób nie czekać na kolejne wpisy. Twoja radość udziela się innym.
OdpowiedzUsuńBędzie wpis o góralskim weselu ? i nazwa knajpki serwującej ten wspaniały żurek ? Plisss ;) Pozdrawiam serdecznie :)
Wpisu o weselu nie będzie ale na pewno w najbliższym czasie wspomnę o nim przy okazji pisania o górach i minionym urlopie.
UsuńPraktycznie przez cały pobyt stołowaliśmy się w karczmie "U Chramca" w Białce Tatrzańskiej, bo mieszkaliśmy w wiosce niedaleko. Jedzenie przepyszne, wspomniany żurek to obłęd, klimatyczny wystrój, przemili kelnerzy i kilka dni w tygodniu przygrywa góralska kapela. Polecam serdecznie. Nie było absolutnie żadnej rzeczy, która mi nie smakowała.
Mam w sobie dużo entuzjazmu do pisania o górach, muszę się wyrobić póki jeszcze serce szybciej bije na myśl o wędrówkach.
Moc pozdrowień.
Jako szczęśliwie będąca przed tym cudem, jakie zowie się urlopem dziękuję za przypomnienie, że warto jeszcze dwa i pół tygodnia zagryźć zęby i wytrzymać, aby potem przez kilkanaście dni być w niebie. Haeven Dla jednego góry, dla innego morze, a jeszcze innemu dobrze w mieście. Ja czytam twoje wrażenia to czuję się, jakbym sama ich doświadczała, tak są mi bliskie. I to nietęsknienie za powrotem. Pamiętam, że lata temu lubiłam wracać do siebie, bo choć wyjazdy były wspaniałe, miło było wracać, od paru lat podróżowania ciągle mi mało, urlopu ciągle deficyt, a powroty coraz smutniejsze. Ale zawsze jest nadzieja, że za miesiąc czy dwa trafi się kolejny wypad, choćby weekendowy i uda się naładować akumulatory. Po ponad roku uwięzienia w domu, zaczęłam doceniać nawet te weekendowe wypady. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFajnie jest wracać do swoich czterech ścian, ulubionego koca i kubka na herbatę, własnych półek z książkami, ale w tych powrotach nie ma nic ekscytującego zatem moja radość trwa krótko i mija zazwyczaj w dniu powrotu do pracy. Mam wieczny niedosyt bycia w podróży, nawet jednodniowe wyjazdy przepełniają mnie szczęściem. Myślę, że miniony rok wielu z nas otworzył oczy na pewne sprawy, te dotyczące poznawania świata też. Ja np. mam jeszcze większy apetyt na podróże niż kiedyś bo wiem, że wolność w zakresie przemieszczania się nie jest takim pewnikiem za jakim ją miałam do tej pory.
UsuńUściski, pięknej końcówki tygodnia.
Piękną zajawkę nam zaserwowałaś! Toż to moje najukochańsze klimaty!!! Rozpoznaję Gęsią Szyję i inne fascynujące
OdpowiedzUsuńszlaki, dlatego z niecierpliwością czekam na Twoje poematy, ochy i achy i wrażenia z wesela również ;-))
Dodam tylko, że jesteś szczęściarą, bo właśnie wróciłaś z urlopu, a już w perspektywie czeka kolejny wyjazd... oczywiście życzę, by doszedł do skutku!
Serdeczności ;-))
Anita
Rusinowa Polana i Gęsia Szyja to był nasz pierwszy dzień w górach. Po weselu potrzebowaliśmy czegoś łatwego na rozruch. Zbyt długo nie byłam w Tatrach i teraz przypomniałam sobie jaka to cudowna pasja, nie mogę przestać myśleć o kolejnych wędrówkach. Było przecudownie a widoki zachwycały tak, że wielokrotnie miałam gęsią skórkę a w oczach łzy szczęśliwości :). Wiem, że mnie rozumiesz, pamiętam Twoje tatrzańskie wpisy, nawet je sobie czytałam przed urlopem.
UsuńWszystkiego dobrego Anitka, wielu powodów do uśmiechu.
U mnie już końcówka urlopu i uwielbiam uczucie "nic nie muszę", ale przyznaję, że już ciągnie mnie trochę do pracy ;) A góry? Chyba mogłabym podpisać się pod Twoim postem, kocham je ogromnie :)) Zdjęcia cudowne :)
OdpowiedzUsuńAle jak to ciągnie Cię do pracy? W ogóle tego nie pojmuję? :).
UsuńDziękuję za komplement dotyczący zdjęć ale sama wiesz jak to jest, w górach nie potrzeba wiele żeby być mistrzem fotografii :)
Zazdroszczę widoku Tatr po przebudzeniu. :)
OdpowiedzUsuńJa się trochę Tatr obawiam, bo boję się ekspozycji, ale trasy bez chyba też istnieją. A widoki cudowne. ;)
Myślę, że w górach każdy znajdzie coś dla siebie, można przecież spacerować dolinami i podziwiać z dołu górskie szczyty. Polecam Ci też Kasprowy Wierch bo niby wysoko ale wchodząc i schodząc w ogóle się tego nie czuje bo nie ma dużego pochyłu, za to widoki przekozackie. Na pewno znajdziesz coś dla siebie jak już się zdecydujesz, przecież to nie muszą być Tatry :).
UsuńChodzenie po dolinkach to nie to samo. :D Pochylenie to nic strasznego, najwyżej się bardziej zmęczę - ekspozycje są trudne do przejścia. ;)
UsuńJednak te tatrzańskie widoki kuszą bardziej niż Karkonosze czy Beskidy.
Tęsknię za takimi widokami...
OdpowiedzUsuńJa też...
UsuńBajeczne, bajeczne widoki!!! Dziękuję za tę zdjęciową ucztę!!!
OdpowiedzUsuńZ tymi oscypkami zgrałabyś się z moim synem, on też zawsze od nich zaczyna, a potem ciągle się raczy. Szuka ich w każdym miejscu - ostatnio był zawiedziony, bo na jarmarku w Koninie ich nie znalazł. Chyba zostaną mu tylko marketowe.
Super, że odpoczęłaś, ale w takich okolicznościach przyrody, to nie trudne.
Przyjemności na każdy dzień, z takimi wspomnieniami łatwiej żyć!!!
Ja raczej marketowych nie kupuję. Na szczęście mam kolegę, tego od góralskiego wesela, który regularnie jeździ do Polski i nam przywozi oscypki robione przez sąsiada.
UsuńUrlop był przecudowny, co tam przecudowny, idealny był!
Udanego weekendu, moc pozdrowień.
Te Góry nazywam Najpiękniejszymi Górami Świata. Chodzę po nich ponad 40 lat..... także w ubiegłym tygodniu chodziłam ale juz tylko po dolinkach.
OdpowiedzUsuńCieszę się że i Ty jesteś w nich zakochana!!!
Dla mnie najpiękniejsze to chyba Dolomity ale Tatry są zaraz po :). Ale kto wie czy po kolejnej tatrzańskiej przygodzie nie będą prowadzić w rankingu gór. Może się gdzieś minęłyśmy w zeszłym tygodniu? :)
UsuńBardzo możliwe - byłam w Tatrach od 15 go 21 sierpnia. Chodziłam po Strązyskiej, Kalatówkach, Małej Łące, Kościelskiej i Przysłopie Miętusim - no i codziennie po drodze pod reglami. A mieszkałam na Skibówkach w pobliżu Sanktuarium...
UsuńJa byłam od 13 do 23 sierpnia ale w żadnym z podanych przez Ciebie miejsc. A mieszkałam na wsi niedaleko Białki i Bukowiny. No ale tak czy siak byłyśmy blisko siebie :)
UsuńSwój urlop przeleżałam plackiem chora, ale za to w Amsterdamie😂 między jedną i drugą pracą. Ehhh góry. Tam się wszystko zaczęło, zaczęliśmy się my. Każde wakacje spędzaliśmy w górach, a teraz dopadło nas płaskie i mogę się tylko zachwycać Twoimi fotami😉
OdpowiedzUsuńPłaskie też może być fajne. I chociaż bardzo od gór odmienne to zachwyca w inny sposób. "Zaczęliście" się w górach, żyliście nad morzem - geograficznie macie rozmach, nie ma co :). Ale miłość piękna jak mniemam.
UsuńGeograficznie mieszkaliśmy kiedyś z rozmachem na dwóch różnych kontynentach😂 przez 12 lat😂😂😂
UsuńI dobrze! Trzeba mieć rozmach w życiu, rozmach i odwagę :)
UsuńBudząc się rano w pokoju z widokiem na góry, można jakoś przeboleć te tłumy ludzi przewalające się przez Tatry. Jak oglądam twoje zdjęcia, to włączają się tylko dobre wspomnienia. Jednak góry mają niesamowitą magię :-)
OdpowiedzUsuńTłumów komentować nie będę, dobrze tylko że nie wszędzie. Byłam już tak Tatr spragniona, że było mi wszystko jedno czy będą tłumy czy nie. Na szlakach tłumów się nie czuło, jedynie ich kumulację w puktach najbardziej strategicznych. Słyszałam, że najbardziej okupowane było Morskie Oko i Gubałówka a te miejsca już znamy i nie mieliśmy ich w planach. W dodatku mieszkaliśmy na wsi zatem już w ogóle cisza, spokój i luz.
UsuńUrlop miałaś przecudny i niezapomniany. Zaraziły Cię góry i będziesz za nimi tęsknić:)
OdpowiedzUsuńJuż tęsknię okropnie. I to nie tylko za górami ale w ogóle za tym idealnym urlopem na spokojnej góralskiej wsi.
UsuńUściski.
Mówisz i masz...Monis to jakaś telepatia :) piękne zdjęcia z cudownych miejsc. Nigdy nie byłam w Tatach, moze kiedy dojedzie do tego że i tam trafię. Co te wyjazdy z nami zrobiły, ciężko nam bez nich żyć jak rybie beż wody. Zazdroszczę Ci Twojeg kolejnego wyjazdu, a i ciesze się ze masz taką możliwość. Też bym chciała się gdzieś wyrwać w listopadzie jak już deszcze przyjadą ale to raczej nie realne będzie. Na chwilę obecną w każdy weekend gdzieś jesteśmy tu w Norwegii bo mamy południowe temperatury i aż wierzyc się nke chce że takie tu są. Ja mocno doładowała się wakacjami w kraju i w następnym roku tez bym chciała zobaczyć naszej Polski bo jest tam co podziwiać :)
OdpowiedzUsuńAnia! Nie mogę uwierzyć, że nie byłaś w Tatrach. Musisz to jak najszybciej nadrobić bo z pewnością będziesz zachwycona. Kto raz pojedzie w Tatry nie może już bez nich żyć. U mnie od kilku dni ciepło i słonecznie zatem odzyskałam nadzieję na piękną jesień. Uściski.
UsuńRusinowa Polana i Gęsia Szyja! Poznaję:) Byłam tam w bardzo miłym towarzystwie, wiąże się z tym fajna przygoda, miło wspominam.
OdpowiedzUsuńDzięki za piękne zdjęcia naszych pięknych polskich gór:)
Też byłam na Rusinowej Polanie i Gęsiej Szyi w miłym towarzystwie. Najmilszym :). I mam fajne wspomnienia. A nasze góry są przecudowne! Każde!
UsuńMatko, ale cudne widoki ❤
OdpowiedzUsuńNa żywo powalają na kolana!
UsuńJakie piękne widoki. Tatry mają niezaprzeczalny urok. Warto tam wracać. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńZgadzam się z każdym powyższym stwierdzeniem. Serdeczności.
UsuńTy już po urlopie, a ja właśnie kończę pakowanie przed wyjazdem roku. Bo właściwie od początku tej całej pandemicznej rzeczywistości, dopiero teraz wyjeżdżam w poważniejszą podróż, niż tylko jednodniowe wycieczki po Majorce. I szczerze mówiąc nie wiem, jak to będzie, bo trochę się odzwyczaiłam :D
OdpowiedzUsuńTrochę zazdroszczę Ci tych Tatr, bo ja już dawno nie byłam i jak piszesz o tych owieczkach i szczytach wyłaniających się z mgły, to aż buzia sama się uśmiecha.
Pozdrawiam
Jestem ciekawa Twojej destynacji i przeciekawych, powyjazdowych opowieści.
UsuńCudnego urlopu, niech będzie pięknie i niezapomnianie.
Było cudownie. Wciąż jeszcze nie mogę się ogarnąć po powrocie :D
Usuń