Czytam, więc jestem, uwielbiam się przemieszczać, i nie ważne czy samolotem, czy rowerem,zapamiętywać chcę - sercem i aparatem, a żyć nie mogę bez książek, podróży, roweru, spacerów, rozmów i moich licznych pasji. Dzięki hektolitrom herbat wszelakich wypijanych codziennie trzymam się jakoś w pionie:)

W razie pytań lub chęci kontaktu: malamo@op.pl :)

Warto przeczytać


3/04
2020

Początek wiosny na rowerze

W ostatnim czasie wypróbowałam wiele sposobów radzenia sobie z bezsilnością. I z bezczynnością. Wychodzenie z domu to najlepsze co mogę sobie w tej chwili zaoferować i cieszę się tym bo wiem, że dla dużej części Europy wyjście teraz z domu to przywilej.


Większa niż zazwyczaj ilość wolnego czasu oraz ograniczone możliwości jego wykorzystania sprawiły, że rower jest najczęściej przeze mnie wybieraną formą ucieczki od wszelkiego zła tego świata. Skłamałabym pisząc, że ostatnio jeżdżę dużo a przede wszystkim byłabym nieprzyzwoicie skromna bo w ostatnim czasie jeżdżę jak szalona. Rower na stałe wszedł w codzienny harmonogram i jest regularnie przeze mnie praktykowaną, w zasadzie jedyną formą rozrywki i okazją do wyjścia z domu. 


W tych dniach las daje mi wszystko a ja bez skrupułów czerpię z tego tyle ile się da. Po przebudzeniu pierwsze co robię to patrzę w okno z wielką nadzieją, że zobaczę jasność i słońce. I chociaż powietrze jest dosyć chłodne to raz na jakiś czas gdzieś tam w głębszym oddechu można poczuć nadzieję, że cieplejsze dni są blisko. Las jeszcze nie pachnie najpiękniejszym ze swoich zapachów ale prześwitujące przez drzewa słońce cieszy tak czy siak. 


Z każdym kolejnym dniem utwierdzam się w przekonaniu, że ucieczka do lasu to najlepsze co mogę w tej chwili dla siebie zrobić. Nigdzie indziej teraz nie bywam a w lesie codziennie. I nie, że na chwilę bo nawet sportowa aplikacja jest zdumiona i regularnie wysyła mi wiadomości o kolejnych pobitych rekordach. Sama jestem w szoku zatem co się dziwić Endomondo.



Ostatnie dni uświadomiły mi, że wcześniej nie do końca zdawałam sobie sprawę jak wiele mam i mogę. Jak widać ograniczenie wykonywania na pozór tak błahej czynności jak wychodzenie z domu potrafi przewartościować wiele spraw, zburzyć system wartości i skonstruować go w nowej wersji. Pozmieniałam daty zaplanowanych urlopów na jesień ale z każdym dniem coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że pewnie i te jesienne będę musiała anulować. Przekonałam się, że chichot losu może być głośny i donośny i długo odbijać się echem.


Ostatnie dni są trudne i dziwne dla nas wszystkich. Ja też doświadczyłam wielu skrajnych emocji a był czas, że to co czułam mogłabym wyrazić naprawdę pofalowaną sinusoidą. Prawda jest taka, że nie mamy innego wyjścia jak tylko czekać na koniec, i niech tym końcem nie będzie koniec świata. Przeczytałam kiedyś zdanie, że ludzie uważają się za królów świata, dlatego los dał nam koronę. Od siebie dodam, że rzeczywistość natomiast pokazała co możemy sobie z tą władzą zrobić i w której części ciała ją ulokować.


Pomimo mojego lekkiego przerażenia obecną sytuacją, bo w najczarniejszych scenariuszach nie przypuszczałam, że kiedyś przeżyję coś takiego, czekam cierpliwie aż wszystko minie. Wszystkie inne odczucia temu towarzyszące są bezskuteczne bo tak naprawdę oprócz czekania i nadziei, że Świat szybko stanie na nogi nie mogę zrobić nic więcej. Zatem po co się dołować. W planowaniu też jestem ostrożna może dlatego, że gdzieś tam mam w perspektywie kilka rzeczy, które mam nadzieję dojdą do skutku. A jak nie dojdą to trudno bo teraz codzienność dała mi nauczkę i przewartościowała mnóstwo spraw.



Las ratuje mnie z opresji i trzyma w pionie w ten dziwny czas. Zawsze doceniałam fakt, że mam go tak blisko i regularnie pisałam tutaj o radości i szczęściu jakie mi daje w połączeniu z rowerem. Teraz doceniam ten "mój" las jeszcze bardziej. Za sam tylko fakt, że jest.



Unikam ludzi ale za to jeszcze bardziej niż w normalnych czasach ciągnie mnie do drzew aczkolwiek powiem Wam, że musiałam sobie wypracować trochę inne niż zazwyczaj trasy bo na tych najczęściej przeze mnie uczęszczanych panuje niespotykany tłok. Nie mam już wyboru i nie mogę być wybredna w kwestii wybierania miejsca na książkę czy herbatę bo prawie wszystkie są zajęte. Tak mi się automatycznie zaplanował dzień i utrwaliła nowa sytuacyjna rutyna, że na rower najczęściej wychodzę między dziesiątą a jedenastą. Podobny plan na dzień ma jeszcze wiele osób dzięki czemu, aby unikać tłumów, odkryłam fajnie ze sobą połączoną sieć nowych ścieżek
 i herbaciano-książkowych zakamarków.


Na szczęście dopisuje pogoda i jest cudownie ( dla mnie jako rowerzystki, w zaistniałej sytuacji cudownie oznacza bez deszczu i bez wiatru ). Niech Was nie zmylą te słoneczne zdjęcia i błękit nad głową, bo często towarzył temu chłód a ja jeździłam w czapce i rękawiczkach. Słońce co prawda ocieplało atmosferę ale jednak sześć stopni to nie jest wiosna. Z resztą po zdjęciach widać, że wiośnie w tym roku się nie spieszy i jak sobie oglądałam zeszłoroczne wiosenne zdjęcia to o tej porze było zdecydowanie bardziej zielono.


 Jeden z moich ulubionych kiedyś zespołów miał rację - oprócz błękitnego nieba nie potrzebuję teraz nic więcej a niebo w połączeniu z przyrodą i rowerem sprawia, że czuję się szczęściarą. W lesie zdecydowanie łatwiej przeczekać ten zły czas bo tam, na przekór wszystkiemu, życie płynie tak jak by nic się nie wydarzyło. W lesie odnajduję spokój i bardzo teraz cenioną i potrzebną normalność oraz wiarę w to, że jeszcze będzie przepięknie. Bo spokój, nadzieja i emocjonalna równowaga zyskały teraz na wartości i są towarem deficytowym. Mam nadzieję, że jak już otworzą się drzwi naszych domów oraz granice państw to nam wszystkim otworzą się serca i oczy. Możliwe, że już nic nie będzie tak samo ale może właśnie o to w tym wszystkim chodziło...

Komentarze

  1. Wielkim darem chyba dla człowieka jest możliwość cieszenia się z małych rzeczy, niezwykle przydatną taką właśnie zaletą jest to co obecnie mamy wokół siebie a wiec nie wiele w porównaniu innymi wiosennymi okresami w poprzednich latach. W końcu w naturze człowieka jest wolność i wolna wola, która obecnie jest mocno ukrócona, dlatego ja z kolei poza czekaniem czaje się ukradkiem od kilku dni na kilka wolnych chwil w czasie nadchodzącego weekendu, w nadziei że i ja odwiedzę mój skrawek lasu, w końcu tam może poczuje się nieco bezpieczniej, choć to chyba tylko złudzenie.
    Piękne zdjęcia, miło się to wszystko czyta i ogląda, z nadzieją… pozdrawiam i życzę coraz to bardziej kolorowych wiosennych dni, w sercu i nie tylko… :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie idź do lasu, tam nic się nie zmieniło :). No może tylko jest bardziej zielono niż jeszcze jakiś czas temu, ptaki ćwierkają wesoło. Poza tym życie w lesie płynie po swojemu i można chociaż na chwilę zapomnieć o szaleństwie dookoła. Nawet jeśli to tylko chwilowe to i tak warto przewietrzyć głowę :).
      Dobrych i spokojnych dni ( w lesie też ).

      Usuń
  2. Przyroda robi swoje i nie interesuje jej jakiś tam wirus. Dobrze, że ją tam masz, bo rzeczywiście to ogromna odskocznia i pociecha. Żeby to ona wiedziała (a może wie), jaką dobrą robotę robi, szczególnie teraz, w tych nienormalnych czasach. Też jeżdżę, relaksuję się i grzecznie czekam na lepsze czasy, bo kiedyś przecież przyjdą!!!
    Zdrówka:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze lubiłam naturę i ją doceniałam więc w sumie teraz niewiele się zmieniło oprócz tego, że bywam w lesie niemal codziennie. Tam jest jakoś normalnie i spokojnie.
      Pewnie, że lepsze czasy przyjdą tylko kiedy? Ze wszystkich rzeczy najbardziej to chyba chciałabym wiedzieć kiedy wróci normalność bo ta niewiedza jest chyba najgorsza. No ale najważniejsze, że się nie nudzę i póki co cieszę się z "wolności". Przesyłąm Ci moc pozdrowień i obu nam życzę szybkiego nadejścia lepszych dni.

      Usuń
  3. W tych czasach każdy przejaw wolności jest prawdziwym luksusem. Zazdroszczę wiatru we włosach, widoków i tego uczucia wolności jakie daje rower. Po Śląsku jeżdżenie rowerem to średnia przyjemność, a do lasów zakaz wstępu.Te wszystkie zakazy są uciążliwe, ale jeśli to ma pomóc to jednak siedzę w domu. Pozdrawiam serdecznie, trzymaj się zdrowo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też przestrzegam zakazów chociaż niektóre wydają mi się absurdalne. Moje rowerowe wycieczki to jedyne wyjście z domu a jak nie jadę nigdzie to siedzę grzecznie w domu. Nie zawsze jest łatwo no ale co zrobić? Są tacy, którzy mają gorzej. I nieważne jak bardzo się cieszę z tych wolnych dni, możliwości zarywania nocek na czytaniu, nieograniczonego czasu na to wszystko, na co kiedyś go brakowało...bo najbardziej brakuje mi normalności, pracy i codziennych obowiązków. Chciałabym też wierzyć w to, że koniec wirusa jest bliski...
      Zdrówka i pogody ducha na ten dziwny czas.

      Usuń
  4. Mogę tylko poczuć to co Ty :)
    Zakaz wejścia do lasu, parku. Mogę tylko podziwiać skrawek lasu z VII piętra na moim balkonie.
    Stałam dzisiaj w słoneczku i dostrzegłam na trawniku całe kolonie stokrotek.
    Łezka zakręciła mi się w oku, bo moja Ania zawsze mówiła: Mamo, jak są stokrotki, to już wiosna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ania miała rację z tymi stokrotkami...
      Dla mnie wiosna zaczyna się wtedy kiedy pojawiają się motyle.
      Uściski.

      Usuń
  5. A teraz nie mogę pojechać nawet na miejsce Jej spoczynku, by zaświecić znicz i zawieźć wielkanocny stroik :(
    To sporo kilometrów, a patrole zatrzymują samochody z inną rejestracją, niż miejscowa...
    Tak strasznie mi smutno...
    Droga Mo. ciesz się wycieczkami rowerowi, bo u nas już nie można...
    Wszystkiego dobrego Kochana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się tymi wycieczkami bardzo bo rower to mój jedyny kontakt z tym światem "poza domem". Dzisiaj z tej radości przejechałam 43 km.
      Trudny to jest czas dla nas wszystkich, dla każdego z innego powodu. Znam takich, którzy z powodu wirusa nie mogli nawet pożegnać swoich bliskich, którzy odeszli na zawsze...A to musi być ogromny ból.
      No nic, musimy czekać i wierzyć, że to już nie potrwa długo. Dbaj o siebie Kochana i ciesz się wiosną na balkonie :).

      Usuń
  6. Mój rower stoi w piwnicy zakurzony, obecnie czas dziele między siedzenie w domu, a chodzenie do pracy. Jak przychodzi weekend i za oknem widzę piękną pogodę, to mnie krew zalewa, że jest tak niebezpieczny czas i strach wyjść z domu.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się przed tym złem ukrywam wśród drzew :). Pozdrawiam przeserdecznie.

      Usuń
  7. |Zakazy wchodzenia do lasu, parków to dla mnie ogromne ogranizcznie ale trzeba się trzymać,ze jeszcez trochę , jeszcze chwila...przynajmniej dzisiaj pospacerowałam z Tobą leśną drogą, uwielbiam takie:):) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wierzę w to, i taką mam nadzieję, że to już nie potrwa długo. Potrzebuję normalności. Pozdrowienia.

      Usuń
  8. Monis pięknie napisalas, bardzo wzruszający i osobisty jest ten wpis. Ja budząc się rano czekam że zadzwonią z pracy żebym przyszła bo mnie potrzebują... a tu cisza... głucha cisza... wstaje i zastanawiam się co ze sobą zrobić danego dnia, co zrobić z dziećmi... jak pomóc mężowi który z dnia na dzień stracił pracę... Ile trzeba mądrości i siły żeby to przetrwać.
    Dziś mieliśmy być w Jordanii rodzinnie, w końcu razem wszyscy, syn mój bardzo na ten wyjazd czekał, było to jego marzenie, niestety legło w gruzach... Ja jednym ciągiem odwołałam wszystkie wyjzady na ten rok, bo nie sądzę że my z tego wyjedziemy tak prędko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze mam kilka wyjazdów zaplanowanych bo szczerze wierzę, że może jednak nie będzie tak tragicznie...Ale sama nie wiem czy to jest wiara czy może już naiwność.
      Jordania to też jedno z moich marzeń i naprawdę bardzo mi przykro, że nie pojedziecie tam w tym roku. No ale może pojedziecie tam za rok. A jak nie za rok to za dwa. Najważniejsze, to żebyś nie traciła nadziei i nie wpadła w takie błędne koło bezsilności. To do niczego nie doprowadzi a tylko pogorszysz swoje samopoczucie. Lepsze czasy nadejdą, mało tego - ja mam przeczucie, że są już blisko. Głowa do góry kochana, zakazuję Ci dręczyć się złymi myślami :). Ściskam Cię z całych sił i wysyłam ogrom dobrej energii i pozytywnych myśli.

      Usuń
  9. 6 stopni? Dziewczyno to UPAŁ!!! Tu u nas , bez mała na Syberii ;) jeździ się na lekko do minus 10, a jak jest chłodniej to po prostu wciąga się grubszą kurtkę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie -6 to gruba kurtka, czapka, rękawiczki i siny z zimna nos czyli niekoniecznie dobre warunki do jazdy na rowerze. No chyba, że do sklepu, na pocztę itp. Ale tak żeby dla przyjemności to nie, najwidoczniej nie jestem aż tak szalona :).

      Usuń
    2. Czyli dla Ciebie rower to m=nie miłość, a małżeństwo z rozsądku ;)

      Usuń
    3. No coś Ty, moja relacja z rowerem to miłość na dobre i na złe o ile tym złem nie jest zła pogoda :)

      Usuń
  10. Miałam na swoim blogu opisać również moje odczucia na temat sytuacji, w której wszyscy się znaleźliśmy, ale stwierdziłam,że sobie daruję. Ostatnio zaczęłam uciekać od wszelkich newsów na ten temat. Pamiętasz, że obydwie na początku mialyśmy lajtowe podejście do sytuacji heheh sama się teraz śmieję ze swojej naiwności. Szukam pozytywów i chociaż powinnam się dziś szykowac do jutrzejszego wyjazdu do Holandii, to kupiłam sobie kominek do ogródka. Gdyby nie Covid-19 nie wpadłabym na taki pomysl, bo byłabym w przedwyjazdowym szaleństwie. A tak mam swoją kozę i mam nadzieję, że uda Wam się przylecieć do nas, aby poogrzewać wspólnie przy niej nasze kopytka :) Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie najbardziej wkurza to robienie paniki i sianie wśród ludzi strachu. Pomijając fakt, że nie pracuję, to dla mnie życie płynie normalnie i uwierz mi, że tutaj byś nawet nie zauważyła, że świat zmaga się z epidemią. Wczoraj jak byłąm w sklepie ogrodniczym to było tyle ludzi, że trzeba było czekać na wózki i koszyki. Jakoś nikt się nie boi ani nie unika ludzi, w mieście były 4 przypadki zakażeń ( wyleczone ) a teraz zero, wszyscy zdrowi. Zatem teraz najbardziej mnie wykurza to sianie w ludziach strachu a jak już obie ustaliłyśmy, to wszystko to jest grubo przesadzone. Do usłyszenia.

      Usuń
  11. Mnie pozostaje jedynie rower stacjonarny :D Ale to już nie to samo.
    Ciesz się tymi chwilami wolności, póki możesz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sobie nie wyobrażam jazdy na rowerze stacjonarnym, to musi być naprawdę dziwne uczucie. A wolnością się cieszę i myślę, że gorzej już nie będzie. Oby do przodu :)

      Usuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ ZA CZAS POŚWIĘCONY NA MOJĄ RADOSNĄ TWÓRCZOŚĆ. KAŻDY KOMENTARZ MNIE CIESZY I ZA NIE RÓWNIEŻ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.