Czytam, więc jestem, uwielbiam się przemieszczać, i nie ważne czy samolotem, czy rowerem,zapamiętywać chcę - sercem i aparatem, a żyć nie mogę bez książek, podróży, roweru, spacerów, rozmów i moich licznych pasji. Dzięki hektolitrom herbat wszelakich wypijanych codziennie trzymam się jakoś w pionie:)

W razie pytań lub chęci kontaktu: malamo@op.pl :)

Warto przeczytać


10/04
2020

Wenecja. Powroty są fajne

W sierpniu powróciłam do Wenecji a moja radość z ponownego spotkania z tym przepięknym miastem na wodzie mieszała się z ekscytacją zbliżoną do tej, jaką czułam jadąc tam pierwszy raz. Ze mną i z Wenecją historia jest krótka ale zawiła i już się do tego przyznałam publicznie TUTAJ. Przed moją pierwszą podróżą do Włoch na przełomie 2015 i 2016 roku Wenecja nie była na liście moich wymarzonych podróżniczych destynacji. Dziwiło to wielu a teraz dziwi nawet mnie, no ale takie są fakty. Nie potrafiłam wyobrazić sobie mojego zachwytu tym miejscem a moje negatywne nastawienie podsycały internetowe relacje o wiecznym tłoku i ciężkim do zniesienia smrodzie.


Stało się jak się stało a nam udało się jakoś wcisnąć Wenecję w plan pierwszej włoskiej podróży chociaż Bergamo, Sirmione, Lecco, Jezioro Garda i Jezioro Como tak mnie zachwyciły, że naprawdę nie potrzebowałam do szczęścia już nic więcej. Pierwsze emocje w związku z Wenecją poczułam kiedy wsiedliśmy do pociągu w Bergamo bo zanim to nastąpiło to moje nastawienie było takie
( cytuję ) : no dobra, skoro chcesz to możemy pojechać do Wenecji. Życie to sztuka kompromisu, podróże też, zatem poszłam na ugodę :). Podczas podróży stopniowo zaczęłam czuć coś na kształt radości, która przy dojeżdżaniu do celu przypominała nawet ekscytację. Wyszliśmy z dworca, stanęłam nad wodą, rozejrzałam się wokół siebie i...zdałam sobie sprawę, jaka byłam głupia, że nie chciałam tu przyjechać. To jest moje pierwsze weneckie wspomnienie.



W sierpniu ubiegłego roku powróciłam do Wenecji i pomimo tego, że już wiedziałam czego mogę się spodziewać, to ponowne z nią spotkanie sprawiło mi wiele radości. Spacer nad kanałami cieszył tak jak bym tam była pierwszy raz a ja przyglądałam się wszystkiemu z niegasnącym zainteresowaniem. Odkrywałam Wenecję na nowo gubiąc się i odnajdując w tych wąskich, klimatycznych uliczkach.



Pomimo ostatniego tygodnia sierpnia zdumiały, zaskoczyły i ucieszyły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze w ogóle nie śmierdziało a podobno latem spacerom zawsze towarzyszy specyficzny zapach unoszący się nad kanałami. Drugą rzeczą jest tłok, na który się nastawiłam i którego byłam świadoma, a brak którego bardzo mile mnie zaskoczył. Najwięcej ludzi było na Placu św. Marka, przy Canal Grande, na Moście Rialto i przy Moście Westchnień. Poza tymi miejscami było raczej spokojnie i albo my spacerowaliśmy jakimiś dziwnymi szlakami albo wśród turystów byli tacy, którzy ograniczyli zwiedzanie tylko do najbardziej znanych miejsc, robiąc tłok.



Patrząc na to, że zeszłoroczny włoski urlop planowaliśmy w sierpniu zdawałam sobie sprawę, że raczej wszędzie będzie tłok. Lato to dla większości najlepsza pora na podróżowanie a dla niektórych jedyna możliwa ze względu na szkołę, uczelnię itp. Wszyscy byliśmy zaskoczeni, nie że tylko ja, jak łatwo można w Wenecji odnaleźć spokój albo placyk gdzie oprócz nas były tylko gołębie. Tak samo było z wolnymi miejscami w restauracjach.


 U nas na szczęście nie sprawdziły się te wszystkie czarne scenariusze, którymi straszą w internecie, że w sierpniu w Wenecji trzeba spacerować z tłumem a aby się z niego wydostać, trzeba rozpychać się łokciami. My szliśmy po swojemu. Nie było zasłaniających wszystko i nie pozwalających cieszyć się widokami tłumów i nie było smrodu. Niestety nie było też jednej rzeczy, na którą się nastawiłam - słynnego weneckiego prania. Ani podczas poprzedniej podróży ( co tłumaczyłam niedzielą ) ani podczas tej ostatniej.


Jednym z najbardziej znanych miejsc w Wenecji i chyba najpiękniejszym jeśli chodzi o architekturę jest Plac św. Marka. Otoczony Wielkim Kanałem, kolumnami św. Marka i św. Teodora, pałacem Dożów oraz bazyliką św. Marka jest jednym z obowiązkowych punktów zwiedzania miasta. Ten plac naprawdę zachwyca nawet tych najbardziej nieczułych na piękno architektury; z jednej strony widok na wodę i czekające na podróżnych gondole a z drugiej piękne architektoniczne detale i złocone freski.


Kolejnym takim jest Most Westchnień ( Ponte dei Sospiri ), łączący Pałac Dożów z budynkiem dawnego więzienia. Swoją nazwę zawdzięcza smutnym westchnieniom więźniów patrzących na Wenecję w drodze na rozprawę na sali sądowej.


Most Rialto zapamiętam jako chyba najbardziej zatłoczoną wenecką atrakcję. Dopchanie się do miejsca umożliwiającego zrobić w miarę sensowne zdjęcie wymagało nie lada sprytu a przede wszystkim cierpliwości. Już sama chęć przejścia mostem na drugą stronę, bez zatrzymywania się na zrobienie zdjęć, potrafi wyprowadzić z równowagi więc polecam pójść tam jeden raz, no bo jak by nie było trzeba, a później omijać Ponte di Rialto szerokim łukiem.


Wenecja słynie między innymi z tego, że jest miastem na wodzie ale trzeba tam być żeby sobie uzmysłowić jak bardzo na wodzie. Plątanina szalenie klimatycznych uliczek wiedzie wśród mostów i kanałów i chyba najlepszy sposób na zwiedzanie, i najgoręcej przeze mnie polecany, to spacer bez planu i skręcanie raz w jedną raz w drugą stronę. Trzeba też mieć na uwadze to, że nie zawsze da się przejść na drugą stronę więc czasami należy wykorzystać fakt, że mamy most i jedyną sposobność ku temu, żeby zmienić trasę. Ale mostów są tysiące zatem bez obaw.


 Nie ma tutaj transportu samochodowego bo tu wszystko płynie - dostawy do sklepów i restauracji, pogotowie ratunkowe, służby pilnujące porządku oraz te dbające o czystość miasta. Płyną też mieszkańcy dla których trasa wodna to jedyna dostępna, umożliwiająca szybsze niż na nogach przemieszczanie się.


Wenecja zachwyca i jak sobie pomyślę o mojej niechęci sprzed lat i obecnej euforii to zdaję sobie sprawę, jaką przeszłam drogę :). Miast usytuowanych nad wodą, z siecią kanałów i mostów mamy w Europie kilka ale la Serenissima jest tylko jedna, jedyna i zawsze będzię tą naj. Niedoścignionym pierwowzorem dla innych poprzecinanych kanałami miast. Bo wyróżnia się magią, niezapomnianym klimatem i romantyzmem a wszystko to, w połączeniu z zachwycającą atmosferą starych kamienic, tycich balkoników, okien z okiennicami i odpadającym tynkiem ukazującym stare cegły sprawia, że Wenecja jest wyjątkowa.




Wenecja jest przepiękna i jeżeli macie podobnie jak ja i nie jest Waszym marzeniem to dobrze się zastanówcie. A przynajmniej nie mówcie "nie" okazjom bo kiedyś może być u Was tak jak u mnie, że będziecie blisko i Wenecja stanie się możliwym do zrealizowania planem. To tutaj po raz kolejny przekonałam się o tym, że powroty mogą sprawiać szalenie dużo radości a mój powrót do Wenecji nie był kpiną losu tylko prezentem. I wiecie co, gdybym kiedykolwiek jeszcze miała szansę pospacerować tymi zachwycającymi uliczkami to z entuzjazmem kiwnęłabym głową na tak!


Komentarze

  1. No jak to pewnie wiesz, ja się zachwycam i to po całości. Ach, och, wow, jakie to cudne i tego typu myśli były przez cały post. :D Zdjęcia są zachwycające, idealne kadry. Ty tak wszystko doceniasz, że za każdym razem, kiedy oglądam Twoje zdjęcia i czytam Twoje słowa, to czuję napływ energii, zrozumienia i magii, roztaczasz magię, a przynajmniej ja ją czuję. Dałam mi też do myślenia, nie chcę powiedzieć; nie, kiedy będzie okazja. Myślę, że zapamiętam Twoje słowa, ja wiem, że je zapamiętam, dziękuję. :) Uwielbiam, na maksa uwielbiam z Tobą podróżować i się uczyć życia. Najserdeczniej pozdrawiam. :))))))))) <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz, w zamknięciu, doceniam te kadry jeszcze bardziej i bardzo się cieszę, że podróże są jedną z moich pasji. W zaistniałej sytuacji bardzo często właśnie dzięki wspomnieniom trzymam pion. Ogrom pozdrowień.

      Usuń
  2. Tez dwa razy bylam w Wenecji i pojechalabym por raz trzeci, czwarty i piaty a nawet szosty. W Wenecji zawsze mozna znalezc jakas uliczke, placyk, gdzie tlumow nie ma, wszedzie jest niezwykle i zawsze mozna znalezc cos wartego uwagi i zachwytu. Twoje zdjecia przypomnialy mi o wielu wspanialych chwilach, ktore tam spedzilam! swietny post na czas zarazy! pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bym z chęcia pojechała jeszcze raz, ale może za jakiś czas dopiero, tak na starość :). I z wielką chęcią minimum na dwa dni, tak żeby zasnąć i obudzić się w Wenecji. Pozdrawiam przeserdecznie.

      Usuń
  3. Byłem w Wenecji a niedawno oglądałem film o Wenecji pod kątem architektury. Jak nie spojrzeć na to miasto czy pod kątem architektury właśnie czy pod kątem niesamowitego położenia czy też dzieł sztuki zawsze jest się czym zachwycać i wracać można tam wielokrotnie. Serdecznie pozdrawiam i życzę zdrowych i pogodnych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, miasta takie jak Wenecja nigdy się nie nudzą i nie przestają zachwycać. Święta minęły i chociaż prawie ich nie odczułam to na pewno zapamiętam je na zawsze. A za rok planuję świętować je ze zdwojoną mocą.

      Usuń
  4. Tak, takie miasto jest tylko jedno! Byłam dwa razy, o różnych porach roku i w głównym miejscach oczywiście tłok, ale kiedy skręci się w boczne uliczki, to wtedy można delektować się tym niepowtarzalnym klimatem. Też bym wróciła! Na razie wracam tam czytając wpisy na blogach, na moim też, bo takowy posiadam. Gdybyś miała ochotę pospacerować ze mną, zapraszam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że masz bloga. Zaglądam tam regularnie przecież :)
      Pozdrowienia.

      Usuń
  5. Będąc na Erasmusie, zapisałam się wycieczkę właśnie do Wenecji. Niestety trochę się spóźniłam i byłam na liście rezerwowej, mimo to opłaciłam wszystko i czekałam na telefon od organizatorki, czy będę mogła pojechać. Niestety lub stety nie pojechałam, ale za to widziałam Budapeszt i to była świetna alternatywa. W ogóle nie żałuję, że do Wenecji nie pojechałam. Wierzę, że jeszcze przyjdzie na nią czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że na Wenecję przyjdzie czas. Na Wenecję i wiele innych miejsc. Czasami fakt, że coś nam krzyżuje plany w ostateczności okazuję się najlepszym prezentem od losu. W Budapeszcie nie byłam ale bardzo bym chciała.

      Usuń
  6. Ach, pięknie.
    Wenecja - moje marzenie na liście podróżniczej. Tak bardzo chciałabym ją kiedyś zobaczyć i pospacerować tymi ślicznymi uliczkami.
    Droga Mo. Życzę Ci radosnego dalszego świętowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczami wyobraźni widzę Ciebie i Pana M. w tej romantycznej scenerii. I jestem przekonana, że oboje bylibyście Wenecją zachwyceni. Życzę Wam tej podróży. Uściski.

      Usuń
  7. Wenecja... nasze pierwsze miasto i pierwsze miejsce we Włoszech :) dawno temu to było, a mam wrażenie jak by to było wczoraj :) dla mnie to niezwykle miasto i bardzo mi się tam podobało mimo tego że dwa dni z trzech lało tak mocno że chodziliśmy w wodzie po kolana :) pisałam o tej naszej przygodzie w Wenecji :)
    Dziękuję za cudowe wspomnienia i podróż po Wenecji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ciekawa jak to jest zwiedzać Wenecję w kaloszach, brodząc w wodzie. Wrażenia na pewno niezapomniane chociaż chyba jednak wolę wersję letnią czyli sandały a w ręku aparat zamiast parasola. I nad głową błękit zamiast ciężkich szarych chmur. Uściski. Zaraz sobie zajrzę przypomnieć sobie Waszą deszczową Wenecję.

      Usuń
    2. Monisy na boso zwiedzaliśmy. Buty mieliśmy w rękach bo woda odcięła mam możliwość przejścia. Nawet kalosze by tam nie pomogły było tyle wody :) oj to była super przygoda :) jeden dzień słoneczny też mieliśmy i troszkę udało m się pozwiedzać :)

      Usuń
  8. Nigdy nie byłam w Wenecji, bo zawsze wydawało mi się zbyt turystycznie... Chociaż nie ukrywam, że zabierałam się do wyjazdu przynajmniej kilka razy :D Po Twoich zdjęciach widzę, że warto, więc mam nadzieję, że uda się w niedalekiej przyszłości <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zanim pojechałam pierwszy raz też nie marzyłam o Wenecji chociaż listę podróżniczych destynacji miałam długą. No ale czasem trzeba iść na kompromis i w życiu, i w podróżowaniu, przecież nie mogę oczekiwać, że zawsze będzie po mojemu :). Dałam się zabrać do Wenecji i zakochałam się jak tylko wysiadłam z pociągu.

      Usuń
  9. Nigdy nie byłam w Wenecji i nie wiem, czy chciałabym tam pojechać, bo strasznie boję się pływać statkami i wszystkimi takimi, a tam jednak to nadaje właśnie urok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie nie :). Jeśli Wenecja to tylko na nogach.

      Usuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ ZA CZAS POŚWIĘCONY NA MOJĄ RADOSNĄ TWÓRCZOŚĆ. KAŻDY KOMENTARZ MNIE CIESZY I ZA NIE RÓWNIEŻ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.