Czytam, więc jestem, uwielbiam się przemieszczać, i nie ważne czy samolotem, czy rowerem,zapamiętywać chcę - sercem i aparatem, a żyć nie mogę bez książek, podróży, roweru, spacerów, rozmów i moich licznych pasji. Dzięki hektolitrom herbat wszelakich wypijanych codziennie trzymam się jakoś w pionie:)

W razie pytań lub chęci kontaktu: malamo@op.pl :)

Warto przeczytać


28/09
2017

Bo było po drodze nad Morze Północne.



Tytuł mówi wszystko. Nad Morze Północne zajechaliśmy przypadkiem będąc niedaleko. Głównym motorem naszego spontanicznego zjazdu z trasy byłam ja gnana ciekawością jak to tam nad tym nieznanym morzem jest. Ciekawość świata i niegasnący apetyt na docieranie do nowych miejsc ( niekoniecznie odległych ) ma nade mną władzę i jak już zawładnie mną instynkt włóczykija to nie ma mocnych. W domu mówimy na to, że budzi się we mnie Krzysztof Kolumb :).



 Nie wiem, czego ja się po tym nieznanym dotąd morzu spodziewałam. Bo tam tylko morze i plaża. Plaża zaś nie byle jaka bo szeroka na dwa kilometry. Pomimo słońca było chłodno. Silny wiatr skutecznie wystraszył spacerowiczów a na plażowiczów było za wcześnie, bo to kwiecień. Za to przyciągnął kite surferów dla których Sankt Peter-Ording to raj jeśli chodzi o uprawianie sportów wodnych.


 Wiało naprawdę przeokrutnie, nie pomagał szalik, kaptur ani kurtka zapięta pod samą brodę. Sypało piaskiem po oczach a po powrocie do samochodu mieliśmy piasek nawet między zębami. W Sankt Peter-Ording pierwszy raz siedziałam w takim plażowym koszu, co zawsze chciałam uczynić. W wyobraźni widziałam siebie siedzącą wygodnie z książką na kolanach, popijającą coś pysznego ( najlepiej earl grey'a ), wystawiającą twarz do słońca gdy tymczasem realia wyglądały tak, że posiedziałam moment i miałam dość bo tego dnia nawet wiklina nie chroniła przed wiatrem.



W niektórych momentach plaża jest wydmowa a wiejący tam często i silnie wiatr tworzy z piasku nasypy, fałdy i fale. Naprawdę żałuję, że tego dnia pogoda nie sprzyjała spacerom bo okolica jest przepiękna i zachęca do tego, żeby ją poznać. Mieliśmy co prawda ambitny plan dotrzeć do odległej o 3 km latarni morskiej ( to nic, że wieje, w jedną stronę powinno być z wiatrem przecież ). Niestety ciężko się spaceruje, kiedy wiatr uniemożliwia oddychanie i swobodną konwersację a wlatujący do oczu piasek przeszkadza w cieszeniu się widokami.



 Po Morzu Północnym spodziewałam się chyba większej egzotyki ( a nie, nie, pingwiny to nie tu ) co nie zmienia faktu, że bardzo mi się tam podobało i bardzo się cieszę, że odkryłam nową wodę i ląd ( Kolumb był usatysfakcjonowany, co tu ukrywać ). Było trochę dziko a fakt, że chętnych na spacer było niewielu dodatkowo sprawia, że miejsce wydaje się być na odludziu. Co prawda to sama północ i dalej na północ nie ma tam już nic ( woda tylko ) to jednak jestem przekonana, że w sezonie nie jest tam tak spokojnie. Aczkolwiek istnieje duże prawdopodobieństwo że silny wiatr jest w Sankt Peter-Ording nieodłączym elementem pogodowym i przez to przez cały rok przyciąga tylko surferów.



 Szeroka plaża robi naprawdę niesamowite wrażenie a wydmowy krajobraz przypomina czasami pustynię. To zabawne, że jadąc nad Morze Północne spodziewałam się pingwinów a jednak bardziej pasowałyby wielbłądy...



 Tego dnia był odpływ, morze pokazało swoje dno przyzdobione setkami pięknych i dużych muszli. Może i miałam włosy i usta pełne piachu ale także kieszenie pełne muszelek.




 Spacer z wiatrem i pod wiatr wymaga regeneracji w związku z czym zajechaliśmy do miejscowości Husum ( bo też była po drodze ). Zjedliśmy przepyszne bułki z rybą ( do wyboru były ryby smażone, wędzone w przyprawach i w ziołach, matjasy, śledzie w oleju i w occie, a także krewetki ). Niestety bycie głodomorem zdecydowanie utrudnia myślenie o zrobieniu zdjęcia zjadanej potrawie w związku z czym musicie mi uwierzyć, że wszystko było pyszne. W ogóle te niemieckie Fischbrötchen to jak dla mnie jest smakowy raj! Rozgrzaliśmy się herbatą, powiększyliśmy kolekcję magnesów ( Marta, naparstków nie było )  i pospacerowaliśmy trochę po małym porcie.



Po drodze nie było już nic ciekawego, a może to Kolumb był już zmęczony, niemniej jednak już bez żadnych nieplanowanych przystanków ruszyliśmy w drogę do domu.

Nadmorskie miejscowości poza sezonem i plaże bez turystów mają w sobie wiele uroku i ja wolę je zdecydowanie w takiej wersji.

Komentarze

  1. Na szczęście oglądając zdjęcia i czytając posta żaden wiatr mi nie przeszkadzał, więc mogę stwierdzić, że taki przedsezonowy pobyt w tym miejscu to wspaniały pomysł. Na taki spacer prawie pustym wybrzeżem też bym się skusił a na koniec posilił smażoną rybką. W tym cały urok, że było tak pusto.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. fantastyczne zdjęcia bezludnej plaży! uwielbiam takie spokojne widoczki

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne kadry. Ale woda była pewnie lodowata.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dobrze, ze masz w sobie tego Kolumba, Mo:) Fajne kadry i opowiesc:)
    Morze Polnocne, hre, hre. Tak mnie wyhustalo na promie, ze do konca zycia nie zapomne. Cala noc. A podobno latem nie ma sztormow;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolumb to brzmi dumnie ( w moim przypadku jest używany zamiast słowa powsinoga :) )

      Usuń
  5. W mordę wind niejednego już pokonał... Taki jego urok.
    A miejsce piękne, też bym tam chętnie pomaszerował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno by Ci się podobało!

      Usuń
    2. Po fiordach już szwendałem się w wietrze takim że aby złapać oddech musiałem się odwracać... więc pewnie by mi się podobało ;-)

      Usuń
  6. O kurczę, ale tam pięknie.
    Oj przydałby mi się w ogrodzie taki kosz plażowy:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurczę, też będąc nad Morzem Północnym (w Holandii) doświadczyłam takiego wiatru, że prawie nikogo na plaży nie było. To było jednak tak dawno temu, że aż szkoda gadać. Podobały mi się tamte okolice, bo właśnie i plaża była piaszczysta oraz szeroka, i te wydmy były, więc było wszystko. O koszach wiklinowych niestety nie pamiętam. Może były. A może nie ;P Ta miejscowość wydaje się być całkiem ciekawa a takiej ryby w bułce chyba nigdy nie jadłam mimo, że w Niemczech mieszkam :P Aż bym się wybrała nad morze! Tęskno mi trochę za takimi spacerami po plaży ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie żartuj :). Następnym razem jak będziesz miała szansę to koniecznie zjedz bułę z rybą bo pychota, zwłaszcza w wersji na ciepło.

      Usuń
  8. Jak zwykle fantastyczne zdjęcia. Muszę się przyznać, że zaskoczyło mnie Morze Północne z Twoich zdjęć. Byłam w okolicach Hamburga i w Scheveningen. Było groźne, z ogromnymi falami. Kiedy jestem w Holandii albo w Niemczech (oczywiście nad morzem) wcinamy pyszne bułki z Maatjesharing z ogórkiem konserwowym w curry. To jest poezja w buzi.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Za oknem wieje... Wyobrażam sobie wiatr na Twoich pięknych zdjęciach.:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ ZA CZAS POŚWIĘCONY NA MOJĄ RADOSNĄ TWÓRCZOŚĆ. KAŻDY KOMENTARZ MNIE CIESZY I ZA NIE RÓWNIEŻ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.