27/06
2014
2014
Małe jest piękne. Ojós.
O tym, że małe miasteczka mają w sobie dużo uroku przekonałam się już niejednokrotnie. Na pierwszy rzut oka wyglądające niepozornie mieścinki prawie zawsze zaskakują mnie ilością pięknych zakamarków oraz przepełniają radością z ich odkrywania. Małe jest piękne i nie myślę tak tylko dlatego, że mam metr sześćdziesiąt :). Małe miasteczka też są cudne tylko trzeba dać im szansę.
Hiszpanię zwiedzam bez przewodnika a do większości miejsc docieram albo przypadkiem albo przejeżdżając przez nie w drodze zupełnie gdzie indziej. Wtedy sobie zapisuję nazwę i tam wracam albo jeśli czas pozwala zatrzymuję się od razu. Zaszywam się w gąszczu wąskich uliczek, zaglądam ludziom do okien
( tak tak, wiem...nie wypada i jestem tego świadoma :) ), zachwycam się detalami i chłonę senną atmosferę miejsca.
Takiej uliczki nie widziałam wcześniej chyba nigdzie. Po jej obu stronach mieszkańcy poustawiali donice z kwiatami i drzewkami, rośliny wiszą również na ścianach domów i stoją na parapetach. W tym przypadku miejska dżungla nabiera trochę innego znaczenia.
Dbałość ludzi o najbliższe otoczenie i o to, żeby dodać trochę kolorytu i radości miejscu, w którym przyszło im żyć wywołuje u mnie zawsze najcieplejsze uczucia. Im mniejsza społeczność tym większe poczucie przynależności do miejsca gdzie sąsiad jest kimś więcej niż tylko osobą mieszkającą obok lub w tej samej uliczce.
Nie bez znaczenia jest zapewne fakt, że nikomu nie przyjdzie do głowy zniszczenie czegokolwiek dla głupiej zabawy i zniszczenie tego, w co mieszkańcy wkładają tyle pasji i serca.
Ojós to jedno z tych miasteczek, gdzie wszyscy się znają a anonimowość nie istnieje nawet w przypadku kogoś przyjezdnego, bo zawsze znajdzie się ktoś chętny do pogawędki i małego przepytania skąd jesteśmy i czy nam się podoba dane miejsce.
Mila wywoływała przerażenie wśród kotów - widać to świetnie w ich oczach. Szkoda, że do nich nie dociera, że Mila ma jak najbardziej pokojowe zamiary i podobnie jak jej pani, kocha inne zwierzaki :). I nigdy by żadnego nie skrzywdziła.
Wieczorami parki i place zapełniają się ludźmi. To najlepsza pora na wymianę informacji i plotek, ogrania sąsiadkę w karty lub przegrania z sąsiadem w warcaby. Czymś normalnym są wspólne posiłki na świeżym powietrzu, grillowanie lub wspólne oglądanie telewizji, przy czym najczęściej telewizor zostaje wystawiony przed dom a wokół niego zasiadają widzowie :).
To jedno z miejsc, które odkryliśmy przypadkiem jadąc całkiem gdzie indziej. Takie przypadkowe miasta to również pewność, że nas nie rozczarują. Nie mając pojęcia o ich istnieniu nie mamy wobec nich żadnych oczekiwań ani wyobrażeń. Mogą nam się jedynie spodobać lub nie...
Ojós nas zachwyciło od pierwszego wejrzenia i to uczucie towarzyszyło nam cały czas, wykazując tendencję wzrostową z każdym kolejnym krokiem...
Małe miasteczka mają w sobie coś magicznego, czasem robią większe wrażenie niż te duże. Np na Sycylii najbardziej zachwyciło mnie Erice i Castelmola,te uliczki, to pranie beztrosko powiewające na wietrze, te widoki... zatęskniłam :-)
OdpowiedzUsuńPS. Te ciekawskie koty są genialne :-)
OdpowiedzUsuńDuże miasta są praktycznie takie same, wieżowce i korki. Za to małe miasteczka i wioski mają ten niepowtarzalny urok i o dziwo zawsze się czymś wyróżniają.
OdpowiedzUsuńBardzo dużo kwiatów w doniczkach na ulicach mają i nie ma zmartwienia, że ktoś zniszczy czy ukradnie. Lubię takie miejsca.
Pozdrawiam :)
Kocham małe miasteczka, więc całkowicie Cię rozumiem! W Hiszpanii byłam w Tossa de Mar rok temu, cuuuudowna mieścina! O wiele ciekawsze miejsce niż słynne Lloret de Mar.
OdpowiedzUsuńMamy surowszy klimat,ale chciałabym żeby u nas chociaż balkony przystrojone były kwiatami jak uliczki tego miasteczka :)) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńprzepięknie tam!:D
OdpowiedzUsuńMałe miasteczka mają swój urok. Sądzę, że to dlatego, że wtedy możemy poobserwować prawdziwe życie mieszkańców, a nie tylko tłumy turystów odhaczające kolejną atrakcję :)
OdpowiedzUsuńTak, masz rację małe miasteczka mają swój niesamowity urok. Uwielbiam z Tobą "podróżować"!
OdpowiedzUsuńWasz pies chwyta mnie za serce:)
OdpowiedzUsuńOj piękne!
OdpowiedzUsuńPiękne? Fantastyczne...!
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
Wąskie te uliczki. Ale ładnie.
OdpowiedzUsuńMale, niepozorne miasteczka potrafia mile zaskoczyc. Mam nadzieje, ze kiedys 'przypadkiem' uda mi sie tam trafic. Ps. ja mam 166 cm i uwazam sie za dosc wysoka:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie małe mieścinki z klimatem właśnie takim. Oj chętnie bym się tam zatrzymała na dłużej.
OdpowiedzUsuńO tak , takie uliczki sprawiają, ze chce się nimi kluczyć cały dzień. Bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńAleż cudne to miasteczko! A "miejska dżungla" mnie zachwyciła :-)
OdpowiedzUsuńZawsze się zastanawiam, że u nas w Polsce trudno znaleźć takie miejsca, gdzie ludzie tak dbają o swoje miejsce do życia i o wspólnotę...
Nie jestem zaskoczona, że urzekło Cię maleńkie Ojós.Tutaj nikt nie jest bezimienny, a mieszkańcy żyją niemal rodzinnie. Te wąskie, czyściutkie, ukwiecone uliczki budzą mój zachwyt.
OdpowiedzUsuńMo, sądziłam, że tylko ja jestem wścibska i zaglądam ludziom w okna.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie:)
Nie jestem zaskoczona, że urzekło Cię maleńkie Ojós.Tutaj nikt nie jest bezimienny, a mieszkańcy żyją niemal rodzinnie. Te wąskie, czyściutkie, ukwiecone uliczki budzą mój zachwyt.
OdpowiedzUsuńMo, sądziłam, że tylko ja jestem wścibska i zaglądam ludziom w okna.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie:)
I mnie też zachwyciło to miejsce. Urokliwe uliczki, kwiaty, kiciusie, wszystko... Pozdrawiam Cię ciepło!
OdpowiedzUsuńMozna sie zakochac;)
OdpowiedzUsuńPrzypomnialo mi sie portugalskie Obidos;)
Usciski:)
I te kocurki, które świetnie pasują do tego miejsca :)
OdpowiedzUsuńO.
Prze-, przee-, prze- i w ogóle przeurocze miasteczko!
OdpowiedzUsuńA te donice przy budynkach, a te schody, a te koty!!! Wow! To wszystko razem tworzy niesamowity charakter :)
Pozdrawiam ciepło i zazdraszaczam tej wycieczki :)
Ja akurat o wiele bardziej lubię małe, klimatyczne miejscowości od nawet najbardziej oszałamiających i nowoczesnych molochów :) Śliczne zdjęcia. Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńI to jest sedno ładu - już Sokrates zauważył że demokracja (rozumiana jako dbałość o dobro wszystkich) możliwa jest tylko w małych miejscowościach, takich w których wszyscy się znają.
OdpowiedzUsuńA miejsce zaiste - klimatyczne.
czytam ostatnio "Do Santiago" Sokolików - bardzo bliskie twoim opowieściom - miasteczka, ludzie uliczki. Ich opisy widzę w twoich zdjęciach.
Pięknie tam! Kwiaty w donicach marzenie! :)
OdpowiedzUsuńjestem oczarowana tym miasteczkiem, piękne te przydomowe "ogródki", z dala od turystycznego zgiełku ;)
OdpowiedzUsuńMieszkancy muszą kochać kwiaty! No i kociaki jakie cudne. :-)))
OdpowiedzUsuńAż chciałoby się zamieszkać w takim miasteczku.
OdpowiedzUsuńCiekawe miejsca i bardzo ładne zdjęcia, nie wspominając już o sympatycznym psiaku i ciekawskich mosurach;)
OdpowiedzUsuńŁał! istny szał z tymi zdjęciami! Przepiękne!
OdpowiedzUsuńNiesamowite miejsce, uwielbiam takie klimatyczne miasteczka
OdpowiedzUsuń