14/04
2011
2011
Poszukiwany-poszukiwana i narzuta moja pierwsza.
Dzisiaj rano przyszedł do mnie sąsiad z pytaniem, czy nie ma u mnie Jego gekona...bo Mu uciekł z domu :), albo czy z psami spacerując nie spotkałam czasem jakiegoś gada. Gada żadnego nie spotkałam, w domu też go nie było, poza tym ja to może i bym przeoczyła, ale psy napewno by zauważyły nowego lokatora i dały mi znać szczekaniem, że mamy egzotycznego gościa. Sąsiedzi pospieszyli z pomocą, zaglądali w krzaki i na drzewa, no ale zguba się nie znalazła. Mieszkamy na osiedlu szeregowych domków, z racji upałów okna pootwierane cały czas,drzwi do domów przeważnie też bo życie się toczy na tarasach, więc wcale bym się nie zdziwiła gdyby gekon znalazł się u innego sąsiada. Chociaż ja gekonem będąc potruptała bym sobie na natury łono, tam gdzie drzewka, kwiatki i motyle...Swoją drogą rozumiem, że ktoś kota szuka albo psa, ewentualnie dziecka, ale z poszukiwaczem gekona spotkałam się pierwszy raz :).
Jakiś czas temu dałam upust radosnej twórczości i zaczęłam spełniać marzenie...Zawsze mi się podobały takie narzuty z szydełkowych kwadratów ale z szydełkiem do tej pory niewiele miałam wspólnego, więc i narzuta znajdowała się w sferze marzeń i planów na przyszłość, jak już znajdę kogoś kto mi tajniki szydełkowania wytłumaczy. No ale pewnego dnia poszukałam takich kwadratów w necie, zakupiłam materiały niezbędne, i z pomocą zaprzyjaźnionej sąsiadki załapałam o co w tym chodzi. Ponieważ wymarzyłam sobie narzutę na duże łóżko ( co teraz wydaje mi się szaleństwem, całkiem w moim typie ), narzuta powinna mieć wymiary ok 200 x 170 cm, co biorąc pod uwagę wymiary jednego kwadratu 9 x 9 cm daje ponad 400 kwadratów.Słownie czterysta. Ponad.Dokładnie 418 albo jakoś tak.Jak sobie z tego zdałam sprawę to musiałam się winka napić żeby ochłonąć. Urozmaicam sobie pracę robiąc trochę kwadratów, a następnie zszywam je w całość, znowu kwadraty, i znowu zszywanie. Jak pogoda była kiepska to było widać postępy, no ale teraz ciepło i są dni, że wogóle nie robię albo w ciągu wieczoru powstanie jeden kwadrat. Wymyśliłam sobie, że idąc z psami na długie spacery będę brała włóczkę i dziergała w plenerze, no ale zawsze coś mnie rozprasza - albo błogostan i nic mi się nie chce, albo książka fajna i oderwać się ciężko, albo zdjęcia robię, albo z psami się bawię...Wiem, że będę kończyła narzutę w długie jesienno-zimowe wieczory, no ale cóż, nie spieszy mi się przecież.Bo od czerwca mamy już wakacyjnych gości, i dom będzie pełen do końca lipca, więc raczej nie będę miała ani czasu, ani chęci na obcowanie z szydełkiem. Nieskromnie powiem, że narzuta szalenie mi się podoba, pomimo tego, że ma niedoskonałości, ale przecież to moje pierwsze szydełkowanie.
Jak mnie Żuku zobaczył z tym szydełkiem, to do mnie babciu zaczął mówić, bo Mu Jego babcię przypominam. Więc ja do Niego mówię wnuczku. Jak coś zaczął wspominać, że mam sobie moherowy beret zrobić, nałożyłam na Niego zakaz dotykania narzuty, który zniosłam jak tylko powiedział, że narzuta śliczna:).
Jakiś czas temu dałam upust radosnej twórczości i zaczęłam spełniać marzenie...Zawsze mi się podobały takie narzuty z szydełkowych kwadratów ale z szydełkiem do tej pory niewiele miałam wspólnego, więc i narzuta znajdowała się w sferze marzeń i planów na przyszłość, jak już znajdę kogoś kto mi tajniki szydełkowania wytłumaczy. No ale pewnego dnia poszukałam takich kwadratów w necie, zakupiłam materiały niezbędne, i z pomocą zaprzyjaźnionej sąsiadki załapałam o co w tym chodzi. Ponieważ wymarzyłam sobie narzutę na duże łóżko ( co teraz wydaje mi się szaleństwem, całkiem w moim typie ), narzuta powinna mieć wymiary ok 200 x 170 cm, co biorąc pod uwagę wymiary jednego kwadratu 9 x 9 cm daje ponad 400 kwadratów.Słownie czterysta. Ponad.Dokładnie 418 albo jakoś tak.Jak sobie z tego zdałam sprawę to musiałam się winka napić żeby ochłonąć. Urozmaicam sobie pracę robiąc trochę kwadratów, a następnie zszywam je w całość, znowu kwadraty, i znowu zszywanie. Jak pogoda była kiepska to było widać postępy, no ale teraz ciepło i są dni, że wogóle nie robię albo w ciągu wieczoru powstanie jeden kwadrat. Wymyśliłam sobie, że idąc z psami na długie spacery będę brała włóczkę i dziergała w plenerze, no ale zawsze coś mnie rozprasza - albo błogostan i nic mi się nie chce, albo książka fajna i oderwać się ciężko, albo zdjęcia robię, albo z psami się bawię...Wiem, że będę kończyła narzutę w długie jesienno-zimowe wieczory, no ale cóż, nie spieszy mi się przecież.Bo od czerwca mamy już wakacyjnych gości, i dom będzie pełen do końca lipca, więc raczej nie będę miała ani czasu, ani chęci na obcowanie z szydełkiem. Nieskromnie powiem, że narzuta szalenie mi się podoba, pomimo tego, że ma niedoskonałości, ale przecież to moje pierwsze szydełkowanie.
Jak mnie Żuku zobaczył z tym szydełkiem, to do mnie babciu zaczął mówić, bo Mu Jego babcię przypominam. Więc ja do Niego mówię wnuczku. Jak coś zaczął wspominać, że mam sobie moherowy beret zrobić, nałożyłam na Niego zakaz dotykania narzuty, który zniosłam jak tylko powiedział, że narzuta śliczna:).
Wczoraj zamieściłam zdjęcie Mili, to dzisiaj pora na Mohito:
Mila i Mohito
Mohito to mój prezent urodzinowy od Królestwa Hiszpanii, ale o tym może kiedy indziej...
Narzuta pięknie się zapowiada. Ja mam zwyczaj gdy kończę kwadrat od razu chować nitkę. Nie zszywałam tej mojej narzuty tylko łączyłam kwadraty w ostatnim rzędzie. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńno w takich tropikach to nic dziwnego, że gekony, węże się rozłażą :)..a w nocy nie zimno?..psiaki pół dnia to pewnie sjestę mają ;)
OdpowiedzUsuńnarzuta rzeczywiście śliczna :)
OdpowiedzUsuńno no no! narzuta cudna i te kolorki....mmmm, też uwielbiam szydełkować, a psiaki urocze:)))
OdpowiedzUsuńNarzuty zazdroszczę! Kiedyś też się zajmowałam robótkami ręcznymi, ale im starsza tym bardziej leniwa... (a może zabiegana) się robię ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam gekony, miałam kiedyś jednego, chowałam go od małego i też któregoś dnia nie wrócił i mi było przykro...
OdpowiedzUsuńA gdzie się dzieje historia z sąsiadem i jego gekonem? :)