Rowerowe lato jest w tym roku wyjątkowe pod każdym względem. Roweruję często, przeważnie daleko, odkrywam nowe ścieżki i powielam stare, ze skrawków tras, które dobrze znałam utkałam sobie nowy szlak, idealny na popracowe popołudnie. Trzydzieści kilometrów to w sam raz, żeby po pracy odpocząć ale i zmęczyć się w najmilszy możliwy sposób.
To lato to również rowerowy rekord życia. Któregoś dnia tak się rozpędziłam, że nie byłam w stanie się zatrzymać. Jechałam jedną z moich najpiękniejszych tras i zamiast zawrócić w dobrze znanym miejscu, napędzana już wypedałowanymi endorfinami, postanowiłam śmignąć nieco dalej. A trasa była zacna, po mojej lewej Łaba, po prawej łąki z owcami, co i rusz fajna plaża, nad głową obłędne niebo bez ani jednej chmurki. Ale byłam wtedy przeszczęśliwa. Po powrocie do domu aplikacja pokazała 73 kilometry! Nie ukrywam, że byłam z siebie niesamowicie dumna, do teraz jestem. Nie będę również ukrywać, że następnego dnia w pracy byłam lekko padnięta, no ale co się nacieszyłam i tą wycieczką, i rekordem, to moje. W pracy opoczęłam. Gdybym pojechała 13 km dalej to dojechałabym do fajnego miasteczka i to jest mój plan na następny raz. Ale do domu wrócę już pociągiem.
Nieustannie doceniam to, z jaką łatwością potrafi zachwycić mnie codzienność. Pedałuję sobie przekonana, że nie ma na świecie drugiej tak szczęśliwej osoby jak ja 😀. Wystarczy rower, earl grey i książka w plecaku żeby niczym cień towarzyszyło mi przekonanie, że jeśli chodzi o ten dzień to mam wszystko, czego potrzebuję. Cały mój dobrobyt mieści się na białym jednośladzie.
Jakiś czas temu napisałam Wam, że jeśli chodzi o podróżowanie to zdecydowanie bardziej lubię przyrodę i naturę niż architekturę. Nie inaczej jest jeśli chodzi o podróżowanie na rowerze. Najczęściej jeżdżę wśród lasów, łąk i pól, wyjątek robię tylko dla wiosek i małych miasteczek, które spotykam po drodze. Lubię ich klimat i to dobroczynne przeświadczenie, że w nich świat zwalnia do prędkości wolnospacerowej. Takie tempo życia lubię, roweruję też w swoim tempie.
Życie na rowerze to jest to! Z perspektywy siodełka wszystko jest fajniejsze. Może dlatego, że mam wtedy odrobinę bliżej do nieba i łatwiej jest mi trzymać się chmur?
Mam tylko jedno małe życzenie - niech to lato się nie kończy! Niech chociaż w tym roku trwa wiecznie a wraz z nim sezon rowerowy, pełen nowych tras, rekordów i radości. Czym więcej i dalej jeżdżę tym odkrywam coraz więcej niemających końca tras a ja przecież muszę przejechać je wszystkie. Nie może być inaczej.
Ja właśnie stoję przed zakupem nowego roweru - mój po wielu latach już chyba powinien odpocząć ;) Też liczę, że tegoroczne lato trochę jeszcze potrwa - na razie jest pięknie !
OdpowiedzUsuńNiech lato trwa przynajmniej do jesieni a jesień niech będzie późna w tym roku... Też planowałam zmienić rower ale jakoś się nie wyrobiłam zatem to jest jeden z moich najważniejszych planów na wiosnę 😊
UsuńTrudno ci się Monia dziwić, przy takich widokach i takim towarzystwie! Super, że znalazłaś taką relaksacyjną odskocznię. Korzystaj ile się, bo życie jest tylko jedno. Pozdrawiam niedzielnie, poweselnie, więc trochę sennie:)))
OdpowiedzUsuńOstatnie dni to jest jakiś kosmos, prawie codziennie po pracy robię moje trzy dyszki i to jest jeden z najprzyjemniejszych momentów dnia. Równie przyjemne jest jedynie wyjście z pracy i kładzenie się spać 😀.
UsuńMam nadzieję, że się fajnie bawiłaś na weselu. Przytulam mocno!
73 kilometry? niesamowite! Jesteś wielka!
OdpowiedzUsuńZaraz przeliczam, jak daleko mogłabyś dojechać, może ode mnie do Konina?
Podziwiam!
jotka
Zaszalałam prawda? Mnie samej ciężko w to uwierzyć, to mój rekord życia którego pewnie szybko nie pobiję. Ale w sumie nawet mi nie zależy, te 73 km to też sztos.
UsuńUściski.
Jak na dystans wykręcony po pracy to prawdziwy rekord - szacunek. Masz piękne tereny, gdzie można spędzać czas na rowerze i cieszyć się otaczającą przyrodą. Korzystaj póki lato trwa. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego :)
OdpowiedzUsuńAkurat ten rekord to było w wolny dzień, po pracy wykręcam w granicach trzydziestki co też niezmiernie mnie raduje. Dzisiaj też przejechałam trzy dyszki, sierpniowe wieczory to jest jakaś magia...
UsuńPozdrawiam cieplutko.
miało być miłego tygodnia :)
OdpowiedzUsuńJa Tobie również życzę udanego tygodnia, niech dopisze i samopoczucie, i pogoda.
UsuńKiedy jeszcze jeździłam rowerem - uwielbiałam takie uczucie wolności i wiatr we włosach. Przyłączam się do Twego życzenia - niech lato trwa i trwa :) Buziaki :)
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj też przejechałam moją dniówkę czyli 30 kilometrów i czuję się przewspaniale. Ciepłe sierpniowe popołudnia są niesamowite, słońce zbliża się do linii horyzontu, las pachnie najpiękniej jak się da, wyczuwa się spokój związany z kończącym się dniem. Jestem przeszczęśliwa na rowerze 😊.
UsuńWykorzystaj dobrze te ostatnie dni sierpnia, niech dzieje się dużo fajnych rzeczy. Uściski.
Jestem pod ogromnym wrażeniem ilości przejechanych kilometrów. Trzymam kciuki, aby lato trwało dla Ciebie jak najdłużej. Taki relaks, czy nawet takie zmęczenie to fantastyczna sprawa. Lecę, pędzę "wychadzać" moje kilometry (czyli kroki:), których nie mam tak dużo, ale cieszy mnie każdy choć malutki rekord dzienny.
OdpowiedzUsuńChodzenie też jest super, zwłaszcza po długiej, spowodowanej unieruchomieniem przerwie. Bądź dumna z każdego kroku.
UsuńDo dumy z Ciebie dokładam trochę dumy z siebie bo dzisiaj przejechałam 55 km i spędziłam cudowny czas czytając książkę na plaży nad rzeką.
Nie mam słów żeby wyrazić to jaki to był przepiękny dzień a przecież w sumie nie wydarzyło się nic nie wiadomo jak spektakularnego.
Takich zwykłych ale cudownych dni życzę nam obu.
Wspaniała wyprawa! Cudowne zdjęcia ;) Wcale się nie dziwię, że chciałaś jechać dalej. Ja sama również bardzo chętnie pojeździłabym po takiej pięknej okolicy. :)
OdpowiedzUsuńChociaż uważam, że przy odrobinie dobrych chęci fajne trasy rowerowe można znaleźć wszędzie, to jestem wielką szczęściarą bo jeśli chodzi o rowerowe szlaki to naprawdę mam w czym wybierać 🙂
UsuńChwilowo mam przestój rowerowy przez chorobę, ale jak tylko poczuję się lepiej, zabieram Rozalię na wyprawę. Tak, mój rower ma imię:)
OdpowiedzUsuńhttps://okularnicawkapciach.wordpress.com/
Ja ostatnio jeżdżę codziennie, nie mogę się zatrzymać 🤣. To mój rekordowy miesiąc.
UsuńŚwietnie, że tak Lubisz jeździć na rowerze. Ja kiedyś dawno temu też lubiłam jeździć na rowerze z tym, że jeszcze u nas nie było ścieżek rowerowych miałam górę lat mniej. Dobrze, że mogę jeszcze tuptać z buta. Życzę Ci jak najfajniejszych szlaków rowerowych tylko nie szalej, żeby starczyło energii jak najdłużej. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMuszę się wyszaleć bo niedługo jesień a wtedy pod względem rowerowania może być różnie. Za to teraz jest cudnie pod względem i pogody, i mojego zapału, muszę to wykorzystać. Najbardziej lubię jeździć po leśnych i polnych drogach, nie potrzebuję udogodnień. A chodzenie też jest super i fajnie, że często to praktykujesz.
UsuńUdanego weekendu. Pozdrawiam cieplutko.
Jestem pod prawdziwym wrażeniem przejechania przez Ciebie 73 km na rowerze. Myślę, że to nie lada wyczyn. Ale mając takie widoki po drodze to też prawdziwa przyjemność. Pozdrawiam, jeszcze letnimi klimatami.
OdpowiedzUsuńNieskromnie przyznam, że też jestem dumna z tego rowerowego rekordu, chwalę się nim każdemu kto chce mnie słuchać 😊. Dwa dni później przejechałam 55 km co też mnie ucieszyło przeogromnie. Rower to jedna z moich największych pasji, mam nadzieję, że wrzesień będzie ciepły i pogodny. Pozdrawiam cieplutko.
UsuńI ja uważam że lato powinno trwać wiecznie.... A więc to i moja prośba....żeby się nie kończyło....
OdpowiedzUsuńPięknie je spędziłaś. Gratuluję :-)
Stokrotka
Może jak połączymy nasze moce to tegoroczne lato będzie piękne i długie?
UsuńŻyczę Ci września obfitego w piękne chwile. Uściski.
Zazdroszczę tej soczystej letniej zieleni. Majorka niestety o tej porze roku jest wysuszona i żółta, za to zimą znowu rozkwita.
OdpowiedzUsuńSama sobie zazdroszczę, zieleń to jedna z rzeczy która najbardziej mnie zachwyca. Muszę się nacieszyć na zapas bo za niedługo zmieni się kolorystyka 😊
UsuńWycieczki rowerowe też są super. Piękne widoki miałaś po drodze. Śliczne fotografie pełne słońca i zieleni.
OdpowiedzUsuńO tak, rower ma moc, te moje popołudniowe, popracowe przejażdżki to jedne z ulubionych chwil dnia. Uściski.
UsuńZdecydowanie bardziej lubisz przyrodę i naturę niż architekturę. Przy takich krajobrazach można się zatracić.
OdpowiedzUsuńU mnie drugi dzień jest typowo jesienny. I drugi dzień jestem zmierzła, trudno ze ma wytrzymać. Kocham ciepło, słońce i dla mnie lato może trwać przez okrągły rok.
Serdecznie pozdrawiam:)
U mnie dwa dni było tak zimno że zastanawiałam się czy nie ubrać puchowej kurtki. Dzisiaj było trochę lepiej chociaż jak poszłam na rower to i tak trochę zmarzłam pomimo ciepłych ubrań. Ale przynajmniej świeciło słońce.
UsuńO jesieni na razie nie myślę żeby nie zwariować.
Serdeczności.
Twoje dokonania rowerowe zasługują na najwyższe uznanie! Wycieczki rowerowe w tak pięknych okolicznościach przyrody są na pewno wspaniałe. Zachwycam się Twoimi zdjęciami :)
OdpowiedzUsuń