18/01
2020
2020
Nowy sezon rowerowy
Dzisiaj byłam na rowerze i tą przejażdżką rozpoczęłam tegoroczny sezon rowerowy. Prawie 40 km z uśmiechem, aparatem i earl grey'em. Bardzo się cieszę, że styczeń pogodowo jest w miarę łaskawy aczkolwiek i tak nie spodziewałam się, że pierwszą przejażdżkę w 2020 odbędę tak szybko. Tęskniłam bardzo za tym moim rowerowaniem a serce bolało na myśl o rowerze zamkniętym w piwnicy.
Padający przez ostatnie dni deszcz zmusił mnie do zmiany trasy. Moje leśne trakty okazały się być nieprzejezdne a wszelkie próby walki z błotem i mokrymi liśćmi bezcelowe. Z opresji wybawiła mnie trasa, którą kiedyś bardzo lubiłam i którą, przez jeszcze słabą znajomość okolicy w której mieszkam, wybierałam kiedyś bardzo często. Ostatnio stale i bezustannie kusił mnie las a poza tym widoczna na zdjęciu poniżej ścieżka rowerowa była w remoncie. Dzisiaj przywitałam się na niej z rowerowaniem i przy okazji wypróbowałam nowy, gładki i cichutki asfalt. Powiem Wam, że śmigałam jak szalona ale zawsze tak mam po dłuższej przerwie bez dwóch kółek. Tak jak bym chciała odreagować te wszystkie dni bez roweru.
Generalnie nie lubię jeździć "po twardym", zdecydowanie większą przyjemność sprawia mi jazda wśród lasów, łąk i pól no ale dzisiaj nie miałam wyjścia. Jedynym było siedzenie w domu. Ale tę opcję wykluczyłam już rano kiedy tylko wyjrzałam przez okno. No sami powiedzcie czy takie niebo ( w styczniu! ) zatrzymałoby Was w domu?
Dojechałam nad Łabę, do miejsca, które bardzo lubię. Nawet jeżdżąc po lesie bardzo często tak układam trasę, żeby dojechać nad rzekę gdzie z herbatą i książką cieszę się dniem i regeneruję siły przed drogą powrotną do domu.
Dzisiejsza pogoda to był obłęd. W najśmielszych oczekiwaniach nie przypuszczałam, że będzie tak wiosennie, ja tylko planując na dzisiaj rower po cichu marzyłam o tym, żeby nie padało. Brakowało mi takiego dnia na świeżym powietrzu bo te egipskie ciemności zapadające zdecydowanie zbyt szybko nie dają zbyt dużego pola do popisu życiu po pracy.
Było pięknie, cicho i spokojnie a w gładkiej tafli wody odbijało się niebo i chmury. Ciężko było uwierzyć, że to styczeń i pomimo siedmiu stopni miałam wrażenie, że jest zdecydowanie cieplej. Słońce łagodziło odczuwanie zimna aczkolwiek kiedy na chwilę zdjęłam czapkę uświadomiłam sobie, że to jednak jeszcze nie wiosna.
Regularnie piszę tutaj o tym jak bardzo lubię jeździć na rowerze i jest to zdecydowanie chyba najfajniejsza forma spędzania wolnego czasu. Mało rzeczy tak szybko poprawia mi humor i regeneruje siły po pracy jak wyprawa do lasu oraz książka i herbata na ulubionej ławce. Nawet jak nie mam siły na długie pedałowanie to jadę sobie do lasu i zamiast czytać w domu to czytam sobie nad stawem wśród drzew. Z takimi okolicznościami przyrody przegrywa nawet mój kambodżański hamak na balkonie.
Dokładnie o godzinie 14:03 diametralnie zmieniła się pogoda a ja miałam wrażenie, że za chwilę będzie wieczór. Już wcześniej widziałam chmury na horyzoncie więc fakt, że w pewnej chwili zasłoniły mi słońce wcale mnie nie zdziwił. Zdziwiło mnie za to to, że stało się to tak szybko, słońce schowało się za chmurami a ja pomimo tak wczesnej pory miałam wrażenie, że obserwuję zachód słońca i za chwilę będzie ciemno. A rower i noc to połączenie nie dla mnie.
Perspektywa wycieczki rowerowej zawsze mnie cieszy i niejednokrotnie pozwala przeżyć w pracy do 15.30. Ale rowerowanie w styczniu, po zdecydowanie zbyt długiej spowodowanej pogodą przerwie sprawia, że ta radość wzrasta stokrotnie. Pierwszy rower w sezonie zawsze jest wyjątkowy. I chociaż wczoraj były momenty, że w powietrzu czułam wiosnę a ptaki ćwierkały jak szalone to zdaję sobie sprawę, że nie wiadomo kiedy wyruszę rowerem kolejny raz, zwłaszcza że aplikacja pogodowa pokazuje od jutra wiatr i deszcz.
Najważniejsze, że da się już zaobserwować, że ciemność nadchodzi trochę później niż jeszcze jakiś czas temu, niedługo wiosna i moje rowerowanie będzie codziennością a nie wielkim świętem. I chociaż często jeżdżę rowerem na niewielkie zakupy spożywcze to tych mini wypraw w ogóle nie biorę pod uwagę. Jak dla mnie rowerem to długo, daleko i najlepiej w las.
Tej zimy mój rower też odpalam prawie codziennie, jednak na dłuższe wyprawy sezonu jeszcze nie rozpoczęłam. Ale jak widzę Twoje krajobrazy, to nachodzi mnie na nie ochota.
OdpowiedzUsuńPlaża nad Łabą wygląda, jak nad jeziorem, albo morzem. Ładnie tam masz!
Życzę wielu rowerowych przyjemności:)))
Niestety teraz zepsuła się pogoda i mam chwilową przerwę w rowerowaniu. Pocieszam się myslą, że do wiosny coraz bliżej.
UsuńPozdrowienia.
Aura nam płata figle. Tę wycieczkę to powinnaś odbyć na nartach biegowych a nie na rowerze. Ale jest, jak jest. Wypada cieszyć się z takiej pogody i aktywnie spędzić dzień. Sezon rowerowy wcześnie zaczęty też cieszy. Szum opon po tak dobrze przygotowanej ścieżce to cała radość pedałowania. Do tego atrakcyjne widoki i chwila relaksu na świeżym powietrzu. Czego chcieć więcej ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Teraz to najbardziej bym chciała żeby przyszła wiosna...
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Znasz numer na kciuka? (nie nie, ten o którym myśli większość kobiet! znaczy ja nie wiem o czym one myślą, ale reagują zgoła emocjonalnie) No więc wyciągasz rękę i umiejscawiasz poziomo trzymanego kciuka między słońcem a horyzontem - jeśli zmieści się dwa, to masz pół godziny czasu, jeśli jeden zostało 15 minut.
OdpowiedzUsuńJa dobieram trasy pod kątem aury - jak słonecznie i widokowo to szukam tras krajoznawczych, jak pochmurno to jadę w lasy, a jak "syfi" to stricte sportowo - tak żeby się zmęczyć. Ale książkę to wolę czytać w domciu - choć kawusia na ławeczce gdzieś w plenerze... miła rzecz.
Mnie kciuk się kojarzy z autostopem albo dawaniem znaków, że wszystko ok.
UsuńDzięki za ten trik, wypróbuję przy najbliższej okazji.
Ja robię wszystko na odwrót - jak słońce to jadę w las bo tam i cień, i słońce tak fajnie prześwituje między drzewami. A jak szaro, buro i ciemno to jadę "po twardym" bo i sucho i trochę jaśniej niż wśród drzew. Dla mnie asfaltowa ścieżka rowerowa to ostateczność, no chyba że muszę się szybko przemieścić z punktu A do punktu B. Zdecydowanie wolę łąki i lasy.
A książka i kawa ( w moim przypadku herbata ) to bardzo miła rzecz. Polecam.
Ja czekam na kolejny. Na szczęście już się powoli zbliża.
OdpowiedzUsuńJa odkąd mieszkam w Anglii nie siedziałam nawet na rowerze :( Niestety mieszkam w takim miejscu, że wszędzie są górki a moja astma pewnie by mnie zadusiła przy takim wysiłku. Ja dziś również poczułam wiosnę (dzięki temu, że w końcu pojawiło się słońce) i pojechaliśmy nad wodospad, o którego istnieniu dowiedizałam się wczoraj. Więc wiesz...trzeba kuć żelazo póki gorące ;) Całuski
OdpowiedzUsuńZaraz sobie poczytam o tym wodospadzie. Bzuiaki.
UsuńDość wcześnie rozpoczęłaś sezon rowerowy, ale jak widać, tegoroczna zima sprzyja :)
OdpowiedzUsuńKilka razy próbowałam czytać książkę gdzieś w przerwie między rowerowaniem lub wędrowaniem, ale kończyło się na tym, że nawet nie wyciągnęłam jej z plecaka. Piękne widoki zawsze wygrywają.
Pozdrawiam
U mnie też najczęściej widoki wygrywają z czytaniem ale w lesie albo tak jak w opisanym przeze mnie dzisiaj przypadku nad rzeką, ciężko mówić o spektakularnych widokach. W Dolomitach np. w ogóle nie mogłam się skupić na czytaniu kiedy dookoła miałam sięgające nieba szczyty.
UsuńPozdrowienia.
Monis szybciutko rozpoczęłaś sezon, ale jak nie korzystać z przyjemnosci i co tu robić, jak za oknem zamiast śniegu wiosna. U nas też wiosna, tu gdzie mieszkam ciągle między 5 a 7 stopni i śniegu nie ma i chyba już nie będzie. W górach jest ale też jak na lekarstwo. Ja to nie bardzo lubię rower tym bardziej że w ciągu dnia chodzę bardzo dużo, to po pracy biegnę szybko na kanapę i relaksuje się z kawą :) widoczki śliczne z Twojego spaceru :) pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJa też sporo chodzę w ciągu dnia zatem rower to taka miła odskocznia od chodzenia bo można siedzieć :)
UsuńA ja ostatnio na rowerze byłam w 2012 roku! W tym roku chcę to zmienić i mam nadzieję, że wreszcie mi się uda:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Osiem lat bez roweru to zdecydowanie za dużo niech zatem 2020 rok sprawi, że przekonasz się do rowerowania. Przypomij sobie jakie to fajne!
UsuńDroga Mo. masz rację, jak sprzyja aura, to siedzenie w domu byłoby niewskazane :)
OdpowiedzUsuńOd lat nie jestem rowerowa, ale mój Syn baaardzo.
Życzę Ci wspaniałych wycieczek rowerowych i nie tylko...
Mam nadzieję, że wreszcie moje zdrowie się ustabilizuje i będziemy podczas weekendów znowu odwiedzać zamki, dworki i pałace.
Moc pozdrowień i buziaków posyłam.
Tym bardziej się cieszę, że wykorzystałam ten ciepły dzień bo teraz np. od czterech dni pada nieustannie i tylko przemykam na trasie praca-dom ukryta pod parasolem. A wieczory spędzam pod kocem i z książką. Rower znów się kurzy w piwnicy.
UsuńZ całego serca życzę Ci zdrowia i dobrego samopoczucia. Trzymam kciuki, żeby wszystko szło ku dobremu.
Dziękuję kochana. W lutym czeka mnie znowu pobyt w szpitalu. Proszę, trzymaj kciuki.
UsuńW tym roku zima jest wyjątkowo łaskawa dla miłośników dwóch kółek trzeba przyznać. Ale jak patrzę na Twoje okoliczności przyrody do rowerowania, to zazdroszczę szczerze :) Bardzo urokliwa okolica.
OdpowiedzUsuńTo prawda, okolica sprzyja przejażdżkom rowerowym, szkoda tylko, że zepsuła się pogoda.
Usuń