Czytam, więc jestem, uwielbiam się przemieszczać, i nie ważne czy samolotem, czy rowerem,zapamiętywać chcę - sercem i aparatem, a żyć nie mogę bez książek, podróży, roweru, spacerów, rozmów i moich licznych pasji. Dzięki hektolitrom herbat wszelakich wypijanych codziennie trzymam się jakoś w pionie:)

W razie pytań lub chęci kontaktu: malamo@op.pl :)

Warto przeczytać


21/10
2018

Jak zaoszczędziłam 20 euro na spacerze - wyznania dusigrosza.

Z tym dusigroszem to chyba trochę przesadziłam chociaż może i nie. Można jakimś innym słowem określić osobę, która idzie pieszo 12 km bo żal jej wydać 20 euro na taksówkę?
Wariatka?




Komunikacja miejska w Hiszpanii, zwłaszcza w mniejszych miastach i dodatkowo w niedzielę, rządzi się swoimi prawami. Dzień wcześniej, w sobotę, kupiłam w centrum handlowym okulary słoneczne. Następnego dnia rano byłam umówiona ze znajomymi na śniadanie, przed wyjściem z domu wyciągnęłam okulary z etui i okazało się, że są wadliwe. Może i przeszłabym koło tego obojętnie gdyby nie to, że były to najdroższe okulary w moim życiu i szczerze mówiąc do dzisiaj nie mogę wyjść z podziwu, że tyle na nie wydałam ( bez płaczu i zastanawiania się ). 


Spędziłam fajnie czas a pod wieczór wsiadłam do autobusu i pojechałam wymienić okulary. Wszystko poszło szybko i sprawnie ale się zasiedziałam w księgarni i nie zdążyłam na ostatni powrotny autobus. Do wyboru miałam albo taksówkę albo poproszenie kogoś ze znajomych, żeby po mnie przyjechał. Albo spacer. Szybko podjęłam decyzję, że idę, bo co to dla mnie 12 km. Phi.


Chodzić uwielbiam i czerpię wielką przyjemność z poruszania się pieszo - jeżeli odległość jest racjonalna i możliwa do pokonania w czasie, któym dysponuję, zawsze wybieram opcję "na piechotę". Albo rower ale dzisiaj rzecz jest o spacerze.  Skracam sobie czas czekania na autobus spacerem do następnego przystanku i nigdy nie przeraża mnie myśl, że trzeba gdzieś długo iść.


Nie będę ukrywać, że w podjęciu decyzji kluczową rolę odegrały widoki po drodze. Co prawda dobrze mi już znane ale tęsknię za nimi bo jednak w Hamburgu jest trochę inaczej :). Gdybym miała iść 12 kilometrów zwykłą asfaltową drogą wśród blokowisk zapewne szukałabym wymówek usprawiedliwiających wydanie pieniędzy na taksówkę. Ale że widoki obiecywały fajny spacer obfity w zachwyty i widoki, których teraz tak bardzo mi brakuje ruszyłam żwawo przed siebie ciesząc się tymi dwunastoma kilometrami przede mną.



Pomimo tego, że mój ostatni pobyt w Hiszpanii trwał tylko cztery dni i byłam w miejscu, w którym kiedyś mieszkałam, aparat zawsze miałam przy sobie. Jak widać dobrze się stało bo mam pamiątkę z tego spaceru "dusigroszki". I chociaż mam już zdjęcia z chyba wszystkich miejsc mijanych po drodze to nie mogłam się oprzeć uwiecznianiu chwili. Fotografia to frajda, zabawa w turystkę - fotografkę też.



Popołudnie było przepiękne ale nie upalne, co pozwoliło mi cieszyć się spacerem. Szłam po piasku, skałach i kamieniach. W górę i w dół. Momentami było ciężko bo byłam w sukience i w butach niekoniecznie nadających się na takie eskapady. Kawałek trasy prowadził przez mój ulubiony rowerowy szlak, za którym zatęskniłam. Robiłam postoje na zdjęcia i na składanie hołdu naturze, że takie cuda stworzyła. Wiem, że kiedyś to była moja codzienność i w sumie te widoki nie powinny robić na mnie wrażenia. Ale robią i robić będą bo nie umiem się nie zachwycać będąc w takich miejscach.



Nigdzie mi się nie spieszyło, zrobiłam sobie jeden postój na pyszne i zimne wino tinto de verano (obłęd!). Własne nogi to dla mnie najlepszy środek lokomocji, chodzę dużo i sprawia mi to przyjemność i frajdę. Jest jakaś mantra w rytmie kroków pozwalająca się uspokoić i wyciszyć, z żadnej innej perspektywy nie można tak się przyjrzeć codzienności i tyle dostrzec i zaobserwować jak z perspektywy własnych stóp.



Przechodziłam przez miejsca przywołujące wiele pięknych wspomnień - o piknikach, plażowaniu i czytaniu w plenerze z widokiem na bezkres wody.



Ten spacer był fantastyczny, uspokoił mnie wewnętrznie przed powrotem do pracowitej codzienności, przewietrzył głowę i rozplątał myśli. Fajnie, że są miejsca, które zachwycają niezależnie od tego czy widzimy je pierwszy czy sto pierwszy raz.

Cieszyłam się tak jakbym odkrywała te miejsca na nowo.



Wieczorem to co zaoszczędziłam to wydałam - grillowane krewetki już dawno nie smakowały mi tak bardzo. Jeśli chodzi o wydawanie pieniędzy na jedzenie to nie ma we mnie nic z tego wspomnianego wcześniej dusigrosza. Inwestowanie w pełen brzuch to zawsze dobra lokata.


Komentarze

  1. Przepiękne widoki :) Dla nich też wybrałabym spacer :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się rozumiemy w temacie jesiennych spacerów.
      Miłego dnia.

      Usuń
  2. No to przeszliś ładnych kilka kilometrów ;) my tez lubimy łazić i od czasu jak si∑ poznaliśmy do dziś tak łazimy ;) fajne widoki miałaś po drodze i nie dziwię się że sobie szłaś, pewnie też bym się przeszła taka droga z takimi widokami tylko nie w upał ;) bo wtedy to nogi mi posłuszeństwa odmawiają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W upał faktycznie odechciewa się wielu rzeczy ale ja się umiejętnie motywuję :).
      Chodzić uwielbiam, pamiętam jak jako dziecko przemierzałam z babcią Gdynię wzdłuż i wszerz i chyba mi tak zostało.
      Pozdrawiam bardzo serdecznie.

      Usuń
  3. Sam należę do osób które mając w perspektywie czekanie na przystanku idą do następnego... ewentualnie całkiem rezygnując z przejazdu.
    Ci do dusigrostwa - mając w perspektywie spacer tak piękną okolicą nawet wydanie 2 ojro na taksówkę uznał bym za nieprzyjemny objaw utracjuszostwa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz jak o tym myślę, to faktycznie nawet dwa euro za taksówkę byłoby bezmyślnym przepłaceniem.
      Widoki mijane po drodze, znane lub nie, są bezcenne. I te spacerowe chwile też.

      Usuń
  4. widoki cudne , wiec warto było :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tu nie ma nic z wariactwa. Świadoma decyzja. A jaka nagroda. I nieważne, że drugi, piąty czy dziesiąty raz. W takich miejscach zawsze coś się zobaczy po raz pierwszy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafnie ujęte, że nawet w dobrze znanych miejscach zauważy się coś pierwszy raz. Mądre słowa. I dla dostrzegania nowych rzeczy warto spacerować nawet tymi dobrze znanymi ścieżkami. Bo radość i frajda z takiego spaceru są bezcenne.
      Serdeczne pozdrowienia.

      Usuń
  6. Wcale się nie dziwię, że wolałaś spacer. Z takimi widokami to można i 30km przejść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i masz rację :). Co to jest 30 km jak wokół tak cudnie.

      Usuń
  7. Mo, gdyby mnie tak nie bolaly piety, tez bym poszla:) Widoki wspaniale. A krewetki -fajna sprawa;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie następnego dnia stopy trochę bolały ale to pewnie dlatego, że te 12 km przeszłam w nieodpowiednich butach. A krewetki faktycznie przefajne :).

      Usuń
  8. Też poszłabym pieszo i również nie dlatego, że szkoda mi 20 eurasów na taksówkę. Ja zwyczajnie lubię łazić, a widoki tylko mnie zachęciły oraz lubię Hiszpanię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łączy nas pasja do chodzenia na własnych nogach i obie lubimy Hiszpanię.

      Usuń
  9. Szacun! Widoki zapierają dech.:)
    My kiedyś w Grecji drałowaliśmy 8 km w jedną stronę ( a mamy 50 i 60 + ) I miałam na nogach sandały na koturnach, upał był też nieludzki... Niestety widoków mega nie było. Pisałam kiedyś o tym na blogu.;)
    Moc pozdrowionek.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dla takich widoków chętnie pójdę te dwanaście km, chociaż chodzić mi trudno. Urocze, zaskakujące przejście brzegiem morza. Niesamowita wycieczka, co tam oszczędności, kiedy widoki zostaną pod powiekami.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ ZA CZAS POŚWIĘCONY NA MOJĄ RADOSNĄ TWÓRCZOŚĆ. KAŻDY KOMENTARZ MNIE CIESZY I ZA NIE RÓWNIEŻ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.