Czytam, więc jestem, uwielbiam się przemieszczać, i nie ważne czy samolotem, czy rowerem,zapamiętywać chcę - sercem i aparatem, a żyć nie mogę bez książek, podróży, roweru, spacerów, rozmów i moich licznych pasji. Dzięki hektolitrom herbat wszelakich wypijanych codziennie trzymam się jakoś w pionie:)

W razie pytań lub chęci kontaktu: malamo@op.pl :)

Warto przeczytać


15/02
2018

Paryż. La Defense.

 Ponieważ nasz francuski hostel znajdował się w pobliżu La Defense, przechodziliśmy tam dwa razy dziennie. Stacja metra o tej samej nazwie była "naszą stacją" na której wsiadaliśmy do metra jadąc "na zwiedzanie" i na której - co oczywiste - wysiadaliśmy wracając do domu ( nie ważne gdzie jestem i czy śpię w hostelu czy w pensjonacie, zawsze wracam do domu ☺ ).


Nasza paryska lokalizacja pozwoliła nam widzieć La Defense o różnych porach dnia i w czasie różnej pogody. Chociaż patrząc na aurę jaka nam towarzyszyła użycie słowa "różna" jest śmieszne i trochę przesadzone, bo codziennie było szaro i pochmurno a słowo "różna" można zastosować jedynie w stosunku do deszczu, bo raz padało a raz nie.



Raz wypogodziło się na moment.



 Pamiętam dokładnie szok jaki przeżyłam kiedy na jednym z blogów ( Kinga, chyba u Ciebie☺ ) przeczytałam o La Defense, o istnieniu którego nie miałam najmniejszego pojęcia. Pomimo tego, że w Paryżu byłam wcześniej dwa razy ( za każdym razem "przejazdem" ) skupiałam się na największych i najbardziej znanych atrakcjach. Paryż jaki znałam składał się z wąskich, klimatycznych uliczek, zadbanych kamienic, małych  przytulnych kawiarenek, z wieżą Eiffle'a w tle. Było to miasto ulicznych grajków w beretach z antenką, rowerzystów ( z nieodłączną bagietką w koszyku ) oraz mieszkańców popijających croissanta cafe au lait. Nawet francuskie filmy, które bardzo lubię, dzieją się zawsze w takiej romantycznej scenerii. W moich wspomnieniach i wyobrażeniach nie było miejsca na taką nowoczesność w postaci stali i szkła.



Świadomość istnienia La Defense zburzyła trochę mój światopogląd i zachwiała romantycyzmen Paryża, nie na długo jednak. Już po chwili byłam przekonana że La Defense będzie punktem obowiązkowym jeżeli kiedykolwiek wrócę do Paryża. Wróciłam i to właśnie te drapacze chmur były pierwszym zetknięciem z Paryżem po raz trzeci.


 Fajnie się złożyło, że miejsce o istnieniu którego nie miałam pojęcia podczas wcześniejszych wizyt, stało się miejscem przez które teraz przechodziłam dwa razy dziennie. I gdyby nasze okna wychodziły na inną stronę widziałabym La Defense z hostelu.




 Nie potrafię określić jaki mam stosunek do tego typu architektury. Raczej nie jestem fanką drapaczy chmur ale uwielbiam być wysoko a dachy tych molosów na pewno są gwarancją niesamowitych widoków. Nie lubię wysokich budynków zabierających słońce ulicom ale marzy mi się Nowy Jork. Zamiast stali  i błyszczącego przyciemnionego szkła wolę surowe cegły albo kamienice w ciepłych kolorach. Ale muszę przyznać, że nowoczesność La Defense jest całkiem miła dla oka a ponieważ znajduje się poza centrum  nie psuje krajobrazu ani nie zakłóca romantycznej scenerii Paryża.


Nie wiem, czy La Defense jest popularna wśród turystów czy nie, myślę jednak, że przegrywa z bardziej popularnymi atrakcjami miasta. Nie wiem czy to przez pogodę czy przez styczeń ale turystów nie zauważyłam. Trochę szkoda. Ale z własnego doświadczenia wiem że brak czasu na wszystko co chciałoby się zobaczyć to cecha nieodłączna podróżowania a w Paryżu panuje pod tym względem duża konkurencja. Ja miałam ułatwione zadanie bo zatrzymaliśmy się niedaleko, z czego się cieszę bo obawiam się że i tym razem mogłoby na La Defense nie starczyć czasu.


Wyczytałam w przewodniku że jest to największe centrum biznesowe w Europie. Dzielnica zapełniona paniami w garsonkach i biznesmenami w garniturach szytych na miarę. Muszę przyznać, że pomimo niechęci do takiej nowoczesności mam o La Defense dobre zdanie.



Jestem niedzisiejsza i zdaję sobie sprawę, że czasem ciężko odnaleźć mi się w rzeczywistości. Nie nadążam za Światem, za postępem, nie odnajduję się wśród gadżetów, jestem zwolenniczką papieru zamiast wyświetlacza, wolę pisać papierowe listy niż emaile, czytam papierowe ( szeleszczące i pachnące ) książki, wysyłam kartki na świeta i urodziny a z wyjazdów widokówki. Nie potrzebuję do organizacji życia miliona różnych aplikacji bo, w co może ciężko uwierzyć, często wychodzę z domu bez telefonu ( tylko do pracy zawsze zabieram ). Może właśnie ta moja niedzisiejszość wpływa na to, że nie przepadam za wieżowcami ze stali i szkła ale świetnie się czuję wśród kamienic ( nawet tych zaniedbanych ), starych ulic i podwórek. Niemniej jednak muszę przyznać, że La Defense mi się podoba bo pomimo tego, że jest nowoczesna to jednak jakaś taka przyjemna dla oka i zwraca na siebie uwagę w spokojny sposób.



I fajnie, że nie kłóci się z paryską architekturą tylko trwa na obrzeżach miasta wśród budynków podobnych sobie.


Komentarze

  1. Oj Paryż, ale nie jak Paryż ;)
    Chyba jednak wolę ten z Wieża Eiffla i Montmartre ;)
    Pozdarwiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wybieram Paryż w wersji romantyczno-uroczej :).

      Usuń
  2. Bardzo możliwe, że przeczytałaś o La Defense u mnie na blogu, bo z tego co pamiętam to poświęciłam tej dzielnicy biznesowej dwa posty: dzienny i nocny :) Cieszę się, że odwiedziłaś tę część aglomeracji paryskiej i nawet wywarła na Tobie pozytywne wrażenie. Hostel w tamtej okolicy - genialny pomysł, muszę o tym pamiętać na przyszłość. Ostatnio miałam z okna widok na bazylikę Sacre Coeur, więc teraz pewnie szukalabym czegoś innego. La Defense spodobało mi się na tyle, ze mogłabym zatrzymać się w pobliżu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno u Ciebie bo sprawdziłam i nawet znalazłam swój komentarz :). Byłam tylko zaskoczona jak dobrze pamiętałam Twój wpis a to przecież było już daaawno temu :)

      Usuń
  3. Spacdrujemy z Marzenką brzegiam Dunaju, Wiedeń (ten dla nas prawdziwy, z kamieniczkami, uliczkami, kawiarniami, i całym mnóstwem dupereli tworzących klimat) - Na drugim brzegu nowoczesna dzielnica biznesowa, wysokie, szklane pudełka, igły i żagle... Bogato tam... nie nasz świat, zostajemy ma "swoim" brzegu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze się trzymajcie siebie i swojego brzegu. Pozdrowienia.

      Usuń
    2. Zawsze... Za rączkę i blisko siebie, choćby to drazniło homoseksualistów w Wiedniu i muzulmanów w Norwegii

      Usuń
  4. Nie przepadam za współczesną architekturą. Jednak z podziwem patrzę na takie skupisko żelbetonu i szkła jak La Defense. Taką dzielnicę ma przecież: Berlin, Wiedeń(i słynną DC Towers No.1) Londyn, Mediolan...
    Zastanawiałam się czy chciałabym w czymś takim mieszkać, pracować? Jedynie zobaczyć jako ciekawostkę architektoniczną.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mieszkać na pewno nie a pracować sama nie wiem, może i tak...
      Również przesyłam pozdrowienia.

      Usuń
  5. Zawsze mnie urzekały nowoczesne budynki na La Defense, bardzo mi się tam dobrze spacerowało.

    OdpowiedzUsuń
  6. jak nie wiedzialaś, a nie jest tak że spod łuku triumfalnego widac wieżowce la defense? :)

    mi nie starczylo czasu na tę dzielnicę i wiem, że jak jeszcze kiedys będziemy w poznaniu, to tam zaczniemy! (a drugie na liście mam wielkie blokowisko zamieszkane przez mniejszość chińską :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że akurat w tym komentarzu Poznań to taki Paryż :).
      No widzisz, ja spod Łuku La Defense nie widziałam...
      Na swoją obronę mam to, że jestem krótkowidzem. Może być? :).
      Podczas tego pobytu zorientowałam się, że z La Defense widać Łuk i będąc pod Łukiem też La Defense widziałam.
      Generalnie bliska jest mi sentencja o sięganiu tam gdzie nie sięga wzrok ale cóż...czasem szwankuje :) i widzę tylko to co mam blisko.
      Wiem, lipa...

      Usuń
  7. I ja byłam w tej dzielnicy Paryża i pisałam o niej. To było ciekawe miejsce do zobaczenia i podobało mi się, jak szklane wieżowce przeglądały się nawzajem w sobie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta nowoczesność w paryskim wydaniu ma jednak swój urok.

      Usuń
  8. Inna odsłona Paryża, ale w każdej metropolii potrzebna jest ta nowoczesna część pełna drapaczy chmur. Zaskakująca i budząca wrażenie. Czasem może poczucie małości i lekkiej trwogi, zwłaszcza przy takiej pogodzie.

    Pozdrawiam cieplutko po długiej przerwie!

    OdpowiedzUsuń
  9. a ja uwielbiam La defence :) usiąść pod Grand Arc i w linni prostej widzieć Łuk triumfalny ;)
    lat temu 6 od La Defance zaczęłąm moją podróż romantyczną z okazji 5 rocznicy ślubu ;)
    i mój wówczas 2 pobyt w Paryżu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Marzę o wyjeździe do Paryża, ale ile razy już się zbieramy to zawsze coś niepokojącego się tam dzieje i wyjazd nie dochodzi do skutku.
    Świetne zdjęcia, bardzo mi się podobają!
    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Również nie przepadam za drapaczami chmur i tego typu architekturą, jednak ta dzielnica Paryża prezentuje się naprawdę ciekawie. Albo to przez Twoje niesamowite zdjęcia ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. To miejsce mnie nie zachwyciło, nawet trochę przeraziło...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ ZA CZAS POŚWIĘCONY NA MOJĄ RADOSNĄ TWÓRCZOŚĆ. KAŻDY KOMENTARZ MNIE CIESZY I ZA NIE RÓWNIEŻ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.