24/01
2018
2018
Paryż. Prolog.
W pierwszej chwili Paryż mnie przeraził. Zdaję sobie sprawę, że rzadko które blogowe wpisy tak się zaczynają, a już na pewno nie moje. Z fabrycznie wbudowanym zachwytem nad światem i niegasnącym ( przeważnie ) dostrzeganiem we wszystkim jedynie zalet i widzeniu dobra, spotkanie z Paryżem w ostatni wieczór 2017 roku doprowadziło mnie prawie do łez.
Ostatnia wizyta w Paryżu była moją trzecią, przy czym dwie poprzednie były to jednodniowe epizody. Wakacyjny Paryż, ciepły i słoneczny, utkwił mi w pamięci jako przepiękne i zachwycające miasto. I pozostawił niedosyt. Wiedziałam, że kiedyś pojadę tam na dłużej żeby mieć czas na wszystko to, na co zabrakło czasu poprzednim razem.
Paryża w sylwestrową noc nie polecam nikomu. Już nawet nie chodzi o to, że w ogóle nie czuło się podniosłej atmosfery zmiany daty, na niebie nie pojawiły się żadne fajerwerki a mała ( 200 ml ) butelka szampana kosztowała "pod wieżą" 14 euro. Wiem, że wiele z Was pomyśli, iż sylwester w Paryżu to raczej kiepski pomysł patrząc na to, co dzieje się we Francji. I mało bezpieczny. Ja się jednak nie bałam i w ogóle nie myślałam o tym, że coś się wydarzy. I rzecz jasna się nie wydarzyło. Nie byłam jednak przygotowana na oblicze Paryża, którego nie znałam i się nie spodziewałam. Pomimo tego, że praktycznie nie oglądam tv staram się być z europejską polityką na bieżąco. Niemniej jednak ilość uchodźców w Paryżu przechodzi ludzkie pojęcie. I niestety chyba wszyscy z nich chcieli powitać Nowy Rok przy symbolu miasta. Francuzów nie było w ogóle bo zapewne doskonale wiedzą jak się sprawy mają w tę wyjątkową noc. Scenerię tworzył tłum uchodzców płci męskiej maszerujący w wielkich grupach. Może i nie mieli złych zamiarów ale siali strach. I potrafili spojrzeć tak, że człowiek natychmiast odwracał wzrok. Kiedy zostałam potrącona przez jednego z nich tak, że prawie upuściłam aparat, oddałam pchnięcie. Tego wzroku nie zapomnę nigdy. Podobnie jak niemych spojrzeń między nami, turystami, z których każde zawierało smutek, zdumienie i szok. I pomimo tego, że kolejne dni były zdecydowanie weselsze to do hotelu wróciliśmy z myślą, że może by jednak kupić bilety na najbliższy powrotny lot. Nasz noworoczny spacer to uskakiwanie przed groźnie wyglądającym tłumem czującym się jak władcy świata.
Jeszcze nigdy na żadnym wyjeździe nie pomyślałam o tym, żeby szybciej wrócić do domu...
Nie wiem, w którą stronę zmierza Francja, i chyba wiedzieć nie chcę. Jestem natomiast przekonana, że w niedługim czasie z atmosfery Paryża, która tak zachwyca i przyciąga cały świat, zostanie niewiele.
Na szczęście kolejne dni były zdecydowanie lepsze a my spokojniejsi na duchu, bo Paryż zapełnili turyści a ci, których spotykać nie chcieliśmy nie pokazywali się zbyt często. Ochłonęliśmy po pierwszej nocy i postanowiliśmy dać szansę miastu, które tak cudownie wspominałam.
Rytm naszych spacerów wyznaczał deszcz który padał codziennie. Dobrze, że tylko chwilami bo chyba naprawdę wrócilibyśmy do domu. Przed deszczem chroniliśmy się w kawiarniach bo herbata i coś słodkiego to zawsze jest fajne remedium na niepogodę. Najczęściej wyjeżdżam wiosną i latem więc częściej zmagam się z upałem i szukam cienia niż rozważam kupno parasola. Co prawda zabrałam ze sobą dwie książki w razie niesprzyjających warunków pogodowych a gdyby faktycznie ciągle lało to kto wie, może zostałabym fanką włóczenia się po muzeach.
Niemniej jednak cieszę się, że tylko czasami padało.
Wieżę Eiffle'a z powodu silnego wiatru zamknęli w dniu kiedy chcieliśmy na nią wejść a który był ostatnim dniem naszego pobytu w Paryżu. Nawet nie było nam smutno z tego powodu.
Każdy kolejny dzień dawał mi milion okazji do polubienia Paryża i odnalezienia klimatu, który tak polubiłam i zapamiętałam z wcześniejszych wizyt. Wiem, że latem wszystko wygląda inaczej i wydaje się ładniejsze. Kiedy jest szaro i mokro raczej ciężko skakać z radości, ja jednak skakałam jak tylko zaczęłam czuć magię paryskiej stolicy. I bardzo mi ulżyło kiedy na nowo polubiłam Paryż. W przeciwnym wypadku byłby to pierwszy mój wyjazd, z którego wróciłabym rozczarowana, smutna i zła. Takie doświadczenie zawsze boli.
Na przekór pogodzie udało nam się zrealizować prawie wszystko co sobie zaplanowaliśmy. Ja w sumie przede wszystkim cieszyłam się, że będę miała czas poobserwować ludzi i ich paryską codzienność, co bardzo lubię a na co nie miałam czasu podczas dwóch poprzednich jednodniowych wizyt.
Ostatni z paryskich dni był zdecydowanie najfajniejszy. Po padającym kilka razy deszczu pokazywało się słońce i niebieskie niebo. I tak przez cały dzień. Montmartre "uratował" nasze wrażenia z Paryża i dobrze się stało, że zostawiliśmy to sobie na ostatni dzień.
I Luwr. Ostatnia z atrakcji. Na pożegnanie z Francją i Paryżem. Nie miałam w planach, poszliśmy spontaniczne, z marszu. I dobrze się stało.
Och, sądziłam, że sylwester w Paryżu to niesamowite przeżycie. I faktycznie, niesamowite, ale inaczej. Na szczęście kolejne dni okazały się weselsze, pomimo deszczu :)
OdpowiedzUsuńJa we francuskiej stolicy nie byłam i zupełnie mnie tam nie ciągnie.
Pozdrawiam
Ja byłam trzy razy i też już mnie nie ciągnie. Ale myślę, że naprawdę warto chociaż raz pojechać do Paryża bo jest wyjątkowy. Nie powiem, że do Paryża nie wrócę nigdy bo wiem jak przewrotnie czasem się układa - wiem to po sobie. Może na stare lata :).
UsuńTo smutne, co się dzieje. Fajnie było zwiedzać prawie cały świat bez obaw. Mam nadzieję, że to wszystko się unormuje. A zdjęcia urocze. Nie byłam w Paryżu, planowałam a teraz nie bardzo chcę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMega ciekawy post. Myślę, że również czułabym przerażenia. Ba...na pewno. Cieszę się, że jednak spędziłaś miło czas, że nie wróciłaś rozczarowana. Bardzo podoba mi się, jak piszesz, tak od serca. Bardzo przyjemnie się z Tobą podróżuje. <3
OdpowiedzUsuńDziekuję za miłe słowa. Paryż jest magiczny tylko nie jestem pewna jak długo taki pozostanie patrząc na politykę Francji. Na szczęście, pomijając sylwestrową noc, w Paryżu było spokojnie a Syryjczycy zapewne pozostali w domach bo nie w głowach im było zwiedzanie. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńTrochę mnie przeraziłas, bo planuję wycieczkę do Paryża z moimi licealistami. Aż strach ich tam zabrać.
OdpowiedzUsuńSylwester w Paryżu? Fajna sprawa. Cieszę się, że na nowo polubiłaś Paryż. Piękny post i zdjęcia.
OdpowiedzUsuńFrancję, Paryż zawsze odwiedzam letnią porą.
Jakoś nie mogę pogodzić się, że my Europejczycy boimy się odwiedzać miasta europejskie i nie czujemy się tak dobrze jak w domu. Tak było kiedyś. To oni, uchodźcy sprawili, że ogarnia nas strach na ich widok.
Serdecznie pozdrawiam:)
Powiem Ci, że strach w podróży to dla mnie sytuacja zupełnie nowa i nieznana, na szczęście nigdy nie byłam w niebezpiecznej sytuacji. Paryż uświadomił mi, że nie zawsze musi tak być. Jak widać nasza dobra i poczciwa Europa może nam zmienić światopogląd w jedną noc. Pozdrawiam.
UsuńMam ochotę i boję się. Po Twoim opisie chyba trochę się uspokoiłam, ale chwilowo wybraliśmy Wiedeń na wiosnę.
OdpowiedzUsuńWiedeń będzie super! Nie byłam ale mam "na liście". Uściski.
UsuńA mi się przypominają czasy upadku Rzymu, i hordy barbarzyńców germańskich panoszące się po miastach Imperium Romanum. Na szczęście Bizancjum przetrwało tysiąc lat dłużej... Nie przyjmowali "uchodźców".
OdpowiedzUsuńJej, czytalam Twojego posta i strach oblecial, naprawde... Bo myslalam w nastepnym roku się tam wybrac. I az nie wiadomo,c o bedzie sie tam dzialo za rok... Na co oni sobie pozwolili....????
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Aga z viva-elmundo
W 2009 roku byłam pierwszy raz w Paryżu, nie było aż tak widać uchodźców. Kiedy wróciłam w 2013 roku byłam już przerażona, więc nie chcę myśleć co teraz się tam dzieje. Ilość czarnoskórych facetów pod wieżą w tamtym czasie była przytłaczająca. Ale pomimo tego Paryż ma swój urok, ale czy tam jeszcze wrócę...chyba nie :(. Uściski
OdpowiedzUsuńTo prawda, Paryż jest fantastyczny. Tylko teraz, jak to było w moim przypadku, trochę więcej czasu i starań musiałam włożyć w to, żeby poczuć jego magię. Też na razie nie planuję powrotu tam...
UsuńWydaje mi się, że sama nie wybrałabym Paryża jako celu na sylwestrową noc. Wynikałoby to raczej z tego, że byłoby tam dla mnie zbyt wiele ludzi, którzy akurat tę noc chcieli spędzić w tym mieście. Nie przyszłoby mi jednak na myśl, że będą to uchodźcy a nie Francuzi. Zaskoczyłaś mnie! Nieprzyjemna sytuacja, szczególnie w nocy.
OdpowiedzUsuńByłam w Paryżu dwukrotnie choć nigdy nie chciałam tam jechać. Wybrałam Paryż przez czysty przypadek, bo przesiadka była tam najtańsza. Za drugim razem jechałam już cała w skowronkach, że znowu będę w tym magicznym mieście. Teraz narobiłaś mi chęci i aż pójdę zobaczyć po ile są bilety 😛 Pochodziłabym wzdłuż Sekwany, choć teraz jej poziom jest chyba nadal podniesiony.
Eh, szkoda tego miasta, jego magii, uroku... Ja byłam tam w 2013 i uchodźców widziałam sporo, niektórzy byli dość natarczywi, ale Twój opis dopiero spowodował u mnie gęsią skórkę. Jak to, nigdy więcej Paryża? ... :(
OdpowiedzUsuń