4/11
2014
2014
Październikowo - rowerowo.
Pod względem eksploatacji roweru w październiku dużo się działo. Dwa kółka były środkiem transportu najczęściej przeze mnie używanym, co było miłą odmianą po ostatniej rowerowej przerwie, kiedy to omijałam rower szerokim łukiem - aczkolwiek w myślach towarzyszył mi cały czas :).
Sprzyjała pogoda, dopisywał humor i samopoczucie, a jeżeli zawodziła mnie któraś z rzeczy które przed chwilą wymieniłam to i tak wskakiwałam na rower aby sobie wypedałować pierwiastki szczęścia.
Jeździłam przez wioski, miasteczka i miasta, po ścieżkach rowerowych, mostach i wąskich klimatycznych uliczkach. Pobiłam osobisty rekord kilometrów przebytych podczas jednego dnia ( tzn. w ciągu czterech godzin ) i chcąc dotrzymać kroku profesjonalnym rowerzystom - rekord prędkości ( ale nie trwało to długo :) ).
Zmieniały się krajobrazy, zmieniała się pogoda. Jedyne co się nie zmieniało to radość z jaką wskakiwałam na rower. Udało mi się odkryć kilka fajnych ścieżek i nowych zakątków, które tylko rozbudziły mój apetyt na więcej. Czasem bywało tak fajnie, że nie miałam ochoty na powrót do domu i gdyby nie fakt, że czeka mnie droga powrotna, to mogłabym tak jechać w nieznane bez końca.
Już dawno nie miałam tak obfitego w rowerowanie miesiąca. Szukanie wymówek na to, żeby jednak nie iść na rower - bo za ciepło, bo wiatr, bo ciemne chmury, bo mi się nie chce, bo wolę sobie z książką poleżeć - ustąpiły miejsca szukaniu wszystkich "za" żeby jednak iść - bo pogoda fajna, bo mam nadmiar energii, bo kalorie, a książkę zawsze mogę zabrać ze sobą i poczytać gdzieś po drodze w fajnym miejscu.
Bywało cicho i spokojnie, bywało tłoczno i gwarnie, w kierunku dobrze mi znanym ale też po prostu przed siebie, kiedy to skręcałam w nieznane a nadzieja, że dotrę w fajne miejsce okazywała się silniejsza niż obawa przed tym, że się zgubię.
Świat widziany z perspektywy dwóch kółek ma całkiem inny wymiar.
Fajnie jak widać rower też może być kumplem :)
OdpowiedzUsuńbeautiful houses and churches. looks a nice town!
OdpowiedzUsuńgreetings, Hilde
cudna relacja - przepiękne zdjęcia, czuję się tak, jakbym tam była
OdpowiedzUsuńPiękne miejsca na wycieczki rowerowe. No i latem w Hiszpanii chyba za gorąco na jazdę, więc jesienią można nadrobić :)
OdpowiedzUsuńcudne zdjęcia!:) i bardzo ładny nowy nagłówek :)
OdpowiedzUsuńWidzę małe zmiany na blogu:) Mój rower już schowany, czeka na wiosnę. A ja jak zwykle jestem pod wrażeniem Twoich zdjęć.
OdpowiedzUsuńAleż Ty masz tam piękne okolice do rowerowania! Trudno się więc dziwić, że jeździłaś zawzięcie, odkrywając ciekawe światy :-)
OdpowiedzUsuńNa tym rowerze, to można jednak duuuuuużo zobaczyć! :)
OdpowiedzUsuńPS. Ładne zmiany na blogu :)
Jak ja uwielbiam takie klimaty. zazdroszę :)
OdpowiedzUsuńnie ma to jak jazda na rowerze :)
OdpowiedzUsuńPojechalabym z Toba:)
OdpowiedzUsuńWidać, że wspaniale spędziłaś czas na rowerze, ech pojeździłabym z Tobą...Zachęcający post do aktywnego działania. Dzięki:)
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetna relacja.
OdpowiedzUsuńJeździsz sama? Mila została w domku?
Pozdrawiam serdecznie:)
Jak zwykle świetna relacja.
OdpowiedzUsuńJeździsz sama? Mila została w domku?
Pozdrawiam serdecznie:)
Rower jest niezastąpiony w odkrywaniu nowych miejsc. W ten weekend byłam w Spa i pierwszy raz od dawna mogłam skorzystać z roweru. Nic mnie tak nie cieszyło, jak to. Co tam zabiegi i masaże, jak jest rower!:)
OdpowiedzUsuńMiejsca baaardzo urokliwe. Wspaniałe zdjęcia. Zazdroszczę pozytywnie, że możesz to ogladać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Pojeździłabym z Tobą :)
OdpowiedzUsuńP.s. Bardzo podoba mi się Twój nowy nagłówek u góry strony ;) Pozdrowienia! :)
Zgadzam się z ostatnim zdaniem! :)
OdpowiedzUsuńRower to wspaniała rzecz, a jazda sprawia dużo radości. Tym więcej, gdy po burzy myśli "iść, czy nie iść" jednak decydujemy się wyjść. :)
Oby więcej takich rowerowych miesięcy! :)
PS. Masz u mnie nominację do Liebster Blog Award. :)
Bardzo różnorodne formy zabudowy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz byłam w Barcelonie w 1994 roku i właśnie z tego okresu pamiętam ten targ, wtedy prawie doznałam szoku:) Potem jeszcze raz byliśmy tam w 2006 roku, ale obydwie wizyty to wycieczki fakultatywne, więc mam straszny niedosyt. Inaczej zwiedza się we własnym zakresie. Bardzo "smaczne zdjęcia". Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietne klimaty:)
OdpowiedzUsuńJa z kolei nie pamiętam kiedy ostatni raz 'zbratałam' się z rowerem;)