17/05
2020
2020
Spacerologia regularnie stosowana.
Przerosły mnie trochę zmiany wprowadzone przez Blogger w związku z czym napisanie tego tekstu zajęło mi dużo więcej czasu niż to bywa zazwyczaj. Informatyczka ze mnie marna, w dodatku w tej dziedzinie jeśli coś mi nie wychodzi to wyjątkowo szybko się zniechęcam. Brakuje mi cierpliwości żeby na nowo wszystko oswoić a przecież w tym przypadku to jedyna słuszna droga aby się przyzwyczaić do nowej szaty graficznej edytora. Jakoś poszło i może nie będzie tak źle jak na to wyglądało dzisiaj rano. Przed wprowadzaniem jakichkolwiek zmian powstrzymuje mnie obawa przed tym, że kliknę coś bez zastanowienia i bezpowrotnie stracę wszystkie wpisy, a wiem dwie rzeczy - że tak można bo znam takie przypadki z blogosfery, oraz że stany "bezmyślenia" nie są w końcu aż tak mi obce. Kilka razy wychodziłam z książką na hamak z postanowieniem, że oto nadszedł koniec mojego blogowania - piszę to po to żebyście mogli sobie wyobrazić moją niemoc i zniechęcenie faktem, że wszystko szło nie tak ( jak wiele rzeczy tego dnia ). Jak się okazało do odzyskania chęci do życia i do pisania wystarczyła chwila na balkonie i mały kieliszek porto
- alkoholowe wspomnienia jako jedna z form podróżowania bez wychodzenia z domu, czemu nie?
Ale do rzeczy. Będzie o czymś zdecydowanie przyjemniejszym niż moje komputerowe problemy; dzisiaj będzie las, wydmy, łąki i jezioro czyli moje codzienne spacerowe krajobrazy i ścieżki. Najczęściej przemierzam je rowerem ale są dni, że na rowerze dojeżdżam tylko do lasu. Kiedy decyduję się na spacer to rower zostawiam na parkingu przy rowerowym stojaku, zabieram plecak z aparatem, książką i z termosem i idę. Idę, idę, idę odkrywając nowe ścieżki albo przedeptując już te znane. I jest pięknie, oczywiście jeśli dopisuje pogoda. Od razu poprawia mi się humor, nabieram energii do działania i odzyskuję przekonanie, że mogę wszystko. Nie straszne mi wirusy oraz wprowadzone zakazy, nakazy i ograniczenia. Kiedy mogę iść przed siebie otoczona budzącą się do życia przyrodą w zasadzie nie potrzebuję niczego więcej.
Bałam się, że w związku z zaistniałą sytuacją przegapię nadejście wiosny bo jednak pokonywanie codziennie tej samej trasy praca - dom pozwala zauważyć zmiany związane z nową porą roku: tu nowy listek, tam stokrotki a gdzie indziej świeża, soczyście zielona trawa. Tymczasem moją nową, pokonywaną regularnie trasą stały się te spacerowo - rowerowe i na nich też widzę jak praktycznie z dnia na dzień robi się coraz bardziej zielono. Jak co roku czekałam na bzy a tymczasem mam już w domu dwa wazony. Teraz czekam na konwalie.
Ten źrebak podchodzi do mnie jak tylko widzi że podjeżdżam i parkuję rower. Jest szalenie kochany i domaga się pieszczot a to jego małe ciałko bardzo mnie wzrusza.
Ogrom wolnego czasu i spowodowane zaistniałą sytuacją chwilowe bezrobocie mają wiele zalet ale dla mnie chyba największą jest to, że mogę spędzać w lesie cały dzień. Wiem, że zatęsknię za tym już w dniu kiedy będę musiała wrócić do pracy. Kiedy pracuję też bywam w tym "moim" lesie regularnie ale w dni robocze tylko popołudniu, zakładając, że mi się chce ( na szczęście częściej się chce niż nie ). A teraz mam tyle swobody, że bardzo często jestem w lesie jeszcze przed południem. Zazwyczaj rozkład dnia wygląda tak, że najpierw "wypedałowywuję" zamierzone kilometry a później siadam z książką na skraju lasu i czytam. Bywa i tak, że poprostu jadę do lasu na rowerze tylko po to, żeby wypić earl grey'a i poczytać, i spędzam tak pół dnia. W moim przekonaniu ani super wygodna sofa z kocykiem, ani balkonowy hamak nie mają z czytaniem na łonie natury najmniejszych nawet szans.
Codzienne spacery to stały program dnia, w domu zostaję tylko wtedy kiedy leje. Nawet jak mam zaplanowane jakieś spotkanie towarzyskie albo gości na kolację to tak sobie rozplanowywuję wszystko, żeby czasu starczyło na najważniejsze - na las. Nigdzie indziej nie bywam ostatnio ale za to w lesie często i regularnie. Zawsze z aparatem, mam nawet spacjalny folder zatytuowany "rower i spacery w czasach zarazy". Będzie na wieczną pamiątkę.
Wbrew wszystkiemu to są fajne dni i jak się skończą to będę je mile wspominać. Nawet ta bezproduktywność jest fajna chociaż są i tacy, którzy taki stan nazywają nudą. Jestem dużo bardziej zdyscyplinowana kiedy mam dużo obowiązków a w nawale zajęć jakoś umiem wszystko fajniej zorganizować, chociaż często narzekam. Teraz to chyba najlepsza jestem w uchylaniu się. Niedługo wróci normalność zatem trzeba robić wszystko żeby ten ogrom wolnego czasu wykorzystać najlepiej jak się da. 11 maja miałam lecieć na urlop, kolejny mam zaplanowany na sierpień. Stan dni urlopowych do wykorzystania jaki mi pozostał to 27, mam nadzieję że będą okazje żeby go do końca roku wyzerować. Co tam okazje, niech tylko będzie taka możliwość.
Droga Mo. dopiero dzisiaj do Ciebie dotarłam. :)
OdpowiedzUsuńCudne widoki.:)
I bardzo dobrze, że "uprawiasz" spacery. My też dzisiaj byliśmy. W ciągu tygodnia nie mam czasu, pracuję po 10 godzin online, czasem dłużej.
Cóż taka praca.
Marzę już o dalszej podróży, zaczynam znów być przemęczona.
Pozdrawiam Cię w niedzielny wieczór.
Wiem, że są tacy którzy niestety teraz mają nawał pracy :(.
UsuńJa nie tyle marzę o pdróżach co mam już poczynione pewne plany w tym kierunku a wiadomości o planowanym otwieraniu granic i wznowieniu lotów dodają mi energii. Jeszcze moment i znów będziemy spełniać podróżnicze marzenia.
Moc uścisków i dużo siły w nauczaniu pokoleń :).
No to się fajnie zresetowałaś, a takich okolicznościach przyrody to nie było trudne. Niektórzy głupieli, a Ty się jednoczyłaś z naturą. Ja też się ratowałam wyprawami rowerowymi, ale teraz już wyjeżdżam na niedalekie wycieczki, by odkrywać na nowo moją okolicę. Bo nie wszystko w moich stronach jeszcze opisałam, a taki mam cel.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się dzielnie fajna dziewczyno i do usłyszenia:)))
Dziękuję za tę fajną dziewczynę :). Bardzo miło przeczytać takie słowa.
UsuńJa moją okolicę znam dosyć dobrze bo doceniałam i zwiedzałam ją zanim jeszcze świat stanął na głowie a teraz mam na to poprostu więcej czasu.
Przesyłam Ci moc najserdeczniejszych pozdrowień.
Doszłam do wniosku, że niektóre zwyczaje z tzw. pandemii zostawię sobie na stałe, jak na przykład chodzenie do sklepu raz na 10-14 dni. Naprawdę można. I trzymanie rąk przy sobie:) To znaczy nie dotykanie tego czego nie muszę np. poręczy schodów, półek w sklepie, lady sklepowej, blatów w pracowej kuchni itp.
OdpowiedzUsuńSpacery po okolicy nas ratują w czasie przymusowej izolacji, szczególnie gdy to taka piękna okolica jak Twoja:)
Ja mam nadzieję, że obecna sytuacja, w której wszyscy się znaleźliśmy zmieni coś w każdym z nas na lepsze. We mnie zmieni na pewno, już zmieniła...Zakupy spożywcze to jak dla mnie najgorsza zmora bycia niezależną i samodzielną i niczego nie lubię tak bardzo jak tego. Robimy je z reguły raz na tydzień lub dziesięć dni, na szczęścię "jeszcze nie męża" mam tak kochanego, że łatwo mogę się z tej wizyty w markecie wywinąć bo On wie jak bardzo tego nie znoszę. I że jak dla mnie to strata czasu :).
UsuńFajne są te Twoje zasady, wprowadzaj je w życie na stałe i trzymaj się ich.
Zawsze uważam że dużym szczęściem i wielką umiejętnością jest zdolność znalezienia sobie ciekawego zajęcia w chwilach czy dniach największej bezczynności i nudy. Mając, to co my posiadamy, czyli pasję fotografii, spacerów bliższych i dalszych, myślę że nigdy nuda nam nie grozi ani nas nie dopadnie.
OdpowiedzUsuńJa z kolei jeśli już miałbym nad czyś narzekać to właśnie na brak czasu i wolnych chwil, których w przeciągu tygodnia mam niestety nie za wiele, ale tym bardziej doceniam je, jeśli udaje mi się wygospodarować na przykład w niedzielne przedpołudnie.
Pozdrawiam :)
Jak zaczęło się "to wszystko" to też się bałam, że szybko minie mi radość z takiej ilości wolnego czasu i przestanę to doceniać. A co najważniejsze - dobrze go wykorzystywać. Nic bardziej mylnego :). My ludzie z pasjami mamy w tym dziwnym czasie trochę ułatwione zadanie. Czasem się zastanawiałam jak to zamknięcie w domach znosili Ci, którzy nie mają żadnego hobby. Bo ja to prawie zawsze znalazłam sobie zajęcie albo wymyślałam jakieś nowe. I to mnie w dużej mierze uratowało :).
UsuńW życiu trzeba się cieszyć z drobiazgów i doceniać takie rzeczy jak spacer "wokół domu". Tobie to wychodzi doskonale.
Pozdrowienia.
O tak. Jak nie mamy czasu jest szybki spacer po plaży. Od kilku dni zakończony przy tężni. Mając go więcej czyli w dni, kiedy nie pracuję, wypuszczamy się dalej. Wczoraj odkryliśmy nową trasę. Jej eksploracja tak nas pochłonęła, że niechcacy zrobiliśmy 22km. Pieszo😂
OdpowiedzUsuńWow, niezły wynik. Jestem pod wrażeniem. Ale czasem trasa jest tak piękna a spacer tak przyjemny, że pokonywane kilometry to ostatnie o czym się myśli a później nagle pyk i jest dwadzieścia dwa :).
UsuńGdyby nie gps sama bym w to nie uwierzyła. A trasa piękna, po rezerwacie przyrody, pięknie oznakowana. Taka, źeby tam wrócić z wybuchem lata😊
UsuńPiękna okolica, nie ma co siedzieć w domu, warto się wybrać do lasu czy ogrodu i pobyć na łonie natury.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o pisanie postów, to nie mam ochoty rozpracowywać jak dodawać zdjęcia z aparatu, a zdjęcia robione komórką same się zaczytują, to wszystkie posty ostatnio publikowane są tylko z komórki.
Pozdrawiam :)
Dla mnie akurat dodawanie zdjęć nie jest problemem, poza tym prawie w ogóle nie robię zdjęć telefonem. Wszędzie taszczę aparat. Nowy Blogger pozmieniał mi trochę szablon bloga, pozmieniały się marginesy i wielkość czcionki, wpisy nachodziły na prawy margines, na którym mam np. blogi, które czytam. Trochę mi to zajęło zanim doprowadziłam bloga to stanu sprzed tych zmian.
UsuńA spacery są dobre na wszystko!
Ja się uoarcie trzymam starej szaty graficznej blogera i nic nie zmieniam. W innym wypadku miałabym takie same leki i obawy jak Ty. Baaaardzo zazdroszczę takich widoków. Miejsce do spacerów wspaniałe. A na widok tego źrebaka, znajac siebie, płakałabym ze wzruszenia za każdym razem, kiedy by podchodził do mnie. Prawdziwie sielankowe miejsce.
OdpowiedzUsuńJa już bym chciała trochę odświeżyć tę stronę, w takiej formie i szacie graficznej jest praktycznie odkąd zaczęłam pisać. Marzy mi się coś nowego.
Usuń