14/10
2019
2019
Dolce vita w Treviso.
Podczas naszego sierpniowego urlopu we Włoszech zatrzymaliśmy się w Treviso, dokąd zresztą przylecieliśmy, a dokładnie na obrzeżach miasta. Wybraliśmy to miejsce z kilku względów ale głównym była lokalizacja pozwalająca nam w miarę szybko i łatwo dotrzeć do wszystkich planowanych miejsc. Nie ukrywam, że decydujący wpływ miały również ceny wynajmu bo my potrzebowaliśmy czegoś na tyle dużego żeby możliwy był w miarę wygodny i komfortowy pobyt zapewniający udane wakacje pięciu osobom. Przedział wiekowy był różny tak jak i nasze charaktery, przyzwyczajenia czy podróżnicze preferencje. Ceny w Wenecji lekko uginały nam nogi w kolanach a my dodatkowo potrzebowaliśmy jeszcze miejsce parkingowe. Treviso było świetną decyzją i idealną bazą wypadową a nasz drewniany domek z wielgaśnym ogrodem zachwycił nas od pierwszego wejrzenia. Tych śniadań na świeżym powietrzu, biegania boso po porannne mokrej od rosy trawie i karmienia wiewiórek nie zapomnę nigdy.
Myślę, że bliskie sąsiedztwo z Wenecją stawia Treviso trochę w jej cieniu. Zapewne nie brakuje tych, którzy nawet jeśli tak jak my zatrzymali się tutaj to może nie poświęcili miastu zbyt dużej uwagi. My poszliśmy na spacer pierwszego dnia a ja sama ruszyłam jeszcze na zwiedzanie w jeden z ostatnich włoskich wieczorów.
Do Treviso dotarliśmy w południe i po ulokowaniu się i zrobieniu zakupów w pobliskim supermarkecie pojechaliśmy poznać miasto. Byłam zachwycona jeszcze zanim tu dotarłam ale tak tęsknie wyczekiwałam tych wakacji, że moja radość z faktu, że to już, zabarwiała wrażenia o dodatkowy kolor. Z tego też względu pojechałam do Treviso sama jeszcze raz - chciałam zobaczyć jak tam jest kiedy nie ma już tego entuzjazmu pierwszego dnia urlopu, emocje trochę się uspokajają i w gromadzeniu wrażeń i wspomnień można kierować się czymś więcej niż tylko euforią.
Miasto jest nieduże więc nawet spacerując bez planu ciężko się zgubić albo pominąć jakieś ciekawe i warte zobaczenia miejsce.
Treviso jest naprawdę bardzo ładne. Poprzecinane kanałami i poprzeplatane siecią wąskich, klimatycznych uliczek. Rozmowy i śmiechy odbijają się echem od kolorowych ścian domów. Dużo tu zieleni, mostów, młynów wodnych, drewnianych okiennic i romantycznych restauracji nad wodą.
W centrum królują arkady. Oprócz małych balkoników to chyba najczęściej powtarzający się motyw architektoniczny. Wszędzie tylko małe barbakany.
I śliczne okwiecone balkony, obok których nie dało się przejść bez zachwytu i zrobienia zdjęć. Oraz brukowane uliczki i mosty z kamienia. Ktoś zachwycający się jak ja detalami i szukający ich w podróżach będzie tutaj wniebowzięty.
Tutaj też postawiłam na turystykę chaosu, która w moim przypadku sprawdza się zdecydowanie lepiej niż spacer z planem miasta w ręku. Powiem Wam, że nawet teraz, po pobycie tam, nie wiem czy w Treviso są jakieś znane na cały kraj zabytki. Bo ja szłam po prostu przed siebie labiryntem ulic, za drogowskazy mając jakiś przykuwający uwagę element albo intuicję decydującą za mnie, w którą mam skręcić stronę.
I chociaż Treviso ma wiele pięknych miejsc to moje serce skradły te usytuowane przy kanałach. Domy z bezpośrednim dostępem do wody albo okna lub balkony z widokiem na kanał. Najładniejsze widoki to te z mostów, uwielbiam architekturę na wodzie.
Treviso to coś więcej niż tylko lotnisko pozwalające nam dotrzeć do Wenecji. Oddalona o 30 min. La Serenissima skutecznie odciąga uwagę turystów, których zauważyłam niewielu podczas swoich spacerów. Muszę przyznać, że ich brak był jedną z zalet miasta, zdecydowanie łatwiej było poczuć klimat włoskich wakacji a cappuccino mogłam wypić tam gdzie chciałam a nie tam, gdzie akurat był wolny stolik.
Pomimu sezonu turystycznego Treviso było spokojne i leniwe w typowo włoski sposób. Nie popychana ani nie poganiana przez turystyczny tłum mogłam poprzyglądać się ludziom i życiu jakie wiodą, co szalenie lubię i co zawsze jest dla mnie jednym z obowiązkowych punktów każdego wyjazdu. Wiecie, te wszystkie codzienne rytuały, sąsiedzkie pogaduszki, rozwieszanie prania, uliczny gwar - to wielkie źródło nie tylko socjologicznych wniosków ale również urlopowych przyjemności.
Nie można nie zauważyć podobieństwa do Wenecji ale myślę, że miasta poprzecinane kanałami zawsze przywołują na myśl weneckie kadry. Albo te znane z Amsterdamu chociaż w przypadku Treviso porównuje się je z położoną niedaleko Wenecją, co wydaje się być oczywiste. I chociaż Wenecja nie ma sobie równych to w Treviso odnalazłam spokój jakiego próżno szukać w zatłoczonych turystami miejscach i wtopiona w mieszkańców poczułam prawdziwe dolce vita.
Uwielbiam z Tobą podróżować. Już Ci pisałam, że marzę o tym kraju, nadal wierzę, że marzenie spełnię. :) Podoba mi się to miasto, jego architektura i właśnie spokój. Ładnie go oddałaś na zdjęciach, wiesz, że kocham fotografię i nie łatwo bym poczuła to COŚ. Tu czuję, czuję nie tylko piękno miejsca, ale właśnie spokój. Cudowny post. <3 Bardzo potrzebuję takich miejsc, chcę jechać z przyjaciółką nad morze. Po raz pierwszy nie w zatłoczone miejsce, chce poczuć całkowity relaks. Chcę, by było więcej natury niż ludzi, potrzebuję tego. Chcę tak jak ty, chcę poczuć to samo. :)) Najserdeczniej Cię pozdrawiam i tulę mocno. :******
OdpowiedzUsuńJa często się zastanawiam czy bardziej wolę naturę czy zabytki architektury. I chociaż najczęściej szala przechyla się ku naturze to wiesz co? Najlepsza jest równowaga, trochę natury i trochę zwiedzania zabytków i starych miast. Wtedy jestem szczęśliwa na wszystkich podróżniczych frontach.
UsuńDziękuję Ci bardzo za dobre słowa. Posyłam w Twoją stronę ogrom ciepłych myśli, tak ciepłych jak Ty i to co przekazujesz światu. Zarażasz optymizmem i cieszeniem się z drobiazgów. Tak trzymaj. Uściski.
Wenecja wywołuje euforię ale też ten tłum turystów zaczyna męczyć i denerwować po jakimś czasie, fajnie znaleźć gdzieś i urok i ciszę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo fakt, Wenecja to Wenecja, całkiem inny kaliber jeśli chodzi o znane miejsca. A Treviso ma niepowtarzalny urok włoskiej prowincji co według mnie jest jedną z największych zalet tego miasta. Fajnego weekendu.
UsuńPięknie. Może i Treviso traci będąc tak blisko Wenecji, ale z drugiej strony, wciąż jest miasteczkiem niezadeptanym przez turystów, a to jest duży plus.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Otóż to. Można się wyciszyć po zwiedzaniu Wenecji, która zdecydowanie różni się panującą tam atmosferą.
UsuńPozdrowienia.
Bo i miasto piękne...
OdpowiedzUsuńKlimatyczne, włoskie miejsce! Nie byłam, więc z przyjemnością z Tobą tę podróż odbyłam:)
OdpowiedzUsuńDzięki Ci wielkie:)))
Do usłyszenia:)
To prawda, Treviso ma ten fantastyczny włoski klimat, który tak bardzo lubię.
UsuńPozdrowienia.
Piękne... azaliż jesteś pewno że chodziło Ci o barbakany a nie o lodżie?
OdpowiedzUsuńNo tak :).
UsuńWitaj Monis :) jestem zaskoczona tym jak wygląda Treviso. Też tam ładowalismy jadąc do Wenecji ale wtedy nie w głowie mi było zwiedzanie innych miejsc jak tylko Wenecje :) zresztą to był jeden z pierwszych wyjazdów indywidualnych i jeszcze wtedy nie wiedziałam jak podróżować :) dziś też i to miasto bym zdeptała tym bardziej że Włochy to nr. 2 po Norwegii najlepszy dla mnie kraj :)
OdpowiedzUsuńU mnie jeśli chodzi o Europę to na pierwszym miejscu jest Hiszpania a na drugim kilka państw, między innymi również Włochy, ale także Portugalia - jutro lecę tam drugi raz jupi jupi.
UsuńJuż kiedyś Ci pisałam, że Włochy dopiero odkrywamy podróżniczo.
OdpowiedzUsuńUrokliwie tam, oj bardzo.
To prawda, Włochy są przepiękne. To jeden z moich europejskich ulubieńców.
Usuń