Czytam, więc jestem, uwielbiam się przemieszczać, i nie ważne czy samolotem, czy rowerem,zapamiętywać chcę - sercem i aparatem, a żyć nie mogę bez książek, podróży, roweru, spacerów, rozmów i moich licznych pasji. Dzięki hektolitrom herbat wszelakich wypijanych codziennie trzymam się jakoś w pionie:)

W razie pytań lub chęci kontaktu: malamo@op.pl :)

Warto przeczytać


5/08
2018

Dwa dni w Kopenhadze - dzień pierwszy.

Kopenhaga jest kolorowa, czysta i zadbana. Ten wyjazd był spontaniczny, bilety na pociąg i autobus ( w jedną stronę to w drugą to ) kupiłam dwa dni przed wyjazdem. Nastawiłam się na wypoczynek, obserwację i spokojne spacery a nie jak to zawsze u mnie bywa na "wyciśnięcie" z wyjazdu jak najwięcej. Weekendowe wyjazdy mają to do siebie, że perspektywa zaledwie dwóch dni żeby zobaczyć wszystko motywuje i popędza. Rzadko kiedy zdarza się tak, że myślimy że mamy dużo czasu ( dwa dni hi hi ) a do zobaczenia niewiele więc spokojnie damy radę. Najczęściej jest odwrotnie, to czasu brakuje a ciekawych miejsc sporo.


Do Kopenhagi dotarłyśmy przed 8 rano. Jak się okazało stacja kolejowa, na której wysiadłyśmy znajdowała się niedaleko Syrenki, która była jednym z punktów obowiązkowych naszego wyjazdu. Kilkakrotnie słyszałam, że koło Syrenki jest wieczny tłok i ciężko się dopchać żeby zrobić fajne zdjęcie. Po 15 minutowym spacerze dotarłyśmy do pierwszej atrakcji wyjazdu i to był naprawdę odpowiedni moment gdyż po zrobieniu zdjęć, zjedzeniu resztek prowiantu i dopiciu termosowego earl grey'a otoczył nas zwarty tłum. Japończyków głównie.


Pech chciał, że z samego rana Syrenka miała słońce za plecami co w połączeniu z moimi wątpliwymi umiejętnościami fotograficznymi dało na zdjęciu efekt jaki dało. Obrabiać zdjęć też nie umiem no ale mam nadzieję, że widać, że to ona. Mniejsza niż w moich wyobrażeniach ale większa niż sobie wyobrażałam po opisach w internecie.


Moje merytoryczne przygotowanie do wyjazdu było praktycznie równe zeru. Chciałam zobaczyć Syrenkę, słynne kolorowe kamienice w porcie i  pomnik H. Ch. Andersena. Oprócz tego spacerować bez pośpiechu, przysiadać na ławkach i murkach, odpoczywać i cieszyć się. Nie miałam listy konkretnych miejsc, które koniecznie muszę zobaczyć a teraz, kiedy jestem świadoma czego nie widziałam, nawet nie czuję żalu ani niedosytu. Spokojne spacery po porcie i rejs promem po kanałach wystarczyły żebym stwierdziła, że jest fajnie.


Jedną z atrakcji Kopenhagi jest pałac Amalienborg a my pewnie dotarłyśmy tam dlatego, że tak nas poprowadziła mapa od Syrenki do portu. W południe warto tam zobaczyć uroczystą zmianę warty.


Kopenhaga to miasto na wodzie w związku z czym są tutaj wodne kawiarnie, restauracje, sklepy z pamiątkami i małe sale wystawowe. No i fantastyczne mieszkalne barki.


Raczej nie jestem zwolenniczką takich atrakcji ale jak się podróżuje z dwunastolatką to trochę trzeba zmienić priorytety. Zdecydowałyśmy się na godzinny rejs po kanałach który naprawdę polecam. Barki wypływają co chwilę z Nyhavn. Wybór firm organizujących takie rejsy jest spory więc polecam sprawdzić ceny bo czasami mogą się bardzo różnić w zależności od organizatora. My zapłaciłyśmy ok. 12 euro za dwie osoby co patrząc na ceny w Kopenhadze jest opcją jak najbardziej do przyjęcia.



Siedemnastowieczne stare miasto jest chyba wszystkim doskonale znane. Kolorowe kamienice to najczęściej pojawiający się motyw na widokówkach i magnesach. Dla mnie Kopenhaga była jednym z tych miast, do których fajnie by było kiedyś pojechać a nie tym, że muszę już i teraz. Nie ma tu miliona turystycznych atrakcji ani architektonicznej zabudowy zapierającej dech w piersiach. Chciałam kiedyś przejść się po porcie bo takie kamienice bardzo lubię. Lubię też miasta z dostępem do wody. Położona nad kanałami Kopenhaga spełnia te wymogi.



Odnalazłam w Kopenhadze skrawki Amsterdamu, Wenecji, Hamburga i Gdańska. "Kanałowe" miasta mają ze sobą wiele wspólnego ale Kopenhagę wyróżnia spośród nich jedna rzecz - kolory!



Jednym z najbardziej znanych zabytków Kopenhagi jest Okrągła Wieża Rundetaarn. Z prawie trzydziestu pięciu metrów wysokości można podziwiać panoramę miasta. Wejście jest bardzo łatwe bo na wieżę prowadzi szeroki spiralny chodnik, jedynie w ostatniej fazie zamieniający się w kilka krętych schodków.
W połowie wysokości znajduje się sala wystawowa i sklep z pamiątkami a na samej górze taras widokowy i obserwatorium, gdzie można podziwiać gwiazdy i planety przez lunetę pochodzącą z 1929 roku. Wstęp musiał być tani skoro zdecydowałam się tam iść :). Niestety nie mam pamięci do cen ani do licznika walut a najczęściej zadawanym przeze mnie pytaniem w miejscach poza strefą euro jest : "A ile to w euro?". Po czym jak się dowiem ile to zapominam pięć minut później.



Rowery to chyba najbardziej charakterystyczny element miejskiego krajobrazu Kopenhagi. Jeszcze nigdzie nie widziałam ich aż tylu. Są wszędzie, tak samo jak ścieżki rowerowe i rowerowe parkingi, w niektórych miejscach nawet takie dwupoziomowe.



Kopenhaga to również miasto ciekawych drzwi i okien. Może nie są wyjątkowo piękne ale mają w sobie coś takiego, że chciałabym przez nie wchodzić i wychodzić każdego dnia.



Kopenhaga bardzo mile mnie zaskoczyła, może dlatego że nie wiedziałam czego się spodziewać a oczekiwań nie miałam praktycznie żadnych. Ja po prostu chciałam odpocząć. Miasto jest naprawdę bardzo ładne i zadbane, Duńczycy sympatyczni i mili a jeśli dodać do tego jeszcze fantastyczną pogodę to w równaniu wychodzi fajny i udany weekend. Jedynie z cenami nie byłam w stanie się zaprzyjaźnić bo naprawdę jest drogo. I nie chodzi tu o jakieś drogie restauracje i wymyślne dania. Najzwyklejszy obiad typu ryba lub makaron to wydatek ok. 30-40 euro. Pocieszałam się faktem, że to tylko dwa dni a poza tym jak już wszystko zawodzi to zawsze wyciągam pocieszającego asa z rękawa - nie po to człowiek tyra żeby nawet na wakacjach oszczędzał :).


Będzie Kopenhagi ciąg dalszy bo jest tego warta. Jestem mile zaskoczona tym, że zrobiłam aż tyle zdjęć bo aparat raczej miałam w plecaku. Moje spacery prowadziły głównie po porcie i pobliskich uliczkach które sfotografowałam już za pierwszym razem. Aby korzystać z transportu publicznego, czyli w naszym przypadku metra, wykupiłyśmy bilet na 48 godzin z którego i tak korzystałyśmy głównie aby przemieszczać się między centrum miasta a hotelem. Tak czy siak, będzie więcej o Kopenhadze - bardzo często pomijanej w wakacyjnych kierunkach ze względu na ceny, brak tanich lotów i mało pewną pogodę.

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. No widzisz jakie ja sobie spacery urządzam :)

      Usuń
  2. Zadziwiły mnie te rowery. U nas jakoś opornie idzie wprowadzanie tego środka lokomocji...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo gros decydentów i "prawodawców" to samochodziarze.

      Usuń
    2. W Danii bez roweru nie ma życia z czym się zgadzam, bo rower uwielbiam!

      Usuń
  3. Lubię Kopenhagę. Trzeba tam wrócić 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pierwszym zdaniem się zgadzam, z drugim trochę mniej :)

      Usuń
  4. Ty wiesz że ja nigdy nie byłam jeszcze w Danii, a my całkiem nie daleko :) Kopenhagę znam tylko z internetu i zdjęć i już sobie mnóstwo razy obiecywałam że muszę się tam wybrać i jakoś mi nie pod drodze :) fajny spacer, tez takie lubię :) pozdrawiam i miłego dnia życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Wy wolicie Lofoty :). I wcale się nie dziwię.

      Usuń
  5. Ja właśnie wzięłam duńskie naparstki do obfocenia i pomyślałam,że zajrzę najpierw na Twojego bloga, a nóż widelec coś napisałaś o Kopenhadze :). Mo. po raz kolejny dziękuję za prześliczne okazy, którymi wzbogaciłaś moją kolekcję. Ściskam wirtualnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym naparstkowym szaleństwie radość podwójna - Twoja i moja! Buziaki

      Usuń
  6. Zawsze chcialam zobaczyc syrenke duńska, ale wstyd sie przyznac, bo wypadałoby najpierw zobaczyć warszawską ;)
    Pozdrawiam Monia!! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga...rozwaliłaś system hahaha

      Usuń
    2. Ja też tę warszawską widziałam jako dziecko i niewiele z tego pamiętam :)

      Usuń
    3. Ja byłam z dziećmi w zeszłym roku w Warszawie to miałam okazję ;), bo ostatni raz też widziałam syrenkę ponad 30 lat temu.

      Usuń
  7. Całkiem przyjemna ta Kopenhaga. Jakoś w tamtą stronę nigdy mnie nie ciągnęło, ale może warto spróbować :) Czekam na więcej zdjęć z Kopenhagi ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, ja też nie miałam w planach a jakoś tak spontanicznie wyszło iż stwierdziłam: czemu nie? I może Kopenhaga nie jest w czołówce odwiedzonych przeze mnie stolic to i tak wróciłam zachwycona.

      Usuń
  8. Dziękuję za miły spacer. Kamieniczki śliczne.J
    Dania, Kopenhaga są na mojej liście. Może wreszcie dotrzemy...
    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  9. Miasto faktycznie jest bardzo czyste, zadbane. Tam dba się o ekologię dlatego tak dużo osób korzysta z roweru.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ ZA CZAS POŚWIĘCONY NA MOJĄ RADOSNĄ TWÓRCZOŚĆ. KAŻDY KOMENTARZ MNIE CIESZY I ZA NIE RÓWNIEŻ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.