7/12
2017
2017
Tatry. Kierunek Morskie Oko.
Uwielbiam spacery a własne nogi są dla mnie najlepszą formą transportu ( obok roweru i samolotu ). Odejście Mili pozbawiło mnie radości ze spacerowania bez celu i cóż poradzę na to, że pomimo tego iż upłynęło 8 miesięcy ja nadal mam ochotę rzucać piłkę lub patyk. Muszę przetrwać ten międzyczas aczkolwiek coraz częściej w mojej głowie pojawia się myśl aby jakiemuś czworonogowi zamienić numer schroniskowy na imię ( już nawet jest ) a zimny kojec na ciepły dom z ludźmi zawsze chętnymi by przytulić i podrapać za uchem. No i pokazać Świat.
Przy okazji dziękuję wszystkim za ciepłe słowa po odejściu Mili. To były dla mnie bolesne i trudne chwile a ja w tym całym zawirowaniu nie zdążyłam Wam jeszcze podziękować.
Jestem z tych co to raczej wszystko planują i lubią mieć wypunktowane najważniejsze cele na najbliższy czas. Mam listę książek do przeczytania, listę miejsc, w których chciałabym być, listę rzeczy do zrobienia w domu ( nie chodzi o sprzątanie ) czy też obecnie listę rzeczy do zrobienia przed Świętami. A wszystko to w kilku notesach co by sobie jeszcze bardziej utrudnić ich realizację.
W jednym z tych moich notesów, na jednej z list, jest punkt dotyczący częstszego podróżowania po Polsce. Za granicę wyjechałam pierwszy raz mając 22 lata, wcześniej mnóstwo jeździłam po kraju. Jako osoba znad morza każde kolonie letnie spędzałam w innych górach. Maksymalną radość sprawiały mi wyjazdy na Kaszuby czy też kajakowanie po Drawieńskim Parku Krajobrazowym. Czasy były takie, że z moich rówieśników rzadko kto wyjeżdżał za granicę, nie było tanich linii lotniczych ani tak spopularyzowanych wymian studentów. Niemniej jednak, pomimo całej tej radości z podróżowania po Polsce, marzyłam o tym, żeby wyruszyć gdzieś dalej i miałam nadzieję, że wyruszę. No i jak tak się rozkręciłam to nabierałam apetytu na więcej, dalej i dłużej. Podróżowania po Polsce nie brałam pod uwagę.
Jakiś czas temu to się zmieniło i od tamtej pory udało mi się zobaczyć kilka polskich miejsc. W większości były to takie, w których bywałam za młodu a za którymi tęskniłam. Jak na przykład Tatry. Więc jeden z tegorocznych urlopów spędziłam w Tatrach i w Pieninach. Niestety odwołany lot skrócił nam urlop o dwa dni a nie mogłam wrócić do pracy dwa dni później. Dwa razy w życiu leciałam liniami Easy Jet i zawsze z przygodami. Najpierw ten odwołany lot ( pierwszy w życiu ), dwa dni później dwugodzinne opóźnienie ale i tak się cieszyłam, że się udało. Powrót z urlopu to znów trzy godziny czekania na lotnisku poprzedzone bieganiem między bramkami, które często zmieniali. Pogoda była super i inne samoloty latały bez problemów, tylko ten Easy Jet wariował. Gdybym mogła to bym słowo Easy zmieniła w tej nazwie na inną bo używanie tej wprowadza pasażerów w błąd.
Dopisała nam pogoda bo przez cały pobyt było upalnie i słonecznie. Mieszkaliśmy w pokoju z poddaszem z którego rozciągał się widok na Tatry i Giewont ( który widzieliśmy nawet biorąc prysznic ). Pierwsze co widziałam po przebudzeniu to góry i błękit nieba a zasypiałam mając nad głową miliardy gwiazd bo sobie dosunęliśmy łóżko pod okna w dachu.
Rok szkolny miał się skończyć dopiero za kilka dni, sezon urlopowy jeszcze się nie zaczął więc nie było tłumów. Nie trzeba było szukać wolnych miejsc w restauracjach na Krupówkach, stać w godzinnej kolejce do kasy na Gubałówkę ani przepychać się przez tłum żeby zobaczyć Morskie Oko. W powietrzu było już co prawda czuć lato i beztroskę ale jeszcze w takim niezatłoczonym wydaniu.
Szlak do Morskiego Oka to jak dla mnie jedna z najfajniejszych polskich tras spacerowych. Nie chcę tutaj wszczynać dyskusji na temat korzystania z wozu ciągniętego przez konie, niech sobie ludzie robią co chcą. Bo ja może nawet bardziej od wjeżdżania na Morskie Oko nie rozumiem tego, że turyści dobrowolnie rezygnują z możliwości spaceru w takiej pięknej scenerii, zatrzymywania się co chwilę żeby się rozejrzeć i pozachwycać, przycupnięcia na kamieniu, żeby zjeść kanapkę, oscypka i wypić earl grey'a. Człowiek wychodzi na jakiś szlak i nogi od razu go niosą przed siebie. A nie że szuka okazji żeby go podwieźli.
Usłyszeć od obcokrajowca, że Morskie Oko to najpiękniejszy widok świata, naprawdę rozpiera dumą i radością. Po wędrówce, która naprawdę jest wielką przyjemnością, moment kiedy pojawia się niebieskozielonkawa woda w otoczeniu gór powoduje gęsią skórkę. Nie pamiętam ile czasu zajęło nam dotarcie do Morskiego Oka bo mam wrażenie, że więcej czasu spędziliśmy na robieniu zdjęć. Za to zejście w dół minęło nam błyskawicznie. Muszę zaznaczyć, że szliśmy sobie spokojnie zarówno w jedną jak i w drugą stronę tempem raczej spacerowym. Na Morskie Oko poświęciliśmy jeden dzień a czasu starczyło na wszystko. Nawet na kwaśnicę na kolację :).
W Tatrach i nad Morskim Okiem byłam
ostatni raz w liceum. Był październik i w dniu kiedy wchodziliśmy na
Giewont zaczął padać pierwszy śnieg. Pamiętam naszą radość z tego faktu
ale i zimno jakie nam towarzyszyło. Byłam przekonana, że Tatry jesienią i zimą
są najpiękniejsze ale po ostatnim pobycie myślę, że latem też jest
cudnie.
W Tatrach byłam raz w październiku, skosztowałam 4 pór roku w 4 dni i od tamtej pory wybieram się w góry tylko latem :)
OdpowiedzUsuńFakt "Morskie" jest pięknym zakątkiem i Tatry w ogóle także. To że osobiście wolę Beskidy, to moje prywatne upodobania.
OdpowiedzUsuńPolski nie zamienił bym na żaden inny zakątek ziemi, choć doceniam ich uroki (zwłaszcza trasy trekkingowe).
Ja się dziwię że tak długo wytrzymałaś. Aurę zaadoptowałem ze schroniska na drugi dzień po tym jak się wprowadziliśmy do nowego domu (jeszcze nie było, tynków ani ogrodzenia, a wokoło królowały chwasty i gruz).
Od wielu lat chodzę po Tatrach.
OdpowiedzUsuńI mogę Cię zapewnić że o każdej porze roku są przepiękne.
:-)
Ja do tej pory wspominam mojego pierwszego psiaka rudego Spaniela. Miał na imię Jantar. Zachorował na raka. Był z nami 15 lat. Naprawdę Cię rozumiem.
OdpowiedzUsuńNasz Leoś ma 10 i mam nadzieję, że jeszcze długie lata w zdrowiu z nami będzie. Ja potrafię się nawet przywiązać do samochodu, więc co tu mówić o psie...
Też jestem z tych co planują i zapisują, po prostu spokojnie mi się przez to żyje.
Piękne widoki, a prawda jest taka, że jak raz złapiesz bakcyla to stale będziesz chciała podróżować:)))
Pozdrawiam cieplutko:)
Do tej pory nie pogodziłam się z odejściem Bellusi. Wiesz jak bardo lubiłam, ba wprost kochałam Twoją Milę. Przypuszczam, że pamiętasz jak śledziłam, wypytywałam się o jej koleje losu ponieważ nie było na Twoim blogu tych szczegółów.
OdpowiedzUsuńPowtórzę za Stokrotką. Tatry są cudowne o każdej porze roku bywałam w różnych górach ale nasze góry są najpiękniejsze. Oj, nie da się tego ukryć. W tym poście przebija ogromna tęsknota za krajem. Ja to doskonale rozumiem, że życie pisze nam różne koleje losu. Musimy tam żyć gdzie mamy pracę i gdzie jesteśmy spełnieni.
Serdecznie Cię pozdrawiam:)
Ja nad Morskim Okiem bylam tylko zimą i żaluję, ze nie dane mibylo go jeszcze zobaczyc latem, no ale nic straconego! Moze się uda...
OdpowiedzUsuńCo do Mili... tez za nią tęskno, zwlaszcza na Twoich zdjęciach, jak byla taka usmiechnięta.......
Pozdrawiam Cie serdecznie...
Tatry to piękne miejsce ;D
OdpowiedzUsuńJa wyjechałam pierwszy raz poza granice PL jak miałam 5 lat. Pociągiem pojechałam z rodzicami do Budapesztu. Z całej wyprawy pamiętam sprzedawce w pociągu i metro w stolicy Węgier. Panicznie bałam się "pociągu pod ziemią" a myśl,że będzie przejeżdżał pod wodą wręcz mnie paraliżowała. Później w LO byłam na szkolnych wycieczkach w Wiedniu i Pradze, ale jak to zazwyczaj bywa na wycieczkach...nie pamiętam zbyt wiele. Polskę zaczęłam doceniać dopiero jak z niej wyemigrowałam. Jest tyle pięknych miejsc, których nie udało mi się zobaczyć. W październiku odwiedziłam swój kraj po 5 latach nieobecności. Planuję jakby tu wygospodarować kasę i czas na przyszły rok, aby chociaż na chwilę wrócić i pokazać dzieciom coś ładnego. Ciagnęło mnie do Gdańska, ale teraz sama już nie wiem, po Twoim wpisie...może jednak góry...
OdpowiedzUsuńA ja przed Tatrami czuję ogromny respekt. One mnie trochę przerażają. Wolę Bieszczady, Karkonosze. Tam czuję się spokojniej :-) Dobrze, że nie miałaś tłumów na szlaku, bo nadmiar ludzi bywa męczący. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMorskie oko to przepiękne miejsce :D
OdpowiedzUsuńDroga Moniko!
OdpowiedzUsuńW tej radosnej porze… Dużo ciepłych myśli i uśmiechów pełnych szczęścia to moje życzenia dla Ciebie i Twoich bliskich.
Niech te Święta powitają Cię dobrymi nowinami i ciepłem.
Wesołych Świąt!
Świetne miejsce :D Bez dwóch zdań :)
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia. Uwielbiam przeglądać blogi tego typu. Jestem pod ogromnym wrażeniem.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tatry, uwielbiam chodzić po górach. Widzę, że zrobiłyśmy parę podobnych zdjęć. Morskie Oko jest tak magiczne. Bardzo fajny blog, miło będzie mi z Tobą podróżować. Życzę, by rok ten był dla Ciebie naprawdę udany. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Aga. :)
Ładne zdjęcia i pogoda świetna. Miło popatrzeć kiedy za oknem zimowa szaruga.
OdpowiedzUsuńTeż ostatnio pisałam o Morskim Oku :) Tylko u mnie zupełnie inne, bo zimowe krajobrazy. Niestety pogoda niezbyt nam dopisała i góry przesłaniały gęste chmury. Ale spacer cudowny! :)
OdpowiedzUsuńByłam nad Morskim Okiem tylko raz. A może dwa? Zawsze były to jednak zorganizowane wyjazdy, a to wycieczka w liceum, a to chyba na studiach tam zawędrowaliśmy (pewna niestety nie jestem). Chciałabym teraz wybrać się tam samodzielnie, na spokojnie. Bardzo zachwycił mnie ten widok. Te góry, Morskie Oko. Cud, miód i orzeszki :)
OdpowiedzUsuń