Czytam, więc jestem, uwielbiam się przemieszczać, i nie ważne czy samolotem, czy rowerem,zapamiętywać chcę - sercem i aparatem, a żyć nie mogę bez książek, podróży, roweru, spacerów, rozmów i moich licznych pasji. Dzięki hektolitrom herbat wszelakich wypijanych codziennie trzymam się jakoś w pionie:)

W razie pytań lub chęci kontaktu: malamo@op.pl :)

Warto przeczytać


3/06
2011

Gdy szukam wspomnień...

Gdy szukam wspomnień, które trwały ślad pozostawiły we mnie, kiedy podsumowuję godziny, które miały dla mnie znaczenie, odnajduję nieomylnie to, czego żadne bogactwo nie zdołałoby mi zapewnić - nie można kupić przyjaźni człowieka związanego z nami na zawsze doświadczeniami życia.
                                                                                                                    ( A. de Saint-Exupèry )






Najbardziej straconym dniem jest ten, w którym się nie śmiałeś.






Sprzedawca durianów. Dla tych co nie wiedzą, durian to podobno najdziwniejszy owoc świata, a to za sprawą nieprzyjemnego zapachu ( czyli smrodu ), jaki wydziela. Nawet Azjaci, którzy są przyzwyczajeni do aromatu duriana, najczęściej jedzą go na świeżym powietrzu. Pewnemu dziennikarzowi natomiast zapach duriana przypomina przejrzały ser, zgniłą rybę, brudne skarpetki, i miejskie wysypisko śmieci w upalny dzień...W tej sytuacji nie wiem czy powinnam się przyznać, że ja duriana uwielbiam, jest słodki, soczysty i rozpływa się w ustach.I chyba jakoś mniej jestem wyczulona na smród (albo bardziej uodporniona ) bo niektóre opisy durianowego smrodka uważam za grubo przesadzone.






Chodzące sklepiki.




I tajskie sklepikarko-handlarki...






Mała modnisia :)




Bo życie człowieka jest podróżą...A podróży "drewnianym" pociągiem nie zapomnę nigdy. Na zdjęciu jeszcze pociągowy luz, ale w trakcie podróży wagony się zapełniły, było tłoczno, gorąco ( aczkolwiek do sufitu były poprzyczepiane wiatraki ) i jeszcze trzeba było robić przejście dla wsiadających na każdej stacji sprzedawców wszystkiego...Na szczęście miałam siedzące miejsce przy oknie jupi jupi.




Być człowiekiem oznacza mieć wątpliwości a mimo to iść dalej swoją drogą...







Komentarze

  1. Świat jest taki ciekawy, tyle miejsc do obejrzenia, zachwycenia się, zatrzymania...

    Duriana chętnie bym sama spróbowała, mąż nie przywiózł, bo podobno nie wolno go wnosić na pokład samolotu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tym samolotem to prawda niestety...Podobno nawet jak się poplami ubranie podczas jedzenia to smród jest taki, że ciężko wytrzymać. Widziałam w Malezji takie tabliczki "zakaz wstępu z durianem".Taki pyszny a tak traktowany :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja tam lubię silnie zapleśniały ser i zjadam ze smakiem - to pewnie i durian by mi nie obrzydł.
    a świat faktycznie jest piękny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja spleśniałe sery też lubię ;-) We Francji uwielbiałam grzebać w półkach z serami, a trafić do nich łatwo było na węch ;-) Mąż zawsze przywozi z delegacji torbę pełną serów. Zastanawialiśmy się kiedyś, co myślą o tym bagażowi na lotnisku ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mo., pamiętam takie "drewniane" pociągi jeżdżące w Polsce :)Między Olsztynem a Mrągowem na przykład, klasa 3. bardzo dawno temu, i drewniane ławki, na których zmęczona podróżą przez całą Polskę ostatni jej etap przesypiałam nawet nie czując, jak mnie w gnatki gniecie, ale dzieckiem wtedy będąc miałam większą odporność na podróżny ścisk i niewygody:)))) A tramwaje u nas jeszcze niedawno takie siedziska posiadały :)Co do reszty konstrukcji, to raczej podłogi miały solidne :)
    Chyba jednak podziękowałabym za duriana :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. No cóż bagażowego nielekkie życie jest ;-)
    Kiedyś dawno temu, jak żeglowaliśmy po zalewie szczecińskim (za komuny to jeszcze było) zepsuł nam się cały zapas sera topionego - kupowaliśmy to by było najtańsze - wieczorem siedząc przy namiotach usiłowaliśmy zjeść to co się jeszcze udało odzyskać ze zbrylonych staniolów.
    konkluzja - mi smakowało wściekle i do dziś lubię te smaki (notabene - jest w okolicach Tarnowa taka bacówka na Brzance w której podają pierogi ruskie z sera miejscowej roboty - ponieważ nie jest on nijak "uprzemysłowiony" to wyraźnie ma gliwny posmak i powiew ... pycha!)
    skończyło się tak że kolega przehandlował cały zapas "odzyskanego" sera Niemcom za trzy puszki mielonki ... siedziałem potem smutny patrząc jak tamci opychają się moim przysmakiem, nie mogąc jednocześnie nadziwić się głupocie kolegi.

    Lewkonia - niedaleko mnie, na zapomnianej bocznicy kolejowej stoi jeszcze jeden taki wagon, już zdezelowany ale wciąż jeszcze czytelny. Zdaje się że podobne siedziska ma obecnie wąskotorówka nad Nidą.

    OdpowiedzUsuń
  7. Te drewniane siedzenia w pociągu - coś wspaniałego! :D A duriana sama bym z chęcią spróbowała!:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hop, hop! A co tu zastój taki? Wszystko dobrze?

    OdpowiedzUsuń
  9. przepiękne ujęcia :)
    Najbardziej straconym dniem jest ten, w którym się nie śmiałeś. - w pełni się zgadzam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ ZA CZAS POŚWIĘCONY NA MOJĄ RADOSNĄ TWÓRCZOŚĆ. KAŻDY KOMENTARZ MNIE CIESZY I ZA NIE RÓWNIEŻ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.