Podczas naszego pobytu w Stambule miasto zaskakiwało mnie niemal nieustannie. Jak już byłam pewna, że jestem uodporniona na wszelkie przygody i nic mnie tutaj nie zaskoczy, pojawiało się coś, co zdumiewało mnie po raz kolejny. Na całym świecie są kontrasty, które dobrze widać kiedy mamy szansę poznać większą część jakiegoś kraju a nie tylko jak to było w przypadku moim i Turcji tylko jedno miasto. Jedno ale za to jakie. Ogromne i tak różnorodne, że czasami odnosiłam wrażenie, że podróżuję w czasie, a nawet w czasie i przestrzeni, bo czasami w ciągu jednego dnia spacerowaliśmy po tak skrajnie odmiennych miejscach, że za tym nie nadążałam.
Wielką frajdą był dla mnie fakt, że Stambuł leży na dwóch kontynentach i wystarczy dwudziestominutowy rejs statkiem, żeby być w Azji. Dwadzieścia minut to również był czas wystarczający, żeby zupełnie zmienić rzeczywistość. Europejska część Stambułu jest egzotyczna, orientalna, chaotyczna i hałaśliwa. Po drugiej stronie Bosforu znajdziemy zupełnie inny świat aczkolwiek równie interesujący tylko w zdecydowanie bardziej cywilizowany sposób. Jest spokój, nie ma naganiaczy, można iść spokojnie ulicą bez obaw, że nagle zza krzaka wyskoczy kelner z pobliskiej restauracji i zacznie kilkuminutowe zachwalanie menu, torując Ci drogę.
Za każdym razem, kiedy płynęliśmy do Azji ( słyszycie jak to brzmi? ) czułam się, jakby to była niedziela. Tam wszystko spowalniało w ten najmilszy z możliwych wakacyjny sposób. I chociaż bardzo lubię gwar nieznanych miast i jego przyspieszony rytm, to fajnie było czasem od tego odetchnąć. Nawet teraz zdumiewa mnie to jak bardzo różnią się od siebie dwie części Stambułu i to pod każdym chyba względem.
Na nasz pobyt w Stambule nie mieliśmy żadnego konkretnego planu, czyli jak widać u nas wszystko po staremu. Wiedzieliśmy, co chcemy zobaczyć i zrobić, i że mamy na to tydzień. I ja tę spontaniczność uwielbiam. Bez wcześniejszego planowania popłynęliśmy w rejs po Bosforze, spontanicznie weszliśmy do Hagia Sofia bo kiedy wieczorem wracaliśmy do hotelu i stanęliśmy zrobić zdjęcia zagadał do nas policjant i powiedział, że zaraz będzie najlepsza pora żeby wejść do świątyni. Stambuł jest przeogromny i pomimo tego, że dziennie robiliśmy średnio 15 km, widzieliśmy tylko jego znikomą część. Nie mieliśmy żadnej presji wziązanej z odhaczaniem z listy punktu po punkcie, już stojąc przy kasie przy Wieży Galata stwierdziliśmy, że wrócimy innego dnia, bo nadciągały chmury co pewnie negatywnie wpływało na widoki z góry. Totalny luz.
Co tu ukrywać - ja to generalnie łatwo wpadam w euforię, w dodatku często bywa tak, że wystarczy do tego najbardziej błaha rzecz. W Stambule sporych emocji dostarczał mi fakt, że miasto leży na dwóch kontynentach, szkoda, że nie widzieliście jaką miałam z tego powodu frajdę. Już samo to, że rano mogłam zapytać, czy dzisiaj jemy śniadanie w Europie czy w Azji spawiał, że serce biło mi w szybciej niż zazwyczaj. Albo to, że śniadanie i kolację jadaliśmy na dwóch zupełnie różnych kontynentach. To zdecydowanie dużo bardziej egzotycznie brzmi niż jest takie w rzeczywistości ale okazja do radości była i codziennie korzystałam z niej do woli.
A to zdjęcie poniżej przywołuje masę wspomnień bo chociaż przedstawia jedynie widok z tarasu kawiarni, gdzie przycupnęliśmy na moment, to był to moment idealny a z momentu zrobiła się godzina. Było ciepło, wiał przyjemny, lekki, pachnący morzem wiatr, w oddali słychać było mewy, mogłabym tak siedzieć w nieskończoność. Wszystko to sprawiło, że poczułam do mojego życia niebywałą wdzięczność za wszystko. Za to, że mogę podróżować i przeżywać rzeczy, co do których jako dziecko i nastolatka jedynie miałam nadzieję, że tak będzie. Że obok mnie siedzi On, najwspanialszy człowiek jakiego znam, który bez pytania zamówił mi zimną latte ze słonym karmelem, bo wie, że uwielbiam. I który odstąpił mi swoje miejsce żebym miała lepszy widok na to wszystko.
Dzięki temu, że Stambuł jest ogromny i szalenie zróżnicowany, teraz czasami mam wrażenie, że byłam w kilku miastach. Czasami kadry i wspomnienia ze spacerów mieszają się ze sobą chociaż wiem, że zgromadziłam je w zupełnie różnych częściach miasta. Wspominam herbatę nad samym brzegiem Bosforu, przy malutkich stolikach, by chwilę później widzieć wyłaniające się z mgły wieże meczetu i głos muezzina nawołujący wiernych do modlitwy. Czuję smak świeżej, grillowanej ryby jedzonej w towarzystwie kota grzecznie czekającego na to, aż coś mi spadnie. Widzę budzącą się ze snu ulicę mieniącą się złotem wschodzącego słońca. I wszystkie te wspomnienia, bywa, że tak od siebie różne, świetnie do siebie pasują i sprawiają, że Stambuł jako miasto nie może nie zachwycić.
To magiczne uczucie być n dwu kontynentach prawie jednocześnie. Ja ekscytowałam się widząc Afrykę z Gibraltaru czy Tarify. Świat jest fascynujący, niezwykły.
OdpowiedzUsuńMnie też ekscytują takie rzeczy. Nawet kiedy lecę gdzieś dalej samolotem i na mapie widzę, że właśnie mijamy jakiś egzotyczny kraj, w którym jeszcze nie byłam, to jestem podekscytowana, chociaż w sumie nie ma czym :)
UsuńŚniadanie w Europie, kolacja w Azji mogą wprawić w zachwyt. Piękne są te drewniane domy z ażurowymi tarasami, wykuszami, ozdobami wokół okien. Fajnie, że mieliście okazję zwiedzać na spokojnie tak magiczne miasto. Chciałbym czasem zwolnić ale moja zachłanność na nowe miejsce i tak zwycięża. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś byłam bardziej zachłanna, chciałam zobaczyć wszystko, żeby po powrocie do domu nie czuć niedosytu. Jakiś czas temu trochę odpuściłam, chociaż i tak przedeptuję dziennie sporo kolometrów. Docieram wszędzie tam gdzie chcę ale w zwolnionym tempie :).
UsuńSerdeczności.
Dziękuję za śliczną kartkę, jak to miła niespodzianka. Miłej niedzieli :)
Usuńto niesamowite zderzenie światów i kultur! Piękne zdjęcia, dziękuję za wycieczkę w ten szary i deszczowy wiosenny dzień!
OdpowiedzUsuńhttps://okularnicawkapciach.wordpress.com/
To prawda, Stambuł to egzotyczna mieszanka wszystkiego, czasami ciężko ten tygiel "ogarnąć" :)
UsuńSpokój, powolność, luz w części Azjatyckiej przypomina mi coś, co usłyszałam pierwszego dnia po przylocie do Egiptu, jednego z dwóch kraju Azjatyckiego, jakie odwiedziłam- Europejczycy mają zegarki, Egipcjanie mają czas- proszę zapomnijcie Państwo o pośpiechu, tu wszystko toczy się innym tempem, co nie znaczy, że ktoś was lekceważy, to taka kultura. A że wyjeżdżałam z kraju, jak jeden wielki kłąb nerwów- szalenie mi się to spodobało i sprawiło całkowitą zmianę podejścia na długie lata. Mimo, że zdarzało mi się potem wpaść w taki ciąg pospiesznych zdarzeń to moje podejście zdecydowanej uległo zmianie- do życia, podróży...Przepraszam, jeśli się powtarzam, ale myślę, że tyczy się ono nie tylko Egipcjan, ale właśnie ludów wschodu - to nasze wymarzone, niedościgłe festina lente, do którego tak często dążymy, a rzadko się nam udaje. Spędzanie dni na dwóch kontynentach to fantastyczna sprawa, doświadczyłam jedynie jej namiastkę patrząc tęsknym wzrokiem z Gibraltaru na majaczące zza mgłą wybrzeże Ceuty. Podobnych też doświadczałam emocji obserwując w Portugalii ocean- jakby ktoś podarował mi gwiazdkę z nieba- Capo da Roca- najdalej na zachód wysunięty skrawek Europy. A dziś wracając do domu znalazłam w skrzynce kartkę z Istambułu- wielką mi uczyniłaś przyjemność. Karteczka bajecznie kolorowa- podejrzewam, że tak kolorowa jak to zróżnicowane miasto. Bardzo dziękuję.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że kartki dotarły i nie powieliły losu tych z Jordanii, które nadal są w drodze, chociaż w czerwcu minie rok :). Cała przyjemność po mojej stronie.
UsuńEuropejskie spowolnienie, typowe chociażby dla krajów śródziemnomorskich, powinno być obowiązkowe również w innych krajach :). Ja jestem za, bardzo za.
Pamiętam, że jako dziecko na którejś kolonii letniej byliśmy blisko granicy z Czechami, i tam można było przekroczyć granicę i przejść kilka kroków po terytorium Czech. Do teraz pamiętam moją ekscytację, że byłam za granicą, a minęło już trochę czasu :). W Jordanii na pustyni Wadi Rum byliśmy przy granicy z Arabią Saudyjską, ta granica była tylko umowną linią na złotym piasku, a ja i tak się cieszyłam, że widzę inny, nieznany kraj :)
O matko co ja to wypisałam. Egipt oczywiście jest państwem Afrykańskim a nie Azjatyckim. Tak bardzo zajęłam się udowadnianiem pewnej tezy, że aż pojawiło się przejęzyczenie.
UsuńAaa tam, ja nawet tego błędu nie zauważyłam 🙂
UsuńReklamujesz ten Stambuł bardzo skutecznie, nabieram coraz większej ochoty. :)
OdpowiedzUsuńNiedaleko a zupełnie inny świat, nie sposób się nie cieszyć :). Leć!
UsuńPiękne zdjęcia, kontrast pokazałaś - budynki z różnych epok i różnych światów. A rozjeżdżanie się po dwóch kontynentach to już w ogóle szał 😀 Dzięki za wycieczkę!
OdpowiedzUsuńZ kontynentu na kontynent statkiem, będącym zwykłym środkiem transportu miejskiego - to dopiero jest sztos!
UsuńBycie w takim mieści i z taką świadomością że położone jest na dwóch światach, bo jak piszesz, jedno różni się od drugiego i to zdecydowanie, daje taki power, taki powiew w żagle i taką energię, że rzeczywiście czasem trudno to ogarnąć naraz emocjonalnie, a najlepiej jest to sobie potem poukładać oglądając właśnie zdjęcia i opowiadając to wszystko to nam, bo wtedy mamy pełną frajdę i świadomość z tego że byliśmy naprawdę w innej rzeczywistości, innej od naszej... :) Spacerowanie bez planu po obcym nam mieście to uczucie bez wątpienia wyjątkowe i dające szczególną radość... ja coś tam niewiele co prawda ale wiem o co chodzi :)) Ja tym bardziej się cieszę zerkając na te wspaniałe przestrzenne pejzaże, bo mała cząstka tego wszystkiego zapachu, ciepła, powiewu wiatru, słońca i Twojego szczęścia, Waszego szczęścia dotarła dziś i do mnie, Wielkie Dzięki !!! :)) Pozdrawiam miło i serdecznie.
OdpowiedzUsuńJestem wielką fanką Twoich komentarzy, zawsze zostawiasz tutaj takie piękne i dobre słowa, że nawet nie wiem jak Ci za nie dziękować. Widać, że doskonale wiesz, co czułam będąc w Stambule, chociaż ja sama bardzo często mam problem z ujęciem emocji w odpowiednie słowa.
UsuńBardzo się cieszę, że kartka dotarła i dostarczyła Ci trochę radości. To również i dla mnie wielka radość. Wszystkiego dobrego, pięknej codzienności i wiosny w najcudniejszej możliwej wersji. Pozdrawiam cieplutko.
Zdjęciami tych kolorowych kamienic zrobiłaś mi ogromna frajdę, no i ta podróż na inny kontynent, jak to brzmi!
OdpowiedzUsuńWarto rozważyć urlop w takim miejscu:-)
jotka
Warto, warto. A przeskakiwanie z kontynentu na kontynent, i to w zaledwie dwadzieścia minut, wpływa zdecydowanie na skalę niezapomnianych doznań.
UsuńŚwietny wpis Monia! Ładnie pokazałaś to międzykontynentalne miasto. Jest ono ogromne, więc miałaś co podziwiać. Jest na mojej podróżniczej liście, ale jest ona coraz dłuższa, więc... Słyszałam, że najlepiej pojechać tam w kwietniu, kiedy kwitną tysiące tulipanów. Wtedy jest tam podobno najpiękniej. Chętnie obejrzę jeszcze jakieś zdjęcia z zachwycającymi elementami, które wypatrzyło twoje oko podczas stambulskich spacerów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ciebie i Twojego towarzysza podróży. We dwoje jest przyjemniej, bo można na bieżąco dzielić się doznaniami. Wiem coś o tym.
Ps. Czy kotkowi coś skapnęło?
No pewnie, że skapnęło, kocim oczom nie można się oprzeć :). Tulipan to narodowy kwiat Turcji zatem pora kiedy kwitną to świetny czas, żeby się wybrać do Stambułu. Apetyt rośnie w miarę jedzenia co się tyczy również poznawania świata, czym więcej człowiek widział tym jeszcze więcej chce. Wiem coś o tym :).
UsuńUściski Ulcia, udanej niedzieli.
Bardzo ciekawie opisujesz, czuję się jakbym była na wycieczce razem z Tobą ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się i miło mi to słyszeć. Pozdrawiam cieplutko.
UsuńPrzepiękne zdjęcia Stambulu i bardzo ciekawy tekst. Bardzo serdecznie Ci dziękuję.
OdpowiedzUsuńStokrotka
Cała przyjemność po mojej stronie, polecam się na przyszłość jakby co bo będzie tu jeszcze sporo o Stambule :)
UsuńMonis co ja Ci tu będę mówić, też mam ochotę na Stambuł, tym bardziej że byliśmy tam cztery razy :) mam ochotę na obiazd po Turcji taki dokładny, a Stambuł chodzi mi po głowie od 2018 roku. Ostatnio trafiam też na fotki na IG z tego miasta i jestem pod wrażeniem jak tam jest fajnie :) dzięki za kolejną polecajke :)
OdpowiedzUsuńCzyli byliście w Turcji cztery razy ale jeszcze nie w Stambule? To proszę mi to jak najszybciej nadrobić :).
UsuńPozdrawiam i ściskam mocno.
Tak właśnie :) powiem Ci że myslimy intensywnie znowu nad tym kierunkiem :)
UsuńJa raczej do Turcji nie wrócę, jak już to może kiedyś do Kapadocji. Miłego dnia.
UsuńCzemu, jest t kilka fajnych miejsc ;) a tak wogle to coś się tu poprzestawiało i misze inaczej się u Ciebie logować :(
UsuńJakoś mi Turcja niespecjalnie przypadła do gustu, fajnie ale szału nie było. I ludzie dziwni 🙂
UsuńNawet nie wiedziałam, że Stambuł jest taki piękny. Aż samemu chce się go zwiedzić. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim Stambuł jest różnorodny i zapewnia szeroką skalę doznań, to miasto o kilku obliczach, z których każde chwyta za serce na swój sposób. Do dzisiaj sobie układam w głowie wrażenia, które przywiozłam. Uściski.
UsuńKocham B. za to, że on tak Ciebie kochana i Ciebie kocham, za to, że jesteś i tak cudnie opisujesz swoje przeżycia.
OdpowiedzUsuńKochana, Ty to wiesz jak mnie rozczulić i przytulić na odległość ❤️
UsuńCudowna radość emanuje z Twoich słów :-)) Cieszę się, że pobyt w Stambule przyniósł Ci tyle frajdy i możliwość niespiesznego poznawania miasta, którego atrakcyjność podbija fakt, że jest położone na dwóch kontynentach! Przyznam, ku własnemu zdziwieniu, że bardzo przemawia do mnie architektura tej azjatyckiej odsłony Stambułu!
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam - Anita ;-))
Chociaż mi zdecydowanie bardziej podoba się Stambuł usytuowany po europejskiej stronie to po azjatyckiej też było super, chociaż nie tak egzotycznie. Zdecydowanie bardziej lubię chaos, gwarne ulice, wieże meczetów na horyzoncie z każdej strony, azjatycka strona jest pod wszystkimi względami dużo bardziej zwyczajna. Ale można tam było odetchnąć od nadmiaru wrażeń zgromadzonych po drugiej stronie miasta.
UsuńWszystkiego dobrego, pozdrawiam cieplutko.
Pokazałaś Stambuł, którego absolutnie sobie w taki sposób nie wyobrażałam. Naprawdę tchnie spokojem.
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać Twoje wpisy, zawsze są pełne optymizmu i takich pozytywnych emocji, że sama potem zaczynam się uśmiechać.
Pozdrawiam
Ja już w sumie nie pamiętam jak wyobrażałam sobie Stambuł ale przeżyłam sporo zaskoczeń, w większości przypadków szalenie miłych. Takie miasta lubię, nieoczywiste, pełne niespodzianek, kulturowo dalekie od tego co jest mi dobrze znane. Dziękuję za tyle ciepłych słów, w kwestii zarażania optymizmem jestem zawsze do usług :). Uściski.
UsuńCieszy mnie, że Stambuł Cię oczarował. na wielu blogach czytałam wiele krytyki o tym wspaniałym mieście. Jestem zadania, że malkontenci powinni siedzieć w domu i nigdzie nie podróżować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Szczerze mówiąc do zauroczenia mi daleko co nie zmienia faktu, że bardzo mi się podobało. Chociaż nie będę ukrywać, że niektóre rzeczy negatywnie mnie zaskoczyły. Ale ja jestem z tych co to skupiają się na pozytywach i zamiast marudzić cieszę się, że mam możliwość poznawania świata o czym przecież marzyłam od dziecka.
UsuńPozdrawiam cieplutko.