2025
Helgoland. Wyspa, której prawie nie widać
... na mapach. Jest tak tycia, że przypomina trochę większą kropkę a w telefonie trzeba sobie kciukiem i palcem wskazującym przybliżyć kawałek świata, w którym się znajduje, aby ją dostrzec. Ta oto mała "niewidzialna" wyspa była celem jednodniowej wycieczki, którą sobie urządziłyśmy z koleżanką.
O Helgoland słyszałam wcześniej kilka razy, regularnie też widywałam kursujące na nią promy, miałam też jako takie pojęcie, że jest gdzieś tutaj niedaleko. Czasem sobie pomyślałam, że może kiedyś z nudów się wybiorę ale konkretnych planów nie miałam. Skonkretyzowały się one dwa tygodnie temu za sprawą mojej koleżanki z pracy, która wpadła na pomysł, że tam płyniemy. Co miałam robić? Popłynęłam.
Powiem Wam, że taka wycieczka to jest przygoda a wszystko odbywa się w systemie czterogodzinnym. Rejs trwa prawie cztery godziny, z jednym międzycumowaniem, co na podróż w tę i z powrotem daje osiem, czyli niemal cały dzień. Na spacer po wyspie mamy kolejne cztery godziny, tym samym katamaranem się płynie i tym samym wraca.
Helgoland jest kurortem wielbionym przez niemieckich emerytów, którzy spędzają tam wczasy, podejrzewam że głównie na wypoczynku i nudzeniu się bo uwierzcie mi, że tam nie ma co robić. Atrakcje, jakie oferuje wyspa, zamykają się na małym nabrzeżu, krótkiej uliczce pełniącej funkcję deptaka i jednej, słownie JEDNEJ, niewielkiej plaży. Helgoland słynie z klifów, to one przyciągają jednodniowych wycieczkowiczów takich jak my, oprócz tego nie ma na wyspie nic ciekawego. No dobra, jeszcze coś było, coś co spodobało mi się nawet bardziej niż te sławne klify, ale o tym za moment. Na klify trzeba trochę się wspiąć i chociaż nie są to niewiadomo jakie wysokości, to większość emerytów jakich widziałam raczej temu nie podoła. Zatem przeciętnemu turyście, nawet nie będącemu emerytem, Helgoland jest w stanie zapewnić atrakcje na góra jeden dzień. Co tu ukrywać, szału nie ma.
Helgoland to raj dla miłośników ptaków bo spotkać tutaj można kolonie głuptaków, nurzyków, alek i mew trójpalczastych. Jeśli macie ochotę pogratulować mi w komentarzach ornitologicznej wiedzy to tego nie róbcie bo posiłkowałam się ulotkami znalezionymi na statku, sama z siebie taka mądra w tej dziedzinie nie jestem.
Jeśli chodzi o same klify to widziałam w swoim życiu i wyższe, i piękniejsze, i nie odbierzcie tego jako przechwałki. Te spodobały mi się średnio chociaż spacer był bardzo fajny, a jeszcze fajniejszy był rejs. Większość czasu spędziłyśmy na pokładzie ciesząc się życiem, chociaż wokół widoki żadne, tylko woda po horyzont. Fajnie tak oderwać się nawet na jeden dzień od pracowej codzienności a kiedy wracałyśmy do domu i z drineczkami w rękach płynęłyśmy w stronę zachodzącego słońca, miałam wrażenie, że jestem na egzotycznym urlopie.
Obeszłyśmy wyspę dookoła przy czym i tak byłyśmy ambitniejsze od reszty bo większość turystów wracała tą samą drogą od razu po dotarciu do klifów. A my zrobiłyśmy fajne okrążenie po czym zacumowałyśmy w porcie na świeżą smażoną rybę, która była przepyszna. Popiłyśmy zimnym piwkiem, jakżeby inaczej.
Mojej koleżance podobało się na wyspie dużo bardziej i nawet wpadła na pomysł, żebyśmy wróciły tu na weekend. Na moje pytanie o to, co będziemy robić odpowiedziała, że drinkować i patrzeć na foki. I powiem Wam, że tym argumentem byłaby w stanie mnie przekonać. Te rozkoszne, kluskowate ciałka podobały mi się na Helgoland najbardziej, teraz właśnie wyjaśniło się to o czym wspomniałam wcześniej. Popłynęłam na wyspę podziwiać klify a i tak bardziej niż klify podobały mi się foki. Żałuję tylko, że miałyśmy tak mało czasu żeby się nimi nacieszyć.
Zatem tak, foki zrobiły furorę. Bardzo żałuję, że nie wzięłam ze sobą większego obiektywu ale w ogóle nie przewidziałam, że będę miała tak zachwycającą okazję by go użyć.
To była zaledwie jednodniowa przygoda a i tak dała mi dużo frajdy. Piękna, słoneczna pogoda, długi rejs statkiem i pobyt na wyspie, wszystko to sprawiło, że miałam wrażenie, że jestem na urlopie a prawda była taka, że nawet nie opuściłam województwa, w którym mieszkam. Jak położyłam się spać to jakoś do mnie nie docierało, że wszystko to co ostatnio przeżyłam wydarzyło się jednego dnia. Takie przerywniki w rzeczywistości uwielbiam, to był tylko jeden wolny od pracy dzień a smakował przygodą!
Czasem taka jednodniowa wycieczka też może dostarczyć dużo radości. Spodobały mi się te kolorowe domki i oczywiście klify. Lubię rejs statkiem a taki czterogodzinny to w sam raz. Na Rodos, gdzie byliśmy niedawno było sporo niemieckich emerytów i faktycznie większość z nich nie wychodziła poza hotel. Chyba bym oszalał siedząc cały tydzień w jednym miejscu, a jest tam co zwiedzać. Dziękuję za miły komentarz, pozdrawiam Cię serdecznie :)
OdpowiedzUsuńCiesże się, że nawet starsi ludzie podróżują i zwiedzają świat korzystając z możliwości jakie mają i nie stoją im na przeszkodzie nawet "balkoniki". Takich emerytów płynęło ze mną na statku bardzo dużo i pni do tych klifów na pewno nie dotrą. Pozostaje im spacer po nabrzeżu ale dobre i to skoro się nie ma innej możliwości.
UsuńTeż bym zwariowała na takim spokojnym urlopie zatem doskonale Cię rozumiem, to również nie dla mnie taki wypoczynek. Starość nie ma skrupułów i bywa bezlitosna, może za kilkanaście lat nam też się taki urlop spodoba bo nie będziemy mieć wyboru 😊. Oby tylko jak najpóźniej.
Pozdrawiam cieplutko.
Wczoraj ucieszył mnie Twój post a dzisiaj dotarła piękna kartka z tego miejsca. Radość była podwójna, bo najpierw wyjąłem ze skrzynki rachunki za prąd a tu jeszcze coś na osłodę. Bardzo dziękujemy, mamy pamiątkę z miejsca gdzie pewnie nie dotrzemy. Pozdrawiam Cię serdecznie :)
UsuńWłaśnie dlatego tak bardzo zależało mi na wysłaniu widokówek bo miałam świadomość, że Helgoland jest wśród Polaków mało popularny zatem i prawdopodobieństwo, że ktoś będzie miał stąd kartkę również jest znikome. Cieszę się, że osłodziłam Ci otrzymanie rachunków, niestety na ich zapłatę nie jestem już w stanie nic poradzić 😉. Serdeczności.
UsuńA ja bym mogła tam zostać na dłużej, klimat podobny do Agia Pelagia na Krecie, ale spragnionych leniwego relaksu w sam raz. Podobnie słyszałam o Kazimierzu Dolnym, co można tam robić w weekend, a my tam byliśmy cały tydzień i teraz wracamy...dla klimatu, widoków, sztuki na każdym kroku i ciekawych budynków.
OdpowiedzUsuńjotka
Kazimierz Dolny to jednak Kazimierz Dolny, doskonale rozumiem, że tam wracacie i jestem pewna, że to będzie niezapomniany czas. My w ciągu czterech godzin zobaczyłyśmy na Helgoland wszystko co było do zobaczenia, nie wiem co bym tam robiła mając do dyspozycji kilka dni. Może jedynie leniuchowała z widokiem na foki i klify 🙂
UsuńDziękuję za kartkę, byłam u wnuka i wczoraj dopiero zobaczyłam, jesteś kochana!
UsuńJa się cieszę podwójnie, wspaniała jest myśl, że sprawiłam Ci radość. Buziaki.
UsuńNo to pocztówka przyszła na czas, bo wiem o czym piszesz. Mnie się tam podoba, wielkość natury do mnie przemawia, czyli te piękne klify. Cieszę się, że mogłaś rozkoszować się rejsem, a ja wspominam równie przyjemnie ten do Helsinek. To doskonały relaks i w spokoju spędzony czas. Dzięki Monia za tę maleńką wyspę, o której inaczej pewnie nigdy bym się nie dowiedziała. Pozdrowionka:)))
OdpowiedzUsuńKlify faktycznie robią wrażenie, nie spodziewałam się, że w Niemczech są takie miejsca bo te klify wyglądają na bardziej egzotyczne. Rejs był fajowy, trochę się obawiałam, że będę się nudzić a nudno nie było nawet przez moment. Jednak osiem godzin na morzu może być monotonne.
UsuńCieszę się, że byłam na wyspie, na której pewnie nie był nikt z moich drogich czytelników. To pewnie jedyna taka sytuacja 😀.
Uściski i buziaki. Pięknych ostatnich dni czerwca.
Aż cztery godziny promem, to rzeczywiście gdzies na końcu świata, emeryci jak na zesłaniu, ale wysepka urocza, podobają mi się te domki kolorowe w rządku na brzegu morza a klify mają fantastyczne kształty, wyglądają jak prehistoryczne zwierza, dinozaury jakieś. Ptaki zachwycające, miałabym co obserwować. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa końcu świata a nadal w moim landzie 😃. Taki rejs przy pięknej pogodzie to fajna atrakcja, obawiałam się nudy a było ciekawie i wesoło. Nie dziwi mnie, że klify tak bardzo przyciągają turystów bo naprawdę mogą się podobać. To była fajna i ciekawa jednodniowa wycieczka. Serdeczności.
UsuńWow, co za widoki!
OdpowiedzUsuńTo prawda, robią wrażenie.
UsuńWitaj Monia, jak to mówią i śpiewają - małe jest piękne! Jak na taką małą wysepkę to jak tu opisujesz atrakcji jest mimo wszystko co niemiara, bo i można tam naprawdę wiele rzeczy robić nie nudząc się przez cztery godziny. Gdzieś słyszałem o głuptakach ale nie sądziłem że występuję one naprawdę i latają... :) A pomysł na weekendowy powrót na wysepkę nie wydaje się taki bezsensowny, była by okazja lepiej przyjrzeć się foczkom i nieco głębiej się zanurzyć w napojach chłodzących oczywiście na tyle aby powrót nie nastręczył większych problemów...
OdpowiedzUsuńMiło i wakacyjnie już prawie pozdrawiam :)
To prawda, że małe jest piękne, widzę to chociażby po sobie ha ha ha. Jak widać humor mi dopisuje, skromność też 🤭.
UsuńJeśli chodzi o alkohole to lubię słodkie, słabe i mało, upicie się raczej mi nie grozi 😀.
W temacie ptaków żyjących na Helgoland musiałam się doszkolić, dzielę się tym co wiem. Słoneczne pozdrowienia z balkonowej huśtawki.
Domki jak z bajki. A klify zachwycają o każdej porze, chociaż też budzą respekt. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo prawda, Helgoland ma dużo aspektów które mogą się podobać. Klify są piękne ale moim zdaniem robiłyby większe wrażenie gdyby obmywała je woda. Pięknego dnia.
UsuńCzy to jakiejś Helgi land, ta pewnie wulkaniczna wyspa?
OdpowiedzUsuńMój mąż germanistą, RIP, wszystkie Niemki nazywał kiedyś Helgami, od takiego skandalicznego filmu o dojrzewaniu z tamtych czasów.
4 godziny na statku to bardzo długo, ale jeżeli statek duży i z atrakcjami, to jakby Rejs🤔
Dla mnie wyspy są fascynujące, bo zawsze ciekawa jest ich budowa geologiczna.
Emeryci są teraz wszędzie aktywni, a już z twojego kraju, to najwięcej. W końcu duży naród 😃🌼🌸 pamiętam jak 20 lat temu zaczęłam podróżować częściej na zachód, to dziwiłam się, że wszędzie są starsi ludzie. Polacy w tym wieku wtedy nie podróżowali tak masowo. Hotele i to dobre wydawały mi się jak jakieś luksusowe sanatoria. Naprawdę 🤣Randkiwalam wtedy moim anglosaskim mężem i on zabierał mnie do wytwornych miejsc. Teraz sama jestem już w wieku okoloemerytyalnym, mówię tak wykrętnie 🤣bo wiek emerytalny jest inny w różnych krajach, i chętnie podejmuję podróżnicze wyzwania.
A dzisiaj jadę teraz do Wrocławia pociągiem na spotkanie z koleżankami blogerkami.
Ha ha ha, wśród niemieckiej Polonii również popularne jest nazywane Niemek Helga i najczęściej ma to wybarwienie perioratywne. Na Niemców mówi się Hans, Jurgen albo... Adolf, przy czym to ostatnie to raczej nie jest komplement 🤭.
UsuńSpotkanie blogerek to super pomysł, też mi coś takiego chodzi po głowie od jakiegoś czasu, nawet gdzieś o tym u siebie wspomniałam i mam już pierwszych chętnych zatem może kiedyś sama coś takiego zorganizuję. Wszyscy będą mile widziani. Życzę Ci udanych i radosnych chwil z blogowymi koleżankami, bawcie się wspaniale. Uściski. Pięknego dnia.
Na mnie te klify zrobiły niesamowite wrażenie! Pewnie dlatego, że nigdy wcześniej nie widziałam aż takich wysokich. Poza tym ich budowa zatrzymuje wzrok, nie da się ukryć, że te warstwy ziemi wyglądają zachwycająco. Poza tym te kolorowe domki zapachniały mi trochę Norwegią, a Norwegia ostatnio siedzi w moim sercu bardzo głęboko :)
OdpowiedzUsuńFoki bajkowe, rzeczywiście ich widok musi wzbudzać zachwyt i rozczulenie... no i ptactwo wszelakie, takich miejsc nie ma wiele, niestety...
Wiesz co? Myślę, że polubiłabym tę Twoją koleżankę :)
Buziaki!!!
O tak, koleżanka mi się udała 🙂. Mnie bardzo zauroczył kolor tych klifów bo wszystkie jakie widziałam do tej pory miały mniej intensywną barwę a najwyższe na jakich byłam były białe, wapienne. Takich czerwonych nigdy nie widziałam. A foki cóż, sama przyznasz, że można na nie patrzeć bez końca, nawet bez tych drineczków 😀.
UsuńPięknego weekendu Iwonka.
Ciekawe te klify, piękne domki, ale ja chyba najbardziej bym się nastawiła na oglądanie i fotografowanie tych wszystkich ptaków, no i oczywiście fok. Przesyłam letnie pozdrowienia :)))
OdpowiedzUsuńMnie z całej wycieczki to właśnie foki najbardziej zachwyciły, żałuję że zabrakło nam czasu na to żeby dłużej popatrzeć na to jak dokazują w wodzie albo grzeją ciałka na słonku. Ta chwila, którą na to miałyśmy to było zdecydowanie za mało. Niedzielne serdeczności.
UsuńNiesamowicie ciekawa i atrakcyjna przygoda. Podobał mi się klif ogrodzony murem. Wygląda jak wielki obraz, z którego ram wydobywa się trójwymiarowy krajobraz.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej wyspie. Cieszę się, że mogłam dzięki Tobie ją zobaczyć. Pozdrawiam serdecznie. 🤗
Dzięki Tobie zwróciłam uwagę na to, że faktycznie na zdjęciu z falochronem kadr wygląda tak, jakby ktoś chciał ten widok obramować. I tak myśląc podoba mi się taka perspektywa ale również Twoje spojrzenie na klify.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie z balkonowej huśtawki.
Bardzo ładne miejsce. Kolorowe domki, klify, foki...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Foki chyba najfajniejsze! Pozdrawiam cieplutko.
UsuńDomki robią wrażenie, a myślę, że to dzięki temu, że są tak równo ustawione, aż prawie w jednej linii :) Z tego miejsca bije bardzo dobra atmosfera, a widok fok wygrzewających się na słońcu na pewno pozostałby w mojej pamięci :) Poczytałam trochę o tej wyspie, bo nigdy o niej nie słyszałam, a z jej aspektami warto się zapoznać :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta wyspa znana jest jedynie Niemcom, dla których jest nadmorskim kurortem. Cieszę się, że tam byłam bo Polaków dociera tam niewielu, gdyby nie to, że mam na Helgoland w miarę blisko też pewnie nigdy bym tam nie dotarła. Lubię odwiedzać miejsca mało rozpowszechnione w świecie.
UsuńSerdeczności.