2025
Taka fajna jesień!
Tak tak, dobrze widzicie, nie ma potrzeby przecierania oczu bo może do tekstu wkradł się błąd. Tegoroczna jesień jest fajna i piszę to ja, jeszcze niedawno mająca z jesienią dosyć burzliwą relację. I jakby było mało tych ekscesów to określam jesień mianem fajnej wtedy, kiedy nie mam ku temu zbyt wielu powodów. Pogodowo jest raczej kiepsko i chociaż pierwsze tygodnie były jak spełnienie marzeń to od jakiegoś czasu jest mokro i szaro, chociaż na szczęście ciepło. Łatwo cieszyć się jesienią kiedy jest piękna i złota, jak jednak darzyć ją ciepłymi uczuciami kiedy chłosta deszczem a człowiek, w tym przypadku ja, wraca do domu bez parasola i w kurtce bez kaptura?
Bo o ile jeszcze jakiś czas temu i wierzyłam, i miałam nadzieję, że jesień będzie słoneczna i piękna, zbliżona do tej sprzed roku, to rzeczywistość szybko podcięła mi skrzydła i wylądowałam na twardej ziemi z takim hukiem, że zatrzęsła się w posadach. Pada niemal bezustannie od niemal dwóch tygodni, słońca nie widziałam już tak dawno, że żeby nie zapomnieć jak wygląda niedługo będę musiała je sobie wyguglowac. I jakby było mało tych pogodowych ekscesów to tym deszczom towarzy bardzo silny wiatr.
Moje zaprzyjaźnianie się z jesienią ociera się o szaleństwo, okraszone może nawet lekką dawką przesady. Bo moi drodzy, po wieeeeeelu latach na bakier z jesiennymi porankami, zaczęłam na nie patrzeć bardziej przychylnym okiem. Co prawda ciemność pozbawia mnie sił witalnych zanim na dobre wstanę to jednak kiedy od razu po otworzeniu oczu proszę Alexę o włączenie radia, bo światło włączam sobie sama 😊, zaczyna robić się miło. A od kiedy zaczęłam nastawiać sobie budzik o kwadrans wcześniej zrobiło się jeszcze fajniej bo te dodatkowe minuty wykorzystuję sobie na książkę i poranną kawkę wypijaną bez pośpiechu. Takie poranki otulają mnie spokojem niczym kaszmirowym pledem i chociaż nie zawsze starczy mi tej aury na cały dzień to na kilka pierwszych godzin spokojnie.
Pamiętam, że zeszłej jesieni intensywnie jeździłam na rowerze nawet pod koniec października, mam nawet takie zdjęcia, na których siedzę w słońcu z książką i herbatą, a na zdjęciu pogoda jak latem a jezioro nad którym siedziałam błyszczy jak złoto. W tym roku to się już raczej nie uda chociaż jeszcze do niedawna miałam nadzieję, że może jednak. Cieszę się natomiast, że miałam okazję pozachwycać się jesienią w wielu z ulubionych miejsc, bo był czas kiedy byłam pewna, że jesień przejdzie mi w tym roku koło nosa. Minione dwa weekendy były pogodowo nawet całkiem znośne a ja spragniona aktywności innych niż te domowe, ruszyłam na spotkanie z jesienną przygodą niemal w dzikim pędzie, nie zatrzymało mnie nawet sięgające kostek błoto ani czasem deszcz. Jesienne spacery są moim rytuałem i tradycją a dzielenie się z Wami fotograficznymi "zdobyczami" tychże, też już weszło mi w krew. Zatem niech tak samo będzie i w tym roku chociaż jesień trochę brzydsza niż ostatnio, warunki, w których próbowałam się nią cieszyć też.
Nie będę ukrywać, że dużą zasługę odgrywa w mojej jesiennej ekscytacji nowa praca. Szukanie nowego zajęcia jest stresujące i kłopotliwe ale tak samo ciężkie bywa wybranie najlepszej z ofert. Nigdy przecież do końca nie możemy być pewni, czy podjęliśmy słuszną decyzję, i czy nie będziemy żałować. A ja jedyne czego teraz żałuję to tego, że tak długo zwlekałam ze złożeniem wypowiedzenia. Mam nadzieję, że ten stan ekscytacji i radości, z jaką wychodzę z domu, nie jest tylko chwilowy ale zostanie ze zmną na zawsze. Bo powiem Wam, że zanim zaczęłam szukać pracy, to o takim właśnie miejscu marzyłam i kiedy na końcu miałam dylemat między dwoma pracodawcami to ten hotel wybrałam głównie dlatego, że kiedy przyszłam na rozmowę o pracę, gdzieś tam w sercu poczułam, że jestem w dobrym miejscu. I chyba nigdy nie zapomnę tej przytulności i miłej aury, która mnie otuliła od pierwszego kroku.
Weszłam w jesień raźnym krokiem, po dywanie z żółtych liści, w gotowości do czerpania z niej ile wlezie. Przede mną towarzyskie spotkania przy kawie o jesiennych smakach, długie jesienne wieczory z książką, które w tym roku mijają jakoś podejrzanie szybko, i jesienne spacery po zmroku. Nawet ostatnio odprowadzając koleżankę, która mieszka kilka minut ode mnie, wracałam do domu okrężną drogą. Wieczór był cichy, spokojny i ciepły a powietrze pachniało suchymi liśćmi i dymem z kominka, jedną z najpiękniejszych nut zapachowych. I wtedy zdałam sobie sprawę, że te wieczory to jedna z zalet jesieni, latem może i byłoby piękniej ale na pewno mniej magicznie. W takie wieczory nie wypada o jesieni źle mówić. Niezwykle raduje mnie również fakt, że już w najbliższy weekend otwierają się świąteczne jarmarki.
I jakby było mało tych dobrych i pozytywnych ekscesów to na początku grudnia przyjeżdżają do mnie dwie blogowe koleżanki a ja tak się tym spotkaniem ekscytuję, że głowa mała. Jedną z tych osób już u siebie gościłam, do spotkania z drugą z nich dojdzie pierwszy raz w życiu. Moja radość szybuje pod chmury, ostatnio ciągle ciężkie i deszczowe, i już odliczam dni.
Jesienne poranki w świątecznych skarpetach i z herbatą w kubku w renifery? Jak najbardziej! Kto szczęśliwemu zabroni?!😊
A Wy jak spędzacie jesień? Co Wam daje o tej porze roku najwięcej radości?



Dzisiaj co prawda nie mogę Ci przesłać słońca, bo na Kaszubach śnieg zaczął padać, ale innego dnia z przyjemnością się z Tobą tym słońcem podzielę, bo muszę powiedzieć, że tegoroczna jesień w Polsce jest dla mnie nad wyraz łaskawa. Może nie było mi dane zaznać zbyt wielu dni niczym z Twoich zdjęć, ale co jakiś czas słonko nam się tutaj pokazuje, a ja wtedy się zatrzymuję i łapię każdy promień. Ostatnio skrawek niebieskiego nieba widziałam wczoraj, więc naprawdę nie jest źle. Staram się jak mogę uśmiechać się i dostrzegać te miłe chwile, a sama dobrze wiesz, że jesienią nie jest to takie proste. Czytam sobie, wypijam hektolitry zimowych herbatek, zaczęłam nawet nieśmiało dziergać szalik na drutach, spędzam czas z rodziną i (nie)stety tańczę w kurzu na budowie, ale o tym to już Wam opowiem osobiście. Tymczasem zmykam czytać kolejne zaległe wpisy, a potem wracam do pisania.
OdpowiedzUsuńŚciskam
Też próbuję pisać ale nie idzie mi w ogóle zatem chyba trochę poczytam, a nuż znajdę wenę :).
UsuńPrzypomniałaś mi, że przecież w niedzielny poranek widziałam słonko i przez moment nawet jasnoniebieskie niebo, ale szybko znów nadciągnęły ciemne chmury i znów o tym słonku zapomniałam...
Ja sobie i Ani obiecałam, że w tym roku wydziergam swój pierwszy sweter ale to chyba zdecydowanie ponad moje siły i talent bo chociaż robić na drutach umiem i znam podstawowe ściegi to jak już znalazłam w internecie wzór na rzekomo pierwszy sweter dla początkujących to poległam już na czytaniu wzoru :). Jesień może być przyjemna i myślę, że ta w miłej wersji jest dla Ciebie fajną odmianą po lecie spędzonym na Majorce.
Buziaki & przytulaki
Mona! Gratuluje i cieszę się, że znalazłaś świetną pracę. Zachwycam się jesienią na Twoich zdjęciach. Złote liście i błękitne niebo. Gdzie są te nieprzyjemne dni? U mnie przez kilka dni drzewa ubrały się w przepiękne, jesienne kolory. Ale nie na długo. Wkrótce zrobiło się ciemno, zimno i deszczowo. Dzisiaj na kilka minut zaświeciło słońce i od razu zrobiło się raźniej. Taka pogoda mnie dobija. Zaczynam odczuwać zimową chandrę. Jednak jest coś, za co lubię listopad. Być może będziesz zaskoczona. Lubię listopad za brukselkę bo po przymrozkach jest najpyszniejsza i dobrze mi w tym roku obrodziła.
OdpowiedzUsuńSerdecznie Cię pozdrawiam i już się cieszę na Twoje relacje z grudniowych wizyt:)
Te słoneczne dni to moje światełko w tunelu bo był czas, że zupełnie straciłam nadzieję na jesienny spacer, ciagle tylko lało i wiało i tak w kółko. Mam tych jesiennych spacerów niedosyt bo jesień mizerna w tym roku, przez błota nie dotarłam do lasu a teraz na takie wycieczki za późno bo drzewa już straciły liście. O rowerze też mogę zapomnieć chociaż przeważnie udawało mi się rowerować aż do listopada, w tym roku nic, ani jednej jesiennej jazdy.
UsuńTak bardzo lubisz brukselkę? Ja jem raczej wszystko i w dużych ilościach ale to właśnie brukselka jest jedną z rzeczy, których nie lubię :). Ale Tobie z całego serca życzę smacznego, jedz brukselkę na zdrowie :).
Pięknie tę jesień oswajasz, macie już bardzo sympatyczną relację! Z tego postu bije optymizm i radość - a ja cieszę się Twoim szczęściem. Ściskam serdecznie ♥️
OdpowiedzUsuńPowoli się z jesienią zaprzyjaźniam, jeszcze kilka lat i będziemy kumpelkami :). Wysyłam Ci tony najcieplejszych myśli, bądź szczęśliwa.
UsuńOj kochana, albo się starzejesz, albo dojrzewasz, raczej to drugie ;-)
OdpowiedzUsuńHerbatka w świątecznym klimacie tez robi dzień, no pozytywne nastawienie, tak trzymaj!
U mnie za oknem słońce i szansa na spacer, a po południu zabawy z wnukiem, sama radość!
Ja obstawiam raczej to pierwsze ale miło mi, że Ty to drugie :). Cokolwiek to jest dobrze się dzieje. Zaczęłam już sezon na grzane winko w świątecznym klimacie, na jarmarku smakuje lepiej niż najlepsza herbata :).
UsuńBardzo się cieszę, że u Ciebie też radośnie. Tak trzymać!
No, taką jesień jak na Twoich zdjęciach bardzo lubię. W tym roku może i tych słonecznych dni jest mniej, ale nawet mieliśmy fajną pogodę w Pradze i nogi bolały od chodzenia. Jeden z tych dni powitał nas mglistym porankiem i spacer po twierdzy i parku w Wyszehradzie miał naprawdę magiczny klimat. Teraz gdy pogoda jest gorsza zapraszam do mnie na letnie greckie klimaty. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńSłonecznych dni jest mniej? Ja bym raczej użyła stwierdzenia, że w ogóle. Cały czas mam w głowie wspomnienia z poprzedniej jesieni: dużo słońca i rowerowych wycieczek i ja aż do grudnia chodząca w wiosennej kurtce. To było życie :).
UsuńJesień w Pradze musi być magiczna, wierzę Ci... Cieszę się, że mieliście okazję podziwiać piękno czeskiej stolicy otulonej mgłą.
Przeserdeczne pozdrowienia.
Już gdzieś ten kubek widziałam i nawet wiem, jaka herbatka jest w środku! Tylko skarpet nie widziałam... Ale to odrobimy. U mnie jesień była piękna, dopiero teraz przechodzi w zimę, ale niech tak będzie, bo przecież jarmarki bożonarodzeniowe się zaczynają. I grudzień się zbliża. Byle nie zasypało za mocno, bo nie dojadę.
OdpowiedzUsuńTrzymaj kciuki i bądź zdrowa. Do zobaczenia:)))
Jarmarki już czekają, nawet wczoraj byłam z koleżankami sprawdzić jakość grzanego wina :). Te większe otwierają się pojutrze zatem już prawie wszystko gotowe na przyjazd szanownych gości :).
UsuńZdrowa jestem, doszłam do siebie i odzyskałam pełnię sił.
Do szybkiego Kochana!
Piękna jest kolorowa jesień. Ostatnio spędziłam i podziwiałam taką właśnie jesień w najpiękniejszym polskim Miasteczku jakim jest dla mnie Kazimierz Dolny nad Wisłą.
OdpowiedzUsuńCudownie! Podejrzewam że jesień dodaje Kazimierzowi jeszcze więcej klimatu i magii...
UsuńJak pięknie, klimatycznie, pozytywnie. Lubię jesień. W każdej porze roku staram się znaleźć coś pięknego. Nawet przedzimie ma coś w sobie. :)
OdpowiedzUsuń